czwartek, 30 stycznia 2025

Choshen Arcykapłana. Czyli jaki jest Kościół, który Jezus nosi przy sercu i czego brak Szatanowi?

 Gdy zaczynamy lekturę Biblii od początku tj. od Księgi Rodzaju stykamy się z nietuzinkowymi historiami. Potopy, morderstwa, wojny, objawienia. Wszystko to może rzeczywiście wciągnąć człowieka i zaciekawić. Problem powstaje tylko, gdy w pewnych rozdziałach Księgi Wyjścia zaczynają się schody w postaci opisu Namiotu Spotkania, ofiar czy szat kapłańskich Aarona. No bo co z opisu jak ma być wykonany pektorał czy efod może wynikać dla mojego osobistego życia moralnego czy mojego zbawienia? Gdy jednak zastosujemy alegoryczną czy symboliczną metodę interpretacji, ujrzymy głębię ukrytej treści w połach szat kapłańskich. Niezwykle ciekawa jest sprawa z pektorałem (hbr. choshen). Był to napierśnik, na którym arcykapłan nosił 12 szlachetnych kamieni z imionami 12 pokoleń Izraela. 

"Uczynili też pektorał, wykonany przez biegłych tkaczy w ten sam sposób jak efod [z nici] ze złota, z fioletowej i czerwonej purpury, z karmazynu i z kręconego bisioru. Pektorał był kwadratowy, a długość jego i szerokość wynosiły jedną piędź. Był on podwójnie złożony. Umieścili na nim cztery rzędy drogich kamieni; w pierwszym rzędzie rubin, topaz i szmaragd; w drugim rzędzie granat, szafir i beryl; w trzecim rzędzie opal, agat, ametyst; wreszcie w czwartym rzędzie chryzolit, onyks i jaspis. Były osadzone w oprawach ze złota w odpowiednich rzędach. Kamienie te otrzymały imiona dwunastu synów Izraela; było ich dwanaście według ich imion; były ryte na wzór pieczęci, każdy z własnym imieniem według dwunastu pokoleń" (Wj 39, 8-14). 

Hebrajskie nazwy tych kamieni to: odem, pitdah, bareket, nofech, sapir, yahalom, leshem, shevo, achlamach, tarshish, shosham, yaspeh. Każdy z tych kamieni miał oznaczać odpowiednio szlachetne cechy danego plemienia moc, którą dał mu Bóg przez błogosławieństwo Jakuba Izraela (por. Rdz 49). Jednak równie często miał oznaczać również niechlubne wydarzenia z życia patriarchów, czy członków plemienia. Znaczenie tych kamieni jest następujące.

Pierwszy z synów Izraela otrzymał kamień nazywany po polsku rubinem, słynie ze swej czerwieni. Miała to być aluzja do grzechu Rubena, o której wprost w błogosławieństwie Jakuba wygłoszonym do swego syna: „Rubenie, ty jesteś moim pierworodnym, ty jesteś moją siłą i pierwocinami mojej męskiej mocy. Nie wynoś się jak kipiące wody! Ponieważ wszedłeś do łoża swego ojca, przez to zbezcześciłeś  moje posłanie” (Rdz 49, 3-4) oraz "Gdy Izrael zamieszkał w tym kraju (Migdal-Eder), Ruben współżył z Bilhą., drugorzędną żoną swojego ojca. A Izrael dowiedział się o tym" (Rdz 35, 21-22). Pierwszy z kamieni jest więc symbolem tego od czego zaczyna się wędrówka duszy ku Bogu - od skruchy.

Kolejny kamień to topaz oznaczający Symeona. Topaz studzący gorącą wodę symbolizował opanowanie pożądliwości. Plemię Symeona podobnie jak Lewici wykazywało się gwałtownością. Został dany Symeonowi ze względu na grzechy, którego członkowie tego plemienia dopuścili się z córkami Moabitów na pustyni. Brali je za żony, zaś one doprowadzały Izraelitów do bałwochwalstwa. Przypominał także bladość twarzy Symeonitów, kiedy zbuntowali się przeciw Mojżeszowi.

Szmaragd był przyporządkowany plemieniu Lewiego, jako symbol światła i mądrości oznaczał profesję członków tego plemienia: zajmowanie się studiowaniem Tory i mizwot (przykazań). Tego kamienia miał używać Noe do oświetlania swej Arki.

Kolejny z kamieni to czerwony granat, karbunkuł (nopeh). Pierwsze tłumaczenie jest takie, ze otrzymał go Juda jako symbol smutku i pocieszenia po stracie dwóch synów: Era i Onana. Kolor miał także nawiązywać do koloru twarzy Judy, którego podejrzewał ojciec po zniknięciu Józefa, wstyd z twarzy znikł dopiero po błogosławieństwie. Drugie tłumaczenie jest takie, że jest to kamień przynoszący zwycięstwo, a także zdolności związane z sądzeniem (czerwony jest kolorem władzy królewskiej).

Błękitny szafir, oznaczający wiedzę to symbol plemienia Issachara. Zajmowało się ono podobnie jak Lewici studiowaniem Tory. Z tego kamienia zbudowano Tablice Dekalogu.

Zabulonowi przyporządkowano jaspis lub diament, kamień oznaczający dobrobyt, który został zapewniony Zabulonowi zajmującemu się handlem.

Żólty cytryn kojarzony z oczami Lwa ofiarowano Danowi (pogromca Lwa Samson był właśnie z tego plemienia). Symbolizował moc, a także sprawiedliwy sąd, z którego słynęli członkowie tego plemienia. Inna wresja tłumaczenia nazwy leshem to opal, kamień który odbija obraz człowieka do góry nogami. Miało to być nawiązanie do sprzeniewierzenia się Dana i bałwochwalstwa, którego się dopuszczali.

Neftali otrzymał agat, jako że plemię to słynęło z mądrości i szczęścia, które symbolizował kamień.

Gadowi przypisano ametyst. Miał on oznaczać odwagę, która przezwycięża strach w bitwie, członkowie tego plemienia słynęli z waleczności.

Aszer posiadał kamień szlachetny w postaci tarsziszu, czyli chryzolitu, jego zielnkawo-błękitny kolor symbolizował morze, nad którym Aszer mieszkał i poprzez handel morski zapewniał dobrobyt całemu Izraelowi.

Józef posiadał onyx (hbr shoham), hebrajska nazwa tego kamienia skrywa imie Boga - Hashem. Kamień ten symbolizuje opatrzność Boga, która czuwała nad Józefem w trakcie pobytu w Egipcie.

Z kolei jaspis (albo beryl) Beniamina, ostatniego z synów Józefa miał oznaczać posłuszeństwo woli Boga. Beniamin mimo chęci, nie sprzeciwił się woli Bożej i nie poinformował ojca o czynie swych starszych braci wobec Józefa. W Beniaminie pojawiły się sprzeczne myśli wyobrażone w pstrokatości berylu.

Izrael to zapowiedź Kościoła, Kościół w świetle pism Pawła i Jana to Nowy Izrael. Efod, który go wyobraża był noszony przy sercu przez arcykapłana. Zobaczmy jeżeli Jezus Chrystus zgodnie z Listem do Hebrajczyków jest naszym arcykapłanem, to nosi przy sercu swój pektorał, symbol Kościoła, tego który wykazuje się cnotami, świętością, ale i tego, który ma swoje grzechy podobnie jak synowi Izraela. To jest nasz Kościół.

Kamienie szlachetne prawie identyczne pojawiają się jeszcze trzeci raz w Biblii, w Księdze Apokalipsy, osadzone w murach niebiańskiego Jeruzalem:

"I przyszedł jeden z siedmiu aniołów,
co trzymają siedem czasz pełnych siedmiu plag ostatecznych,
i tak się do mnie odezwał:
«Chodź,
ukażę ci Oblubienicę,
Małżonkę Baranka».
I uniósł mnie w zachwyceniu na górę wielką i wyniosłą,
i ukazał mi Miasto Święte -
Jeruzalem,
zstępujące z nieba od Boga,
mające chwałę Boga.
Źródło jego światła podobne do kamienia drogocennego,
jakby do jaspisu o przejrzystości kryształu:
Miało ono mur wielki a wysoki,
miało dwanaście bram,
a na bramach - dwunastu aniołów
i wypisane imiona,
które są imionami dwunastu pokoleń synów Izraela.
Od wschodu trzy bramy
i od północy trzy bramy,
i od południa trzy bramy,
i od zachodu trzy bramy.
A mur Miasta ma dwanaście warstw fundamentu,
a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka.
A ten, który mówił ze mną, miał złotą trzcinę jako miarę,
by zmierzyć Miasto i jego bramy, i jego mur.
A Miasto układa się w czworobok
i długość jego tak wielka jest, jak i szerokość.
I zmierzył Miasto trzciną poprzez dwanaście tysięcy stadiów:
długość, szerokość i wysokość jego są równe.
I zmierzył jego mur - sto czterdzieści cztery łokcie:
miara, którą ma anioł, jest miarą człowieka.
A mur jego jest zbudowany z jaspisu,
a Miasto - to czyste złoto do szkła czystego podobne.
A warstwy fundamentu pod murem Miasta
zdobne są wszelakim drogim kamieniem.
Warstwa pierwsza - jaspis,
druga - szafir,
trzecia - chalcedon,
czwarta - szmaragd,
piąta - sardoniks,
szósta - krwawnik,
siódma - chryzolit,
ósma - beryl,
dziewiąta - topaz,
dziesiąta - chryzopraz,
jedenasta - hiacynt,
dwunasta - ametyst.
A dwanaście bram to dwanaście pereł:
każda z bram była z jednej perły.
I rynek Miasta to czyste złoto jak szkło przeźroczyste" (Ap 21, 9-21).

Odpowiednio greckie nazwy, które pojawiają się w tekście to: jasper, sapphiros, chalcedon, smaragdos, sardonyx, sardion, chrysolithos, beryllos, topazion, chrysoprasos, hyakinthos, amethystos. Jak widać nie do końca wszystkie nazwy pokrywają się z tymi wymienionymi w Księdze Wyjscia. Kolejność niektórych jest zmieniona np. jaspis, hiacynt. W czasach św. Jana powszechnie łączono te kamienie szlachetne ze znakami zodiaku. Być może pomieszanie ich kolejności w kontraście do astrologii, zdaje się oznaczać, że Jan mówi nam: będzie zupełnie inaczej niż przewidują wasi mędrcy przewidujący przyszłość. jest to tym bardziej prawdopodobne, iż w efodzie arcykapłan nosił urim i tumim, artefakty służące do przewidywania przyszłości/rozeznawania woli Boga.

Kamienie szlachetne w liczbie 9 są wspomniane w opisie władcy Tyru, jednym z typów diabła.

"Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, podnieś lament nad królem Tyru i powiedz mu: Tak mówi Pan Bóg:
Byłeś odbiciem doskonałości,
pełen mądrości i niezrównanie piękny.
Mieszkałeś w Edenie, ogrodzie Bożym;
okrywały cię wszelkiego rodzaju szlachetne kamienie:
rubin, topaz, diament,
tarszisz, onyks, beryl,
szafir, karbunkuł, szmaragd,
a ze złota wykonano okrętki
i oprawy na tobie,
przygotowane w dniu twego stworzenia.
Jako wielkiego cheruba
opiekunem ustanowiłem cię
na świętej górze Bożej,
chadzałeś pośród błyszczących kamieni"(Ez 28, 11-14). 

Co nas może uderzać w tym opisie to to, że władcy Tyru, który jest tu typem Szatana brak trzech kamieni: cytrynu, ametystu i szmaragdu; kamieni symbolizujących plemiona: Lewiego, Dana i Gada. Odpowiednio, gdyby przełożyć kamienie na cnoty, które symbolizują, Szatanowi brak: mądrości, sprawiedliwości i męstwa.


Ks. Łukasz Sz.




piątek, 24 stycznia 2025

św. Franciszek Salezy o miłości.

Nasz dzisiejszy Doktor Kościoła przyszedł na świat 21 sierpnia 1567 r. w zamku Thorens w prowincji Chablais jako potomek hrabiów de Sales. Zmarł w 1622 roku jako jeden z ostatnich wielkich teologów dobry kontrreformacji. Wychowaniem religijnym syn hr. de Sales zajęła się surowa babka. To ona wyrobiła we Franciszku takie cnoty jak pokora i posłuszeństwo, ale i niezwykła łagodność, które z czasem za sprawą Bożej łaski staną się heroiczne. Franciszek w planach ojca miał zostać sabaudzkim senatorem, starannie go więc kształcił na prawnika na uniwersytetach w Sorbonie i w Padwie. Jednak we Franciszku zainteresowania wzbudziła przede wszystkim teologia. 

Autopsychoterapeuta.

Ówczesną Francję rozrywał konflikt pomiędzy hugenotami a katolikami. W Paryżu Franciszek zetknął się z naukami Jana Kalwina. Kalwinizm w odróżnieniu od luteranizmu (sam Luter również był predestynacjonistą, jednak jego współbracia byli raczej liberalnie w tej kwestii) cechowało silne akcentowanie idei podwójnej predestynacji (doktryny głoszącej, że ludzie z góry skazani są odwiecznym Bożym wyrokiem na wieczne zbawienie lub potępienie). Młody student prawa przejął się tym tak bardzo, że popadł w długo trwającą melancholię, którą to nazwą określano kiedyś po prostu depresję. Nawrócenie przyszło w moment, gdy modlił się przed obrazem Matki Bożej, nagle powziął następującą myśl: cokolwiek Bóg mu przeznaczył, on przyjmie to z dziękczynieniem, gdyż cokolwiek by to było w oczach Boga będzie dobrem. Od tego momentu Franciszek nie myślał więcej o wiecznym potępieniu (przynajmniej nie w taki sposób).

Łagodny kontrreformator.

Już jako doktor utriusque iuris przyjął święcenia kapłańskie i mimo sprzeciwu ojca, widzącego w nim przyszłego senatora Sabaudii, męża pani de Mirebel i ojca kolejnego pokolenia panów de Sales. Od razu na prośbę biskupa Genewy, Franciszek wraz z bratem Ludwikiem wyruszył jako misjonarz do swojej rodzinnej prowincji Chablais. Ówczesne Chablais, opanowane przez kalwinizm, w wyniku wojny znalazło się pod panowaniem katolickiego władcy, który zapragną zrekatolicyzować swych poddanych. gdy Franciszek przybył do Chablais, przebywało w nim 15 katolików, przeważnie cudzoziemców zleknionych i nieprzyznających się do wiary. gdy Franciszek opuścił tę prowincję było może 15 kalwinistów. Nawrócił od 35000 do 70000 ludzi (różne dane historyków). Początkowo nikt z mieszkańców Chablais nie chciał słuchać kazań Franciszka, ów zaczął więc swe kazania zamieniać na krótkie rozprawy i rozprowadzać wśród mieszkańców w formie gazet, dlatego jest też patronem dziennikarzy i prasy. Zasłynął z wielkiej łagodności czym zjednywał sobie chłopów i mieszczan kalwińskich. Zwracał się do nich prostym językiem, tak jak protestanccy pastorzy (co wielu księży miało mu za złe). Jest przez to nazwany ojcem chrześcijańskiego humanizmu.

Zasłynął w literaturze z powodu trzech dzieł: Teotyma - traktatu o miłości Bożej, Kontrowersji, ale przede wszystkim z dzieła, które ma trwałe miejsce w kanonie lektur duchowych katolików: Filotea. Franciszek mówił w sposób łagodny, słodki niczym miód o miłości, łasce, to właśnie tym zjednywał sobie tak wiele nawróconych osób.

Milość i harmonia

Co nasz święty miał do powiedzenia nowego o miłości Bożej?

W swoich rozważaniach Doktor Miodopłynny wychodził od woli, wszak miłość według klasycznej filozofii jest jej aktualizacją (Franciszek był rzecz jasna tomistą, aczkolwiek krytykował subtelności scholastyki typu rozważania o możliwej ilości aniołów mieszczących się na czubku igły). Jedna wola rządząca w człowieku wszystkimi doskonałościami, poruszeniami, uczuciami, pożądaniami, nawykami, namiętnościami jest obrazem Bożej Jedności i ładu jaki Bóg wprowadził w różnorodność stworzenia. Dla Franciszka miłość jest pierwotnym doświadczeniem duszy, wyprzedza pożądanie, rozkosz, nadzieję, nienawiść. Jednak konkretna miłość Boża, nadprzyrodzona jest najpóźniej zrodzonym w człowieku uczuciem. Tak jak Izmael został odrzucony na rzecz potomka obietnicy jakim był Izaak, tak jak Ezaw był pozbawiony błogosławieństwa na rzecz młodszego Jakuba, jak Józef został uwielbiony przez starszych braci tak jest też z Bożą miłością. Jest ona łaską, której człowiek sam o własnych siłach nie zdoła wypracować.

Wolna wola jest dla Franciszka podobna do kobiety, która może sobie dowolnie wybierać spośród zalotników, jednak gdy już z którym wejdzie w związek małżeński, musi mu się podporządkować. Tak też wola ludzka, gdy rozpozna miłość Bożą, podporządkowuje się woli Bożej. Spotkanie z Bożą miłością może nastąpić tylko w najwyższych warstwach ludzkiej duszy: w tzw. wyższym rozumie i wyższej woli, czymś co możemy utożsamić z tzw. kwiatem intelektu, opisywanym przez wschodnich ojców Kościoła. Dostęp do tego przybytku duszy jest niestety ograniczony w wyniku grzechu pierworodnego. Potrzeba więc łaski nawrócenia. Nawrócenie, opisywane w Filotei, dla Franciszka jest dwustopniowe. Pierwsze jest nawrócenie z grzechów śmiertelnych, drugie osiągane przez modlitwę myślną jest oczyszczeniem z grzechów powszednich.

Trzy cnoty teologalne, spośród których, najważniejsza jest miłość są przez Franciszka ukazywane przez pryzmat Starego Testamentu. Są one niczym Boże znaki towarzyszące Exodusowi z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Wiara, ukazująca nam w jakby w zarysie cel do którego dążymy jest niczym słup ognisto-chmurny który w nocy i w dzień szedł przed Izraelem. Po części jasny, po części ciemny niczym wiara sięgającą rąbka Bożych tajemnic. Nadzieja jest dla duszy manną, która krzepi w podróży. Wreszcie sama miłość to jakby Arka Przymierza, na czele której Jozue wprowadził Izrael do Kanaanu.

Samo poznanie człowieka jest z kolei przyrównane do Świątyni Jerozolimskiej, która posiadała trzy dziedzińce (pogan, Izraelitów i kapłanów, tzw. dziedziniec kobiet był zbudowany później) i Przybytek. Owe dziedzińce odpowiadają trzem procesom poznania: zmysłowemu (dziedziniec pogan), ludzkiej wiedzy (dziedziniec Izraelitów) oraz rozumu oświeconego wiarą (dz. kapłanów). Z kolei sam przybytek to Najwyższa część duszy gdzie następuje proste wejrzenie, odczucie umysłu i woli. Ta idea odpowiada poznaniu intuicyjnemu istot bytów, które mają aniołowie u św. Tomasza z Akwinu. Co ciekawe, człowiek s tanie pierwotnej niewinności też nim dysponował, utracił je jednak przez grzech pierworodny.

Co do samego Przybytku, tak go opisuje Franciszek: panują w nim ciemności, nie ma tam okiennic, przez które wpada światło. Nie ma więc miejsca na ludzkie rozumowanie, jest to obszar, na którym działać może tylko łaska. Jedyne światło to drzwi, przez które wchodził arcykapłan a tym promieniem świetlnym jest wiara. Arcykapłan, który jako jedyny raz do roku miał wstęp do Świętego Świętych symbolizuje proste odczucie woli Boga. Gdy wchodził do środka całe pomieszczenie okadzał, nie mógł bowiem ujrzeć w całości i prostocie Bożej chwały, to kadzenie łagodzące światło symbolizuje Prawdę, która raz ujrzana, jest natychmiast przyjmowana, zamknięte oczy arcykapłana to symbol duszy, która ujrzawszy Prawdę, chcę Ją od razu przyjąć, przylgnąć do Niej przez zaparcie się samej siebie. W środku Przybytku znajdowała się Arka Przymierza, w której znajdowały się trzy artefakty odpowiadające również trzem cnotom teologalnym znajdującym się przede wszystkim w  wyższych partiach duszy. Manna ukryta w złotym dzbanie to wiara, która pozwala nam poznać rzeczy ukryte; laska Aarona, która zakwitła to nadzieja przez której płodność przyjmujemy obietnice, których oglądać jeszcze nie możemy; wreszcie potłuczone tablice Prawa, symbolizują miłość ukrytą w przykazaniach.

Poznanie Bożej miłości w wyższych partiach duszy, póki człowiek pozostaje w ciele, powoduje jednak pewien konflikt, który św. Franciszek pokazuje na przykładzie św. Pawła. Z jednej strony, Paweł mają doświadczenie mistyczne pragnie umrzeć by przebywać z Bogiem, z drugiej rozpoznaje, że wola Boża chce aby nadal głosił tu na ziemi Ewangelię. Dlatego nasz Przybytek, nasz wyższy rozum i wola również z jednej strony pragną zjednoczenia z Bogiem przez rozumowanie zależne od wiary, z drugiej najwyższy poziom umysłu, prostym przyzwoleniem cnót teologalnych utożsamia się w wolą Boga.


Ks. Łukasz Sz.

piątek, 10 stycznia 2025

Czytamy dzisiaj fragment Ewangelii św. Łukasza, w której Jezus odczytuje na zebraniu w synagodze fragment proroka Izajasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4, 20). jednocześnie wspominamy w całym Kościele wielkiego świętego Grzegorza z Nyssy. Ostatni z tzw. ojców kapadockich. Urodził się w 335 zmarł ok. 394/395r. był bratem św. Bazylego Wielkiego, który namówił go - już wówczas wykształconego retora - do wstąpienia w szeregi duchowieństwa i zajęcia się praktykami ascetycznymi. Św. Grzegorz był kolejno biskupem Nyssy i Sebastei, ale z powodu początkowej spolegliwości a później występowania w obronie ortodoksji nie zrobił wielkiej kariery urzędniczej. Ze stolicy w Sebastei został usunięty. Dopiero po pewnym czasie doznał rehabilitacji za sprawą cesarza Gracjana. 

Podobnie jak jego dwaj starsi towarzysze Grzegorz z Nazjanzu i Bazyli Wielki występował przeciw arianom, szczególnie Eunomiuszowi. Jednak jego jedną z największych zasług dla wiary jest zdanie, które powtarzamy co tydzień w kościele: " Wierzę w Ducha Świętego Pana i Ożywiciela". Św. Grzegorz energicznie występował przeciw tzw. pneumatomachom czyli tym teologom chrześcijańskim, którzy akceptując wprawdzie bóstwo Chrystusa jedno i tożsame co do istoty z Ojcem, negowali jednak osobowy charakter (hipostazę) Ducha Świętego. Uważali Go za moc Bożą, podobnie jak dzisiaj wierzą Świadkowie Jehowy. 

Ciekawą rzeczą napsaną przez Grzegorza jest "Hexameron" czyli traktat o sześciu dniach stworzenia, według Grzegorza Wszechświat, wszelkie byty istniały już wcześniej przed stworzeniem wszystkiego w podziale na interwały czasowe. Jako dowód Grzegorz analizuje znaczenie słowa hebrajskiego bereszit, które rozpoczyna Księgę Rodzaju, oznacza ona bowiem zarówno początek jak i głowę. Wszystko było w głowie, czyli w umyśle Pana Boga nim zostało stworzone w postaci materii. Niebo i ziemia, nieukształtowana materia spowita przez ciemność jest dla Grzegorza czymś w rodzaju platońskiej materii pierwszej, z której Bóg kształtuje byty, jeden wyjątek tylko, że w przeciwieństwie do platonizmu pramateria nie istnieje wiecznie.

Był jednym z pierwszych chrześcijańskich pisarzy, którzy mówili o czymś na kształt ciemnej nocy ducha - nawrócony, oświecony chrześcijanin miał bowiem według Grzegorza wzorem Mojżesza wkroczyć na górę Synaj aby, podobnie jak Mojżesz poznawać Boże tajemnice w ciemnym obłoku niewiedzy. 

Prawdziwie niedocenionym skarbem jest jego antropologia. Doktor Kościoła mówi o wysokiej godności każdego człowieka. Jest jedynym stworzeniem o wyprostowanej postawie mającym zupełnie inną perspektywę przestrzenną od reszty stworzeń (na podobną rzecz zwrócił uwagę Mircea Eliade w swym eseju o historii idei i wierzeń religijnych). W dziele "O stworzeniu człowieka" pisał: "Człowiek ma postawę wyprostowaną, jest skierowany ku niebu i patrzy w górę. Oznacza to zdolność do rządzenia i godność królewską. Tylko człowiek jest wyprostowany, a ciała wszystkich innych stworzeń są pochylone ku ziemi, co świadczy o różnicy godności między poddanymi a stojącą nad nimi władzą".

Poprzez uczestniczenie zarówno w świecie duchowym jak i materialnym człowiek jest współuczestnikiem (gr. ho metechon) dzieła stworzenia. Pisał o tym następująco: "Człowiek został wprowadzony [na świat] jako ostatni, nie jako coś bezwartościowego odrzuconego na koniec, ale by być królem poddanych od zarania swojego istnienia". Człowiek stworzony jako ostatni, został pozostawiony na koniec nie ze względu na lichość swej natury, ale na swoją godność królewską".

Człowiek to jedyny byt, którego stworzenie poprzedziła narada: Bóg wyznaczył do jego stworzenia: wzór, cel i określił co będzie czynił. W człowieku i jego powstaniu "natura w jakiś sposób zmierzała konsekwentnie do doskonałości". Jako obraz królewskiej godności Boga człowiek podobnie jak król posiada purpurę (cnotę), ma berło (nieśmiertelność) i koronę na głowie (sprawiedliwość). Również jego najwyższa część, ta która stanowi jego istotę jest obrazem Niepoznawalnego Boga: "Któż poznał zamysł Pana? – pyta Apostoł174. A ja pytam ponadto: któż poznał własny umysł"?

Ks. Łukasz Szlak

piątek, 3 stycznia 2025

Imię naszego Pana Jezusa Chrystusa istnieje już w Pięcioksiągu w wariancie Jozue (Yehoshua) co znaczy Jahwe jest zbawieniem (inne możliwe tłumaczenia to Jahwe jest Panem. Jozue, Yehoshua został nastepnie skrócony do postaci Yeszuah. Imie to jest objawione przez Archanioła Gabriela zarówno św. Józefowi jak i Maryi. W obydwu objawieniach: Mt 1, 21; Łk 1, 31 występuje czasownik kaleseis - nadasz mu (imię). Czasownik ten wywodzi sie nie tylko od słowa kaleo, które oznacza nazywać, wołać, ale również ma związek etymologiczny z z czasownikiem gr. kaleuo, który znaczy dosłownie: rozkazać. Imię to więc jest poniekąd nakazem Niebios. ewangelista Mateusz wiążę to imię Jezus z wypełnieniem proroctwa Izajasza o narodzinach dziecka-obietnicy, któremu nadadzą imię Emmanuel, czyli Bóg z nami.

Warto zauważyć, że hebrajskie słowo imię: szem, brzmi podobnie do słowa niebiosa: szemim. Imię w Starym Testamencie, jest nie tylko czyjąś osobową nazwą, ale także wyraża istotę danej osoby, bytu. Przy drugim opisie stworzenia człowieka w Księdze Rodzaju, Bóg przyprowadza zwierzęta do Adama, aby się przekonać jakie imiona im nada - każde zwierzę otrzymało imię istota żywa. Również grzech budowniczych Wieży Babel polegał na tym, że chcąc zbudować miasto i wieżę sięgającą niebios, chcieli zdobyć imię, dzięki, któremu nie zostaną rozproszeni, pozostaną imperium na wieki.

Księgą Nowego Testamentu, która najwięcej mówi o potędze imienia Jezus są Dzieje Apostolskie. Tam imię Jezusa Zmartwychwstałego gra centralną rolę, przynajmniej do czasu procesu św. Pawła. Gdy Jezus objawia się Szawłowi, Szaweł pyta: "Kto jesteś Panie" (gr. Kyrie)? Tajemniczy Kyrios odpowiada: "Ja Jestem Jezus" (Dz 9, 5). Warto zauważyć, że zdanie Ja jestem, jest również wersją imienia Boga Jahwe objawionego Mojżeszowi w krzewie gorejącym. W naszych polskich tłumaczeniach, podobnie jak w łacińskiej Wulgacie różne zwroty greckie tłumaczone są jako "w imieniu Jezusa", "in nomine Jesu". trzeba przyznać, że jest to wielkie zubożenie treści teologicznej jakie stąd wynika, gdyż w greckim oryginale mamy kilka podstawowych wersji wzywania imienia Jezus.

Początek Dziejów Apostolskich przez kazanie św. Piotra, wygłoszone przy okazji Zesłania Ducha Świetego, przypomina o proroctwie Joela: Każdy, kto wzywać będzie imienia Pańskiego, będzie zbawiony (Dz 2, 21). Kazanie to kończy się wezwaniem skierowanym do słuchających Opoki Kościoła żydów: niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa (Dz 2, 38). Mamy tu do czynienia ze zwrotem epi to onomati (w imię), gdzie epi wskazuje na ruch z góry, z niebios, chrzest ten implikuje dar w postaci Ducha Świętego. Podobny zwrot epi tes pistei te onomati w Dz 3, 16 mówi, że wiara w to imię to przywraca siły chromemu. Wszelkie przemawianie, głoszenie, nauczanie imienia Jezusa jest określane jako interwencja z góry Dz 4, 17.18; 5, 28. 40 (epi to onomati). Jednak bezpośrednio przy opisie uzdrowienia chromego przez św. Piotra jest użyty w działaniu inny zwrot: en to onomati. Przyimek en (pol. w) akcentuje uwewnętrznione działanie imienia Jezusa. Piotr mówi: "nie ma złota ani srebra, ale co mam to ci daję, w imię Jezusa mówię ci wstań" (Dz 3, 6). Przyimek ten powtarza się również w Dz 4, 7.10. przyimek en jest także użyty w opisie polemik sw. Pawła w Damaszku (Dz 9, 28-29) akcentowane jest w tym opisie nie tyle przemawianie, nauczanie (jak w kazaniu św. Piotra) lecz osobiste, wewnętrzne przekonanie św. Pawła o Jezusie Chrystusie. Cierpienie dla imienia Jezus (gr. hyper tou Dz 5, 41; 9, 16)  jest z kolei określane ruchem skierowanym w dół, jakby imię to stanowiło swoiste brzemię. Wreszcie gdy mowa jest o chrzcie Samarytan użyty jest zwrot eis to onomati - który to zwrot w przeciwieństwie do en, który ma znaczenie czysto wewnętrzne, oznacza ruch skierowany z zewnątrz.

Na koniec mała uwaga. Egzorcyzm w imię Jezusa jest również określany jako en ti onomati (imię które jest zinternalizowane, Dz 16, 18). Mamy w Dziejach i w Ewangelii św. Łukasza dwa ciekawe przypadki, gdy ktoś nie będąc uczniem Jezusa dokonuje egzorcyzmów nad opetanymi. Co ciekawe u Łukasza 9, 49 udaje się, zaś w Dziejach 19, 13-16, gdy czynią to synowie arcykapłana żydowskiego Skewasa ponoszą porażkę. Czemu? Ewangelista opisuję, że egzorcyści nie będący uczniami egzorcyzmowali w imie Jezusa en to onomati, mieli więc to imię w jakiś sposób uwewnętrznione, przyjęli za swoje. W Dziejach synopwie Skewasa używali imienia Jezus do zaklinania gr. horidzo, dosłownie próbowali oddzielić złego, rozkazywać mu traktując imię Jezusa niejako na sposób magiczny.


Ks. ŁSzlak