W jednej z publikacji o. Krzysztofa Wonsa SDS na temat Ewangelii św. Marka jest przytoczone podwójne znaczenie hebrajskiego słowa Masal - czyli przypowieść. Z jednej strony jest to opowiadanie, które ma wskazywać na to co istotne, stanowi serce nauczania. Z drugiej strony masal wywołuje niepokojące pytania, porusza serce. Te dwa znaczenia możemy jak najbardziej uznać za swoje. Słuchając przypowieści chcemy dążyć do tego by nasze serca nie były podobne do drogi, skały czy by wyrosły w nim ciernie. Przypowieści Chrystusa pomagają nam w uświęceniu, by nasze serca były żyzną glebą. Z drugiej strony wielu chrześcijan słucha z niepokojem przypowieści, gdyż jeszcze nie widzą na oczy owoców swej wiary. To wywołuje niepokój. Czy moje nawrócenie jest prawdziwe? Przecież tkwię w tyłu grzechach...
Nasze słuchanie słowa ma być połączone z zrozumieniem i wypełnieniem - w wielu miejscach Ewangelii Chrystus o tym mówi. Jak więc na sposób biblijny mieć dobre uszy do słuchania? Gdy spojrzymy na znaczenie słowa greckiego akouo, ma ono kilka znaczeń. Pierwsze - podstawowe - to po prostu słyszeć, używać zmysłu słuchu. Ale w dziełach greckiej kultury pojawiają się inne znaczenia: 1. uczyć się; 2. być uważnym; 3. rozumieć; I wreszcie 4. być posłusznym.
To chyba jest jasne. By nasza dusza stanowiła dobrą glebę musimy wykorzystać wszystkie władze duszy: pamięć, rozum, wyobraźnię i w o l ę. Nasuwa to oczywiście skojarzenia z medytacją ignacjańską, gdzie również te wszystkie władze są wykorzystywane. O ile w dzisiejszych czasach nie mamy problemów ze zrozumieniem słowa, to najtrudniej wydaje się zastosować posłuszeństwo Słowu Bożemu. Oprócz posłuszeństwa Słowu w chrześcijaństwie istotną kwestią jest posłuszeństwo Kościołowi
Według prawosławnych teologów jak J. Kilinger czy P. Evdokimov Kościół rzymsko-katolicki wymagał nie tylko posłuszeństwa dogmatom wiary jak w cerkwi, ale wymagał również bezpośrednio posłuszeństwa decyzjom władz administracyjnych kościoła. Według nich w kościele prawosławnym jest więcej wolności pod tym względem, zakony, duchowieństwo nie mają takiej organizacji jak katolicy. Przeto charyzmatycy nawet jeśli ocierają się o granice heterodoksji funkcjonują w ramach cerkwi. Dlatego w prawosławiu nie ma tylu herezji jak na Zachodzie. I rzeczywiście zasadą katolicyzmu jak pisze Romano Amerio jest posłuszeństwo, chociaż zdaje się on mówić o posłuszeństwie autorytetowi Urzędu Nauczycielskiego, a więc jest to posłuszeństwo dogmatom wiary i zasadom moralnym. W wielu lekturach ascetycznych posłuszeństwo władzy jest warunkiem świętości.
Cały rozbudowany aparat administracyjny rzymskiego katolicyzmu wyrasta w znacznej części (jednak nie całkowicie) z rzymskiej, pogańskiej (ale zaznaczam, że słowo to nie jest synonimem bałwochwalstwa) tradycji cywilizacyjnej. Trudno wyobrazić sobie katolicyzm bez tej otoczki cywilizacyjnej. Jednak należy zaznaczyć, że unici obywają się bez niej. A są katolikami.
Na naszych oczach widzimy, że to się zmienia. Zmiana ta jest sygnowana przez synodalność. Stare zasady posłuszeństwa są jednak stosowane wobec części tzw. tradycjonalistów. Jednak dla urzędników watykańskich ta sprawa jest zapewne marginalna i tym się nie przejmują.
Czy zasadą posłuszeństwa w Kościele zostanie zmieniona na podobną tej w cerkwi prawosławnej? Czy pójdziemy drogą rozmycia ideowego jak w liberalnych wspólnotach protestanckich? Czy katolicyzm wypracuje tu swoje, oryginalne narzędzie, zgodne z samorządnym elementem cywilizacji łacińskiej? Czy też synodalność się tylko tylko chwilowym eksperymentem urzędującego papieża?
Rodzi się wiele pytań, ale przede wszystkim trzeba być posłusznym Ewangelii.
Ks. łszlak