wtorek, 30 listopada 2021

Kazanie na I Niedzielę Adwentu

Teksty Mszy I Niedzieli Adwentu w starym rycie to istne cudo dla życia wewnętrznego. Introit, Offertorium oraz Liturgia Słowa mówią nam o człowieku, który ma stanąć przed Sądem Ostatecznym, który przychodzi. Kolekta, Secreta i Postcommunio ukazują nam proces uświęcenia człowieka. Muszę przyznać, że wielką stratą nowej Mszy jest pozbycie się części spośród tych tekstów adwentowych.

Introit i Offertorium mówią nam: "Non erubescam" (Nie zawstydzę się). Kluczowym na Sądzie okaże się postawa wstydu. I wedle tego klucza ludzie dzielą się na dwie kategorie. Nie na świętych i grzeszników, gdyż ci pierwsi przychodzą z Panem Jezusem sądzić. Nie na czarnych i białych, nie na starych i młodych. Dzielą się na tych, którzy już zawstydzili się bo znają doskonale swe grzechy, pokutują już za nie, bądź żałują ich; oraz tych, którzy dopiero się zawstydzą, gdy grzechy ich wyjdą na jaw, gdyż wcześniej były zakryte przez złośliwość, kłamstwo i obłudę. To są wierni, ci którzy nie zawstydzą się, gdyż znają doskonale samych siebie. Odnosi się do tego i fragment Ewangelii łukaszowej: "A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha", dosłownie greckie słowo anakypsate oznacza - wyprostujcie się. Postawa oznaczająca odwagę i nadzieję, nie lęk, wstyd, postawa zupełnie różna od Adama i Ewy po grzechu pierworodnym, gdy skryli się z przed Bogiem.

Mamy następnie w Ewangelii dwa razy użyte słowo "widzicie", (łac. videte, videritis) w przypowieści o drzewie figowym, o którym mówi Jezus. W oryginale greckim  św. Łukasz zastosował tu dwa słowa z greki: blepo, eido. Pierwsze słowo znaczy wzrok w sensie materialnym, drugie tworzy to samo źródło co słowo idea. Oznacza widzenie powiązane z oglądem intelektualnym, z poznaniem. Uczniowie Pana mają wpierw patrzeć zmysłowo, zbierać fakty, następnie wyciągać wnioski duchowe z rzeczywistości. "Gdy zobaczycie, że to wszystko się dzieje", my już obserwujemy to, ale nie wyciągamy z tego jakichś wniosków millenarystycznych. Za św. Augustynem stwierdzamy, że czasy ostateczne już nastały. Jezus mówi, że stanie się to w tym pokoleniu i istotnie stało się. Świątynia została zburzona. I mimo tego, że Pax Romana trwał, Jezus nie pomylił się mówiąc "nie przeminie to pokolenie, aż się to stanie". Św. Łukasz używa tu czasu con. aoristii, czynności wprawdzie dokonanej, ale pamiętajmy, że aoryst jest czasem nieokreślonym,  nieograniczonym (jak wskazuje sama nazwa a-oristos). To wszystko już się dokonało i trwa w naszych czasach, nie jest ograniczone przez ścisłe ramy czasowe.

"Uważajcie na siebie". Antidiotum na lęk i zaskoczenie w czas Paruzji ma być uwaga (gr. prosoche). Coś co było istotnym elementem filozofii stoickiej. Stoicy poprzez uwagę skierowaną do wewnątrz medytowali nad wszelkim fatum, które mogło spotkać człowieka: życie i śmierć, zdrowie i choroba, bogactwo i bieda. W ten sposób przyjmowali los z obojętnością, dzięki czemu byli szczęśliwi jak Zeus i unikali cierpienia. Ta uwaga (gr. prosoche) przeniknie również do chrześcijańskiej myśli, u św. Bazylego przybierając postać rachunku sumienia. To jest drodzy Bracia ni Siostry nasza duchowa broń na czasy ostateczne, ta rozprawa z samym sobą i swoimi grzechami pozwala nam stanąć wyprostowanymi w Dzień Sądu.

Rachunek sumienia codzienny, ogólny i szczegółowy, w szczególności taki, który zgodnie z zasadą agere contra pozwala nam rozwijać życie duchowe i cnoty, jest narzędziem rozwoju duchowego, który opisują modlitwy mszy I Niedzieli Adwentu. Kolekta mówi: Excita, quesumus, Domine potentiam tuam", "Wzbudź swą potęgę o Panie". Skoro mówi wzbudź, znaczy, że jest uśpiona. Wydaje się, że nie chodzi tu o o moc, która jest bezpośrednio w Bogu. Chodzi o tę moc Boga, która jest w nas i śpi. Jest w nas na mocy sakramentu chrztu. Jak stwierdził w Summie św. Tomasz z Akwinu, każdy człowiek ochrzczony posiada w duszy wszelkie cnoty powiązane z życiem wewnętrznym. Posiada je in potentia, w możności, czyli inaczej mówiąc w mocy. Potrzeba je tylko wyprowadzić do aktu. W jaki sposób? Można zażartować, że w taki sam sposób w jaki grzeszymy - przez uczynki, powtarzanie ich do tego stopnia, aż staną się w nas zwyczajem, jak grzech staje się przez powtarzanie nałogiem. Warto tu zaznaczyć, że u starożytnych filozofów cnota (gr. arete) znaczyła pierwotnie ćwiczenie fizyczne, trening (Nb. u św. Pawła dosyć częstym motywem są porównania do sportu).

Rozpocząwszy to życie wewnętrzne 'trenowania' cnót w Secrecie mamy zaznaczony pewien postęp duchowy. Człowiek oczyszcza się, zbliża się powoli do swego Stwórcy. Przyjąwszy Ciało Chrystusa Postcommunio mówi nam o zjednoczeniu z Chrystusem. Wchodzimy do Świątyni, do miejsca Świętego Świętych: "Suscipiámus, Dómine, misericórdiam tuam in médio templi tui", "Obdarz nas, Panie Swoim miłosierdziem w pośrodku Twojej Świątyni". Więcej światła na to zdanie rzuca List do Hebrajczyków: "Wprawdzie także i pierwsze [przymierze] miało przepisy służby Bożej oraz ziemski przybytek. Był to namiot, w którego pierwszej części zwanej [Miejscem] Świętym, znajdował się świecznik, stół i chleby pokładne. Za drugą zaś zasłoną był przybytek, który nosił nazwę "Święte Świętych". Posiadało ono złoty ołtarz kadzenia i Arkę Przymierza, pokrytą zewsząd złotem. Znajdowało się w niej naczynie złote z manną, laska Aarona, która zakwitła, i tablice Przymierza. Nad nią zaś były cheruby Chwały, które zacieniały przebłagalnię, o czym szczegółowo nie ma potrzeby teraz mówić. Tak zaś te rzeczy były urządzone, iż do pierwszej części przybytku zawsze wchodzą kapłani sprawujący służbę świętą, do drugiej zaś części jedynie arcykapłan, i to tylko raz w roku, i nie bez krwi, którą składa w ofierze za grzechy swoje i swojego ludu. Przez to pokazuje Duch Święty, że jeszcze nie została otwarta droga do Miejsca Świętego, dopóki istnieje pierwszy przybytek", (Hbr 9, 1-8).

 Dostęp do tego miejsca Najświętszego zapewnia Ciało Chrystusa, które spożywamy:

 "Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje (Hbr 10, 19-20. Zobaczcie drodzy Bracia i Siostr, na wielką godność i tajemnicę eucharystii. W Starym Przymierzu raz do roku arcykapłan mógł wejść do Świętego Świętych. W Nowym Przymierzu może to uczynić każdy z nas, na każdej Mszy Świętej. 

 

xłszlak

Apostoł Andrzej

Apostołowie Piotr i Andrzej, bohaterowie dzisiejszej Ewangelii symbolizują dwa ważne aspekty kroczenia Drogą Pana: stałość i odwagę. Imię Piotra - Kefas znaczy skała; imię Andreas - mężny. W życiu obydwu braci te dwa aspekty Drogi Pańskiej uwidaczniają się w ich posługiwaniu. Ideę stałości ujrzymy z łatwością w wielu psalmach:

"Bądź dla mnie skałą schronienia,
warownią, która ocala.
Ty bowiem jesteś moją skałą i twierdzą,
kieruj mną i prowadź przez wzgląd na swe Imię". 

9Ps 31, 3-40).

"Bóg jest dla nas ucieczką i mocą: łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach. Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza. 

[...] Bóg jest w jego wnętrzu, więc się nie zachwieje" 

(Ps 46, 3.6)

"Bóg w jego zamkach
okazuje się obroną. 

Oto bowiem złączyli się królowie

i razem natarli.

Zaledwie ujrzeli, zdrętwieli,
zmieszali się i uciekli".

(Ps 48, 4-6).

Oto cały motyw twierdzy, skały, stałości na czym polega istota wiary. To właśnie jest znaczeniem słowa hebrajskiego Amen, które wypowiadamy na zakończenie każdej modlitwy. Na katechezach tłumaczymy to słowo: niech tak się stanie, ale właściwie należałoby to przetłumaczyć - tak j e s t. W Piotrze jako skale znajduje tu swe wypełnienie idea stałości, gdyż Piotr w Dziejach Apostolskich był rzeczywiście dla braci opoką.

Rola jego brata apostoła Andrzeja wydaje się w ewangeliach mniejsza. Andrzej jest kilkukrotnie wymieniany w katalogach apostołów. W scenie rozmnożenia chleba pierwszy wskazuje na chłopca, który posiada cokolwiek. Rola Andrzeja jest jednak równie istotna. To on jako pierwszy z św. Janem rozpoznaje w Jezusie Mesjasza, wskazanego przez św. Jana Chrzciciela. Jest to istotne o tyle, że liczba dwa oznacza w Biblii świadectwo. Jedynie oni słyszeli to proroctwo Jana chrzciciela. To Andrzej ma odwagę wyznać tę wiarę jako pierwszy do Piotra; "Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» - to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa" (J 1, 41-42). Andrzej, zgodnie ze znaczeniem swego imienia, wykazał się odwagą śmiałością, czymś co jest cechą każdego wyznania wiary. Warto nadmienić, że Andrzej używa tam słowa heurekamen, tego samgo, którego użył Archimedes przy odkryciu prawa hydrostatyki. 

Tę postawę męstwa i śmiałości znajdziemy w historii Jozuego. Bóg zachęca Izraelitów, którym przewodził Jozue: "Raq hazaq" - bądź dzielny i mężny (Joz 1, 9). Fraza ta powtarza się w Księdze Jozuego kilkakrotnie. Dzięki temu męstwu i śmiałości Jozue podbił Ziemię Obiecaną.

Św. Andrzej jest patronem Kościoła Wschodu. Wedle tradycji był pierwszym biskupem w Bizancjum, miał również wedle legendy znaleźć się na ziemiach ruskich. Papieże Jana Paweł II i Benedykt XVI często podkreślali, że Kościół może wiele zaczerpnąć ze Wschodu, że Europa musi oddychać obydwoma płucami. Istotnie dziś brakuje nam zachodnim chrześcijanom tego męstwa i śmiałości Andrzeja, aby być sobą. Tożsamość katolików kuleje.

sobota, 27 listopada 2021

Uwaga. Homilia na sobotę XXXIV tydzień Okresu Zwykłego.

"Jezus powiedział do swoich uczniów: "Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask" (Łk 21, 34). Co znaczy, że mamy uważać? Jak katolik powinien to czynić? Jak winien czuwać i modlić się w każdym czasie?

Obecnie mamy wiele propozycji modlitwy nieustannej, dostosowanej nawet do życia w świecie. Tymczasem warto zwrócić uwagę na kontekst kulturowy słowa: uważajcie (gr. prosechete). Jak zaznacza wybitny francuski filozof i historyk Pierre Hadot, słowo prosoche jest jednym z podstawowych terminów dla filozofii stoickiej.

Ta uwaga wiąże się z ćwiczeniem pamięci (meme) i medytacją (melete). Warto zaznaczyć jednak, że Grecy i Rzymianie inaczej rozumieli medytację. Podczas, gdy we współczesnym świecie kojarzy nam się medytacja ze wschodnimi technikami mantrowania, w starożytności melete (meditatio) to było ćwiczenie retoryczne, przyswojenia tekstu, także proste uważne czytanie. Bliżej jest więc tej medytacji do tego co w Kościele Katolickim określamy jako rozmyślanie, czy też medytacja chrześcijańska. Jest to więc medytacja typu dyskursywnego, brak w niej koncentracji na powtarzaniu jednej sylaby czy zdania, co jest charakterystyczne dla hinduizmu i buddyzmu (Warto zaznaczyć, że do 6. głównych prawd Gautama Budda doszedł przez dyskurs właśnie).

Melete polega np. na rozmyślaniu o trudach życia, świata, aby nie być zaskoczonym gdy przyjdą na nas. Choroba, cierpienie, śmierć, bieda. Wszystko to i tak nie zależy od nas, a przyjdzie na nas. Nie jest to wszystko złem, jak stwierdzą uczniowie Zenona z Kition. Człowiek przez taki dialog ze sobą, drugim, pisanie, czytanie porządkuje wewnętrznie swoje myśli. Jest to w pewnym sensie terapia słowem. Warto zaznaczyć, że podobne podejście możemy spotkać u św. Augustyna w dziele "O Porządku". Zło nie istnieje, stwierdzi Augustyn, ze względu na to, że ostanie słowo będzie miała Boża Opatrzność, która wiedzie wszystko do dobra. 

Podobne ćwiczenia praktykowali epikurejczycy i neoplatonicy.Wraz z przejęciem filozofii klasycznej przez chrześcijan, ćwiczenia te zostaną ochrzczone. Św. Klemens z Aleksandrii (II w po Chr.) czy Diadoch z Fotyki używają w swoich pismach pojęcia prosoche, jako istotnego elementu życia duchowego. Dla św. Bazylego Wielkiego prosoche będzie już związane z czymś co my znamy jako rachunek sumienia codzienny. Dojrzałą formę zyska on oczywiście u św. Ignacego z Loyoli (XVI w.) w "Ćwiczeniach Duchownych". Pozwolę sobie zacytować:

Rachunek sumienia "zawiera w sobie trzy pory i dwukrotne rachowanie się z sobą

Pora pierwsza: Rano, zaraz przy wstawaniu z łóżka, powinien człowiek postanowić sobie wystrzegać się pilnie tego określonego grzechu lub tej wady, z której chce się poprawić i wyleczyć.

Pora druga: Po obiedzie. Powinien człowiek prosić Boga o to, czego chce, a mianowicie o łaskę przypomnienia sobie, ile razy upadł w ten grzech określony lub w tę wadę, i o łaskę poprawy na przyszłość. Potem niech zrobi pierwszy rachunek sumienia, żądając od swej duszy zdania sprawy z tej rzeczy określonej i postanowionej, tj. z tego, z czego chce się poprawić i wyleczyć. Niech zatem przechodzi w myśli godzinę po godzinie lub poszczególne pory dnia, poczynając od godziny wstania aż do godziny i chwili tego rachunku sumienia, i niech zaznaczy na pierwszej linii podanego niżej rysunku tyle kropek, ile razy upadł w określony grzech lub w wadę. Następnie niech ponownie postanowi poprawić się aż do najbliższego rachunku sumienia, który ma odprawić.

Trzecia pora: Po kolacji. Odprawi się drugi rachunek sumienia podobnie przechodząc godzinę po godzinie od pierwszego rachunku aż do obecnego. Na drugiej linii tegoż rysunku zaznaczy się tyle kropek, ile razy upadło się w określony grzech lub w wadę" (ĆD 24-26).

Niby tak niewiele, ale trzeba przyznać, że to właśnie dzięki tej metodzie jezuici doszli do tak wielkiego znaczenia. Dziś uczą rachunku sumienia nawet biznesmenów. Św. Ignacy po swym nawróceniu i pozbyciu się skrupułów czynił rachunek sumienia co godzinę... Dla nas ta krótka refleksja nad swoim życiem trzy razy w ciągu dnia w zupełności wystarczy. "Ów" Dzień nas nie zaskoczy.

 

piątek, 26 listopada 2021

Pan Jezus nie pomylił się. Homilia piątek 34 tygodnia Okresu Zwykłego.

Przyjście Królestwa Boga jest zapowiedziane z końcem czasów. Mała ciekawostka, że poniekąd może być związane z początkami cywilizacji. To właśnie na początku Sumeryjskiej Listy Królów jest napisane, że Królestwo Boga zstąpiło na ziemię w mieście Eridu, jako pierwszy władca widnieje tam niejaki Alulim mający panować bagatela - 28 000 lat. Jego Apkallu (mędrzec, kapłan, mag?) był zaś Adapa - postać mająca niezwykle podobne cechy wspólne z biblijnym Adamem, który szukał nieśmiertelności lecz w zamian sprowadził na ludzi nieszczęście. Jk wiemy pisarze biblijni wiele zaczerpnęli z mitologii antycznego Bliskiego Wschodu, być może jest jakiś związek miedzy Adamem a sumeryjskimi bohaterami. Jest tak czy nie, jednak z całą pewnością możemy stwierdzić, że Bóg tworzy świat przez zstąpienie swego królestwa i kończy istnienie świata w podobny sposób.

"Jezus mówi, że nie przeminie to pokolenie, aż się to stanie" (Łk 21,31), co ma się stać? Przede wszystkim mowa na początku rozdziału 21 Ewangelii Łukasza o zburzeniu świątyni, dalej o wojnach, katastrofach i powtórnym przyjściu na obłokach. I rzeczywiście chrześcijanie do III w. po Chr. interpretowali to w taki sposób, że oczekiwali lada dzień Paruzji (np. montaniści). Ta jednak nie nadeszła. My żyjemy w czasach niepokojów, gdzie znowu podnoszą się głosy wieszczące koniec świata. Jak rozumieć te słowa Pana o Paruzji? Wydaje się, że kluczowym jest czas czasowników "przeminie" i  "stanie się". Otóż jest tam użyty aoryst w różnych stronach. Aoryst jest czasem, który był obecny w języku praindoeropejskim, w grece, sanskrycie czy staropolskim. Jak sama jego nazwa wskazuje jest to a-oristos, czyli czas wyrażający coś nieokreślonego, nieograniczonego. Przyjście Królestwa zacznie się więc już i ten proces będzie trwał bliżej nieokreślony. Przełóżmy to na słowa Jezusa. Świątynia rzeczywiście została zburzona w roku 70. przez Rzymian pod wodzą Tytusa, gdy pokolenie, które słuchało słów Ewangelii jeszcze żyło. Dzieje ludzkie trwają nadal pełne wojen i kataklizmów. Trzeba przyznać rację św. Augustynowi, że tak naprawdę my cały czas żyjemy w czasach ostatecznych, które zaczęły się w roku 33, gdy Chrystus umarł, zmartwychwstał i zesłał Ducha Świętego.

wtorek, 16 listopada 2021

Marcin Luter i Al-Ghazali. Dlaczego islam nigdy nie doświadczy reformacji?



Islam jest piękną religią, cokolwiek nie mówiliby neokonserwatyści, okcydentaliści i inni wrogowie muzułmanów. Religią, która wywołuje wielki podziw. Piękno tej religii leży w jej sile i żywotności. Islam podbija Zachód jego wyznawcy mieszkają w największych miastach Zachodu, ale co ciekawe, przy tym wszystkim islam nie zmienia się. Wobec aktów terroryzmu, konfliktów zbrojnych o charakterze religijnym, wielu myślicieli, ludzi kultury i polityków rozważa cały czas kwestię: czy islam da się zreformować? Czy da się stworzyć z niego religię akceptującą zachodnie wartości: indywidualizm, demokrację, prawa człowieka etc. Czy pojawi się w islamie sunnickim ktoś na kształt doktora Marcina Lutra? Dużo faktów z historii islamu wskazuje na to, że nie...

Musimy najpierw dokonać porównania tej religii z chrześcijaństwem i judaizmem. Wszystkie bowiem trzy religie pochodzą ze wspólnej semickiej matrycy, są religiami abrahamowymi. Zachodnie chrześcijaństwo jest tak naprawdę religią nieustannie reformującą się od czasów papieża Hildebrandta. Katolicyzm pozostał przy tym wszystkim tradycyjny (głównie poprzez tradycję apostolską). Marcin Luter oderwał w znacznej części chrześcijaństwo od tradycji apostolskich, chociaż zapewne sam by stwierdził, że oderwał je od 'pogańskich' tradycji kościoła rzymskiego. W każdym razie protestantyzm jest czymś zupełnie różnym od tego co określamy Kościołem epoki soborów, gdzie kształtowała się Tradycja i tradycje. Cociaż tradycjonalistyczne i konserwatywne odłamy katolicyzmu, nie mają obecnie wpływu na całościowy charakter Kościoła katolickiego, a nawet są zwalczane, jednak trzeba zaznaczyć, że cały czas od Soboru Watykańskiego II tradycja apostolska została jednak nienaruszona w swej istocie. Prawosławie pozostaje zasadniczo tradycjonalistyczne w charakterze, chociaż w cerkwi greckiej, a w szczególności w patriarchacie Konstantynopola widać też tendencje reformistyczne. Jednak to raczej patriarchat Moskwy i Wszechrusi nadaje ton prawosławiu, należy sie spodziewać, że cerkiew pozostanie przy swojej tradycji. Od czasów reformacji zachodnie chrześcijaństwo (zwłaszcza protestantyzm) jest związane z nowoczesnością. Co więcej, możemy stwierdzić z całą pewnością, że jest również jej twórcą (zob. Max Weber). 
 
Obecnie na Zachodzie katolicyzm i protestantyzm dążą do zatarcia różnic dogmatycznych i wydaje się, że zagadnienia dogmatów i tradycyjnej moralności ustąpiły czemuś na kształt tworzenia organizacji o charakterze społeczno-charytatywnym. Judaizm jest pod wieloma względami podobny w tej mierze do chrześcijaństwa. Posiada odłamy tradycjonalistyczne, orientalne jak i konserwatywne, i reformowane. Spowodowane jest to rzecz jasna tym, że religia ta ostatnie 1700 lat koegzystowała z dominującym w Europie chrześcijaństwem. Jak zaznacza Samuel Huntington jest to religia, której sposób życia plasuje ją w ramach cywilizacji Zachodu, a więc mniej lub bardziej do pogodzenia ze wspóczesnym liberalizmem, tak samo jak zachodnie chrześcijaństwo.

Islam przeciwnie do chrześcijaństwa jest obecnie najbardziej ekspansywną religią na świecie a liczba jego wyznawców już chyba przewyższa liczbę katolików na całym świecie. Religia proroka Mahometa zawiera w sobie świat arabski, turecki i dalekowschodni. Z punktu widzenia geopolitycznego posiada wiele tradycji imperialnych, dodatkowo znaczna część świata muzułmańskiego czuje się upokorzona wieloletnią dominacją Zachodu utożsamianego z chrześcijaństwem.  

Dlaczego chrześcijaństwo i islam tak bardzo się poróżniły? Islam jest często utożsamiany z fanatyzmem religijnym, militaryzmem, europejskie chrześcijaństwo z humanitaryzmem, liberalizmem i ustępliwością. W jaki sposób religie wyrosłe z jednego pnia ojca Abrahama, stały się cywilizacyjnymi wrogami.

Luter i Al-Ghazali

By odpowiedzieć na to pytanie warto porównać dwie postacie reformatorów jednej i drugiej religii: Marcina Lutra i Al-Ghazalego. Wprawdzie dzieli ich ok. pół tysiąclecia, ale obydwaj myśliciele religijni mieli wspólne założenie: odrzucenie filozofii, racjonalizmu na rzecz wiary. Mimo tego wspólnego założenia owoce działania tych dwóch duchownych były rażąco różne. Modernizm jest nieślubnym dzieckiem Lutra, Al-Ghazali ugruntował tradycjonalizm islamu. 

Myśl Lutra wyrósła na uniwersytetach europejskich, na których od pewnego czasu przewagę zaczął zdobywać woluntaryzm Jana Dunsa Szkota i Wilhlema Ockhama. To właśnie ci filozofowie na pierwszym planie postawili wolę Bożą niczym nie ograniczoną, nawet naturą i prawami natury, które sam Bóg stworzył. Wola Boża może wszystko. Luter w szczególności oburzał się na rozróżnianie przez scholastykę woli Bożej, konieczności jako: absolutnej i relatywnej. Uważał to za bluźnierstwo. Poniższy nieco groteskowy fragment polemiki ze scholastyką ze słynnego kazania Lutra: "O niewolnej woli" najlepiej ilustruje te tendencje:

„Koniecznością następstwa” (=koniecznością względną) nazywają to, – by rzec to tak z grubsza – że „Jeżeli Bóg czegoś chce, to jest rzeczą konieczną, by to się stało, lecz nie jest rzeczą konieczną, by było to, co się dzieje. Jedynie Bóg bowiem istnieje z konieczności, wszystko inne może nie istnieć, jeżeli by Bóg chciał. Tak więc mówią – działanie Boże jest konieczne, jeżeli On będzie chciał, lecz że sam czyn nie jest konieczny. Do czego zaś doprowadzają tymi igraszkami słownymi ? Wiadomo, że do tego, iż rzecz uczyniona nie jest konieczna, to znaczy, nie ma koniecznej istności, to zaś mówić, nie jest niczym innym, jak że rzecz uczyniona (= stworzenie) nie jest Bogiem samym. Niemniej pozostaje przy tym, iż każda rzecz dzieje się z konieczności, jeżeli działanie Boże jest konieczne albo jeżeli zachodzi konieczność następstwa (konieczność względna), jakkolwiek bądź by już uczyniona nie istniała z konieczności, to znaczy, nie była Bogiem, nie miała koniecznej istności. Jeżeli bowiem ja powstaję z konieczności, to mało mnie wzrusza, iż moje istnienie lub moje powstawanie jest zmienne, niemniej powstaję jako ów mogący być innym i jako ów zmienny, ja, który nie jestem tak konieczny jak Bóg. Dlatego te ich igraszki słowne, że „wszystko dzieje się z konieczności następstwa (z konieczności względnej) lecz nie z konieczności tego, co następuje (z konieczności absolutnej)” do niczego innego nie prowadzą jak do tego, iż „wprawdzie wszystko dzieje się z konieczności (= tak iż inaczej być nie może), lecz gdy się już tak stanie, to nie jest „Bogiem samym”. 

W powyższym fragmencie, Luter sprzeciwia się jakiemukolwiek ograniczaniu Bożej woli prze ówczesnych filozofów scholastycznych, którzy prezentują coś co można określić jako chrześcijański arystotelizm XVI w. bynajmniej nie jest to myśl św. Tomasza. W tej teorii woluntarystycznej, stworzonej przez franciszkańskich filozofów, nie ma miejsca na wolę człowieka, autonomiczną w ramach woli Pana Boga. Ta ostatnia dla Lutra ma charakter absolutny i niekwestionowany. W imię czystej wiary  Luter odrzucił nie tylko tradycję kilkunastu wieków patrystycznej i scholastycznej metody egzegezy Pisma, a także sam autorytet władzy Kościoła i Magisterium. Doktor Luter był więc wprost fideistą. Za jego przykładem poszli inni reformatorzy. Jednak odrzucenie autorytetu rozumu nie występowało u nich tak silnie, bądź wcale. Kościół ewangelicki, którego założeniu Luter patronował, nie nosił piętna czystej nauki Lutra. Za pośrednictwem Filipa Melanchtona i innych  do głosu doszły prądy bardziej umiarkowane. Protestantyzm w wersji luterańskiej i angielskiej będzie przyczyną powstania nowoczesnych filozofii Hume'a, Kanta, Locke'a. Z czystego fideizmu luterańskiego nie pozostanie prawie nic w religii protestanckiej, może poza epigonami w postaci części charyzmatyków rodem z Azzusa Street. Luter został wykorzystany do tego by w miejsce władzy pasterskiej Kościoła i Magisterium, postawić liberalizm i rodzącą się nowoczesność wraz z jej filozofią i racjonalizmem, którego tak bardzo nienawidził. Główna przyczyna tego stanu rzeczy leży w zalążku liberalizmu, którym jest indywidualny osąd sumienia - teoria utworzona przez samego Lutra. Bez tego nie byłoby nowoczesności.

Al-Ghazali (XI w. po Chr) był z kolei jednym z najbardziej wpływowych myślicieli islamu, reformator, sufi i uczony w wielu dziedzinach. Prywatnie był pobożnym sufim, derwiszem (wędrownym pustelnikiem) i mistykiem (pod koniec życia osiągnie stan mistyczny, który się nazywa fana'). Podobnie jak Luter był deterministą i piewcą absolutnej woli Boga. Wśród jego dzieł jest jedno niezwykle ważne dla niniejszego tematu: "O sprzecznościach filozofów", w którym polemizował z osiągnięciami Awicenny i jego uczniów i poglądami na temat wieczności świata, neoplatońskiej epistemologii i duszy ludzkiej. W jego metafizyce nastąpił triumf wiary nad rozumem. Al-Ghazali spowodował odrzucenie wielkiego cywilizacjo-twórczego narzędzia jakim była w średniowieczu filozofia Arystotelesa i jego komentatorów. Po Al-Ghazalim nastąpił Awerroes, który swym prymatem rozumu nad wiarą więcej zaszkodził Zachodowi niż Wschodowi, mimo wielkich osiągnięć pod koniec życia został odrzucony przez świat islamski. Po nim jedynym większym 'filozofem' był ibn Chalduna, był on jednak bardziej filozofem dziejów czy historykiem niż metafizykiem. Przyjął fatalistyczną wizję dziejów, co wskazuje na wpływ Al-Ghazalego. Filozofia nie rozwinęła się w cywilizacji islamskiej tak jak w chrześcijańsko-klasycznej. Obecnie nowoczesność jest wrogiem tradycjonalistycznego islamu, nie ma widoków by ideologia liberalna, czy modernistyczna wpływała w jakikolwiek sposób na tę religię. Epizod ze słynnym myślicielem Tariquiem Ramadanem, który miał reformować islam europejski, okazał się niewypałem ze względu na jego niemoralne prowadzenie się.

Próbka poznania religijnego, mistycznego  według Al-Ghazalego wygląda następująco w tej opowieści o charakterze apokryficznym: 

"Imam Al-Ghazali przytacza tradycję zaczerpniętą z życia Isy Ibn Mariam, czyli Jezusa syna Maryi.
Pewnego dnia Isa zobczył grupkę ludzi, którzy smutni siedzieli na przydróżnym murku.
- Co wam dolega? - spytał.
-Staliśmy się tacy przez strach przed piekłem.
Poszedł dalej i zobaczył kolejną grupkę ludzi, którzy wyglądali na zrozpaczonych.
- Co wam dolega? - spytał.
- Staliśmy się tacy przez pragnienie raju.
Zostawił ich i dotarł do trzeciej grupy. Sprawiali wrażenie ludzi, którzy wiele wycierpieli, ale ich twarze promieniowały radością.
- Czemu zawdzięczacie swoje szczęście? - spytał.
- Duchowi Prawdy. Zobaczyliśmy rzeczywistość i przestaliśmy zważać na przyziemne cele.
- Oto ludzie, którzy w dniu Sądu Ostatecznego znajdą się w obecności Boga - powiedział Isa." Cyt za: I. Shah, "Droga Sufich", s. 53.

W tych samych czasach życia Al-Ghazalego chrześcijaństwo również prowadziło podobne spory dialektyków i antydialektyków (zwolenników i przeciwników dominacji filozofii). Stanowisko podobne Al-Ghazalemu zajmowali przecież wielcy święci i uczeni: Piotr Damiani czy Bernard z Clairvaux. Również tworzący w II w. po Chr. Tacjan Syryjczyk, był wrogiem greckiej filozofii i piewcą Orientu. Nie mieli oni jednak wpływu na to co w chrześcijaństwie stanie się w XIII w. Choć wiele twierdzeń filozofii zostanie w 1277 r. potępionych przez biskupa Stefana Tempiera, kanclerza Uniwersytetu w Paryżu, filozofia i tak zdominuje następnie Europę.


Wniosek końcowy jest następujący: podobny z intencji proces zwalczania filozofii racjonalistycznej w islamie i w chrześcijaństwie zachodnim przez religijnych reformatorów doprowadził do skrajnie różnych procesów. Na Zachodzie do epoki nowożytności i modernizmu, która zlaicyzowała świat, natomiast na wschodzie do utwierdzenia tradycyjnej religii. Czemu? Może na zakończenie taka mała sugestia. Czyżby dlatego reformy chrześcijaństwa i islamu różniły się ze względu na typ życia duchowego reformatorów? Al-Ghazali był prawdziwym mistykiem, aktywnym członkiem mistycznego ruchu sufich, zaś Luter mnichem, który życie czynne (nauczanie) postawił nad kontemplacją, z której winna czerpać jego nauka?

xłszlak

 

piątek, 5 listopada 2021

Czy ucisk ze strony korporacji i państw uratuje Kościół?


Obserwujemy współcześnie kilka tendencji. Po pierwsze rozrost międzynarodowych korporacji, które jak pokazały wybory w USA mogą mieć wpływ na wybór prezydenta największego mocarstwa świata. Już kilkanaście korporacji ma większy budżet niż niektóre państwa Europy. Same państwa również dzięki pandemii koronawirusa rozszerzają swe kompetencje kosztem wolności i praw obywatelskich. Politologowie i socjologowie przewidywali taki kierunek w związku z kryzysem ekonomicznym, aczkolwiek pandemia przyspieszyła ten proces. Większość państw zachodnich wykazała swoją wyższość i siłę nad kościołami i wspólnotami wierzących ograniczając kult. Jednak czy paradoksalnie zwiększający się ucisk może powodować w dalszej perspektywie rozwój kultury duchowej?

Pozytywną odpowiedź zawarł w swoim dziele Feliks Koneczny. W Cywilizacji Bizantyńskiej skupił się na opisie konsekwencji rozrostu fiskalizmu i biurokracji - głównie w Egipcie, skąd plaga ta rozlała się na cały świat rzymski w postaci bizantynizmu. Od czasów Augusta Egipt był prowincją cesarską o własnym statusie, służącym głównie eksploatacji. Ludność Egiptu była podzielona na odrębne klasy: Rzymian, Greków i rodowitych Egipcjan Grecy byli często wykorzystywani do zarządzania prowincją, płacili mniejsze podatki niż Egipcjanie. Ci ostatni byli przypisani do roli i spoczywały na nich wszelkie ciężary podatkowe. Coraz większe ciężary nakładane na chłopów i rzemieślników, których nie można było normalnie znieść zasiliły znacznie rodzący się ruch monastyczny. Nie bez przypadku Egipt jest ojczyzną monastycyzmu i anachoretyzmu. Wielu adeptów życia mniszego uciekało na pustynię do klasztorów i pustelni, gdyż tam byli wolni od ucisku świata. Tak postąpił Antoni Wielki. Najpierw sprzedał i rozdał własny majątek, po czym udał się na pustynię.

Model fiskalizmu i biurokracji, który według Konecznego, pod koniec III w. po Chr. z Egiptu przenoszono na całe Imperium , wpłynął na rozrost ośrodków życia mniszego w całym basenie Morza Śródziemnomorskiego. Nie możemy oceniać oczywiście motywacji powołań mniszych w starożytności z czystych pobudek materialnych, gdyż kultury dawne były bardziej otwarte na życie duchowe, ale nie da się zaprzeczyć, że rozrost instytucji państwowych, usztywnienie ram społecznych spowodowało ucieczkę do Kościoła - wspólnoty autonomicznej, wolnej, zwłaszcza w aspekcie monastycznym. Jeżeli dziś szanse na wielką karierę biznesową, zbudowanie rodziny są ograniczane przez korporacje i państwo, należy pilnie badać powołania, które są w bogatych krajach Zachodu, gdzie życie monastyczne zdaje się wybudzać, czy za kilka dekad nie powtórzy się scenariusz z IV w po Chr? Nic tak nie ożywia Kościoła jak życie kontemplacyjne.

xłszlak