wtorek, 17 października 2023

Dwie drogi, dwa rodzaje dóbr.

 Komentarz czwartek po Popielcu.

Wedle teologii św. Augustyna są na świecie dwa rodzaje dóbr: frui oraz uti. Te które należy pożądać - dobra duchowe i te których należy używać - materialne. Ze względu na grzech pierworodny moc intelektu i wolnej woli została krańcowo osłabiona, człowiek nie jest w stanie rozpoznać właściwych dóbr, które powinien pożądać i delektować się nimi. Zamiast duchowych, pożąda i delektuje się materialnymi, co rodzi w nim zło, brak w bycie.

Z powodu grzechu pierworodnego nie jesteśmy przeto w stanie, sami z siebie, wypełnić nakazu Mojżesza z dzisiejszego czytania: „Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, zachowywać Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść” (Wj 30, 15-16). Tak naprawdę bodajże tylko patriarchowie Henoch i Noe, zostali w Biblii określeni jako ci, którzy chodzą drogami Pana. Nikt z Izraelitów nie był w stanie chodzić tylko i wyłącznie drogami Pana, wszyscy i tak grzeszyli.

Dlatego Jezus w Ewangelii mówi, że uczeń powinien iść z a N i m. Zaprzeć się samego siebie. Tylko Jezus człowiek bez grzechu, człowiek, który zna to co w górze, to co niebieskie, który zna Ojca, jest w stanie wytrwać na drodze do błogosławieństwa i życia. W nim wreszcie jest obraz prawdziwego człowieka, który w nas mieszka na mocy sakramentu chrztu i ma wrastać przez wiarę. Dlatego mamy odrzucić nasze ja (ego) gdyż jest ono zafałszowane przez grzech pierworodny. W Jezusie Chrystusie Nowym Adamie jest pełnia człowieczeństwa i pełnia naszej osoby.

 

xłszlak

kazanie XXII Niedziela po Zesłaniu Ducha Św.

 

Ewangelia XXII tygodnia po Zesłaniu Ducha Świętego, stawia przed nami zagadnienia polityczno- społeczne, wzajemnego stosunku władzy świeckiej i duchowej. Chrystus odpowiada na pułapkę zastawiona na Niego przez faryzeuszy; „Oddajcie Bogu co boskie, a cezarowi co cesarskie”. Warto zaznaczyć, że w naszych czasach, gdzie w całej Europie niepodzielnie panuje liberalizm, słowa te traktuje się jako legitymizacje wszelkiej laicyzacji. To właśnie tymi słowami często zamyka się usta Kościołowi. Nie można skrytykować moralności polityka, który przyjmuje komunię świętą, a na co dzień żyje jak diabeł no bo: „Oddajcie Bogu co boskie, a cezarowi co cesarskie”; nie można nic powiedzieć o aborcji, eutanazji., no bo: „Oddajcie Bogu co boskie, a cezarowi co cesarskie”; broń Boże nie wolno nic powiedzieć w przestrzeni publicznej na temat VI przykazania i kwestii wychowania, no bo „Oddajcie Bogu co boskie, a cezarowi co cesarskie”. Zupełnie jakby Chrystus mówiący te słowa ukonstytuował radykalną ideologie liberalną. Dla tego typu myślenia wiara powinna być tylko prywatną sprawą jednostki, nie ma żadnego przełożenia na sprawy społeczne.


Ale czy Jezus Chrystus istotnie chciał ustanowić tymi słowami laicką teorię o ograniczeniu religii do spraw prywatnych? Zastanówmy się nad istotnym znaczeniem Jego słów: „Oddajcie Bogu co boskie, a cezarowi co cesarskie”. Co takiego należy się Bogu? Na to pytanie odpowiada najważniejsze przykazanie: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję” (Pwt 6, 4-6). Co należy się Bogu? Bogu należy się wszelka cześć i chwała. Bez ograniczeń: z całej duszy, myśli, serca, ze wszystkich sił, a więc kult Boże odnosi się do całej istoty człowieczeństwa. Nie ma obszaru wolnego, autonomicznego. Rzecz jasna w katolicyzmie jako religii personalistycznej to przykazanie po pierwsze odnosi się do osoby chrześcijanina. Jednak będzie posiadać również dalsze odniesienie do społeczności, człowiek jest istotą społeczną. Wprawdzie u Mateusza i Łukasza przykazanie to jest zacytowane bez odnośnika do Izraela, lecz u Marka jest zacytowane w całości i co charakterystyczne pojawia się zaraz po epizodzie z cesarską monetą. Skoro przykazanie mówi: "Słuchaj Izraelu" ma na myśli, nie tylko osoby, poszczególnych członków społeczności świętej, ale też Naród Wybrany, Królestwo Izraela. W ewangelii janowej (J 13, 34) to przykazanie miłości, inaczej sformułowane, nie jest traktowane tylko jako osobiste, lecz dane przez Chrystusa dla kolegium 12 apostołów: „Przykazanie nowe daję W a m” (Kościołowi jako społeczności doskonałej).


Wielki autorytet dla Polski i świata - św. Jan Paweł II na początku swego pontyfikatu wołał: „otwórzcie drzwi Chrystusowi […] Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie”! Skoro papież wołał w latach 70. by te drzwi otworzyć, to znaczy, że widocznie ktoś je zamknął...


Jednym z świątobliwych papieży, którzy zajmowali się zagadnieniami społecznymi i relacjami państwo-Kościół był Leon XIII. Czynił to w czasach, gdy relacje te dawno były zaburzone, nie tyle przez tradycyjny konflikt papieża z cesarzem, czy emancypujące się królestwa narodowe, ale przez liberalne i marksistowskie ruchy rewolucyjne. Specyfika chrześcijańskiego państwa została opisana w encyklice Immortale Dei.


Papież zaczął od potwierdzenia bardzo ważnej rzeczy – wszelka władza zwierzchnia pochodzi od Boga. Podobnie jak życie rodzinne, życie w społeczności jest dane człowiekowi z natury, której twórcą jest Bóg. Przeto i władza pochodzi od Boga: „nie masz zwierzchności, jedno od Boga (Rz 13, 1). Kościół dystansuje się od popierania konkretnej formy rządu. „Tę czy ową przybrać może, byle dobru publicznemu przydatną”. Rząd, mają zwierzchność Boga za przykład, powinien kierować się sprawiedliwością, unikać despotyzmu we wszelkich odcieniach. Władza jest dla dobra powszechnego. Oczywiście ludzie poddani władzy obowiązani są jej posłuszeństwo, tak jak nakazuje św. Paweł w Liście do Rzymian (13, 1-2). Pomimo panowania demokracji w całej Europie ta prawda nie została odwołana. Chrystus mówi do Piłata: "Nie miałbyś władzy nade mną gdyby Ci jej nie dano z góry" (J 19, 11).


Co ciekawe nam czasy starożytne chrześcijaństwa kojarzą się raczej z prześladowaniami i wrogością stosunków państwo-Kościół. Jednak nie jest to pełny obraz. Już w Liście do Diogeneta anonimowy autor chrześcijański opisuje chrześcijan, że żyją jako porządni poddani, posłuszni obywatele. Nie wyróżniają się ubraniem ani językiem. Chrześcijanie dla świata są tym, czym dusza dla ciała. Gdy w czasach Marka Aureliusza nawała barbarzyńców zagrażała Imperium Romanum, chrześcijanie gorliwie modlili się o zwycięstwo dla rzymskich legionów. Niech przykładem będzie również historia legendarnego legionu tebańskiego, złożonemu z chrześcijan, któremu przewodził św. Maurycjusz patron chrześcijańskich rycerzy. Żołnierze wyróżniali się dzielnością i karnością w służbie Rzymu, odmówili jednak złożenia cesarzowi boskiej czci. Zostali za to ukarani tzw. decymacją.


W oparciu o prawo naturalne papież Leon przypomina, że społeczność urządzona przez Boga winna oddać Mu cześć przez publiczny kult – własną religię. Państwo powinno wspierać religię, otaczać ochroną prawa, gdyż ona odpowiada za porządek i moralność. Tą prawdziwą religią jest rzecz jasna Kościół Katolicki. Religia ma swoją autonomię wobec państwa, podobnie jak państwo ma autonomię w swoich doczesnych sprawach. Jedno nie może zdominować drugiego. Kościół jest społeczeństwem doskonałym, któremu Chrystus dał władzę odrębną i wyższą nad władzę świecką: „Trzeba bardziej słuchać Boga aniżeli ludzi” (Dz 5, 29). Od czasów papieża Gelazego V Kościół ogłosił swoją niekompetencje jeśli chodzi o sprawy doczesne, ta sfera należy do władców świeckich. Według Leona XIII między tymi władzami powinna istnieć ścisła harmonia tak jak między duszą i ciałem czy w siłach przyrody dążących do celu właściwego wszechświatowi.


Często mówi się, że dążąc do ideału wyznaczonego przez pierwszych chrześcijan, Kościół winien zrezygnować z wpływu na władzę świecką. Jednak dzieje kościoła starożytnego przeczą tej tezie według Papieża. Pierwsi chrześcijanie dążyli do przepojenia wszystkiego duchem ewangelii, również instytucji państwowych. To właśnie zagadnieniom państwa poświęcił swoje dzieło św. Augustyn w "Państwie Bożym". W jednym ze swoich listów napisał takie słowa, które zacytował Leon XIII:

"Ci, co mówią, że nauka Chrystusa sprzeciwia się państwu, niechaj wystawią wojska złożone z takich bojowników, jakich chce mieć nauka Chrystusa, niech dadzą takich mieszkańców prowincji, takich małżonków, takie żony, takich rodziców, takich synów, takich panów, takich sług, "takich królów, takich sędziów takich wreszcie oddawców i odbiorców długów skarbu publicznego, jakich wymaga nauka chrześcijańska, a wtedy niechaj się odważa powiedzieć, że religia chrześcijańska sprzeciwia się państwu; raczej niech bez wahania przyznają że religia, byle jej słuchano, jest pewnym zbawieniem rzeczypospolitej"

Jako przykład dobrej współpracy władz papież Leon podawał średniowieczną christianitas:

"Były niegdyś czasy, kiedy filozofia ewangeliczna rządziła państwami; wtenczas to dzielność owa i moc Boska chrześcijańskiej mądrości wniknęła w prawa, ustawy, obyczaje ludów, we wszystkie wreszcie stany i stosunki rzeczpospolitej; kiedy religia, przez Jezusa Chrystusa ustanowiona, niewzruszenie stojąc na tym stopniu godności, który jej się, należy, przychylnością panujących i ochroną prawna rządów wszędzie rozkwitała; gdy rząd duchowny ze świeckim łączyła zgoda i przyjazna wymiana usług".

Warto też nadmienić, że mimo uznania przez Kościół teorii suwerenności obywateli w rządzeniu państwem oraz rozwodnienia ideowego dawnych chadeckich partii, które nie upominają się już o obronę praw i przywilejów religii, Kościół zachował prawo do krytykowania i zwalczania niegodziwych ustaw. Prawo to zostało zachowane w encyklice Pacem in Terris, napisanej przez papieża Jana XXIII nb. papieża 2 Soboru Watykańskiego. 


Na koniec warto stwierdzić smutny fakt. Obecnie każda większa religia ma swojego protektora państwowego, religia katolicka jest takiego protektora de facto pozbawiona. Widać to było gołym okiem podczas rzezi chrześcijan na Bliskim Wschodzie, którzy w mniejszej części byli w jedności z Rzymem, ale to przecież tradycyjnie państwa zachodnie się za nimi upominali. Włodarze Zachodu zachowali zimną obojętność wobec rzezi chrześcijan Bliskiego Wschodu, w pewnych aspektach można powiedzieć, że do niej prowokowali. Za chrześcijanami Bliskiego Wschodu upomniała się za to Rosja, szyicki Iran i Hezbollah. Nie mając swego państwa, katolicy nie mają stałego protektora.

Więcej niż...

 Homilia: czwartek I Tygodnia Wielkiego Postu

Jeśli wyciągniemy wnioski stricte politologiczne z dzisiejszej Ewangelii niejeden z nas stwierdzi ze zdziwieniem, że Chrystus poważnie odstaje od dzisiejszych norm. Otóż Jezus powtarza cały czas, że jest kimś „więcej”. Więcej niż król, więcej niż prorok. Żeby to zrozumieć cofnijmy się do Księgi Powtórzonego Prawa do momentu jak Mojżesz wydaje ostatnie polecenia Izraelitom: „Pan, Bóg twój, wzbudzi ci proroka spośród braci twoich, podobnego do mnie. Jego będziesz słuchał" (Pwt 18, 15). O jakiego proroka chodzi? Bowiem w Izraelu było wielu proroków: prawdziwych ortodoksyjnych, ortodoksyjnych, ale sprzedajnych władzy czy fałszywych proroków Baala. Chodzi o proroka podobnego do Mojżesza, czyli? Zobaczmy, że Mojżesz był prorokiem przywódcą Izraela o bardzo szerokiej władzy nad ludem. Nie tylko ustalił Prawo, sądził lud, nauczał i prowadził politykę. Miał autorytet charyzmatyczny od Boga. Był pośrednikiem przymierza. Miał przeto władzę królewską do rządzenia nad całym Izraelem (choć królem nie był), władzę proroka i władzę nad kapłanami. O ile arcykapłanem był jego brat, to przecież Mojżesz go konsekrował, Mojżesz składał również ofiary Bogu i Mojżesz wchodził do Namiotu Spotkania. Mojżesz jest więc prorokiem o pełni władzy i takim się określa również Jezus z Nazaretu. Jest to więc rodzaj władzy absolutnej, by nie powiedzieć despotycznej.

Jest królem, kapłanem, prorokiem. Jezus oczywiście ma tę władzę, ale despotą w naszym współczesnym rozumieniu nie jest. Jego królestwo jest nie z tego świata. Jezus nie narusza wolnej woli człowieka. Nadto to jest kimś więcej od aniołów, jest bowiem Synem Bożym, nie w porządku stworzenia lecz zrodzenia. Końcówka dzisiejszej Ewangelii mówiąca o sądzie przypomina nam również, że człowiek nie może przejść obojętnym wobec godności Jezusa.

Ks. ŁSzlak

Ana’l-Haqq



(Homilia piątek V tygodnia Wielkiego Postu J 10, 31-42)

Jezus mówi do żydów: “Jesteście bogami”. Stary Testament zna dwa podstawowe określenia Boga: Jawhe (Imię objawione Mojżeszowi) oraz Elohim. Często szokującym wydaje się to, że słowo Elohim jest w liczbie mnogiej. Jednak nie ma w sobie nic z politeizmu. Oznacza ono moc, kogoś mocnego, a przede wszystkim Boga Zastępów, Boga i Jego aniołów, Boga i Jego wojsko. Jezus cytuje w tym miejscu Psalm 82, który bogami (hbr. Elohim) nazywa ludzi sprawujących niesprawiedliwe sądy.

Najciekawszy w tej ewangelii jest werset 35: “Jeżeli /Pismo/ nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże - a Pisma nie można odrzucić to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym”? W tłumaczeniu brzmi to zwyczajnie, natomiast jeśli spojrzymy do oryginału, od razu zorientujemy się, że to sformułowanie: “skierowane słowo Boże”, przypomina słowa Prologu Janowego: “Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga”. Najlepiej werset J 10, 35 brzmiał by tak: “Skoro bogami określił tych, ku którym Logos Boga stał się”. Jest tu zawarty czasownik ‘gignomai’, Ten sam specyficzny czasownik, który Septuaginta zastosuje odnośnie wersetu 1, 1 Księgi Rodzaju. Widać tu pewien kotrast: Słowo Boże a Syn Boży. Jezus w tym wersecie mówi, że żydzi niesprawiedliwie chcą Go zabić, ponieważ nazwał się jedynie Synem Bożym, określeniem, które występuje w Piśmie i jest uprawnione, a przecież jest kimś więcej. W rzeczywistości jest Loghosem-Bogiem. Widać to szczególnie, gdy werset 10,35 odniesiemy do J 1, 1-2.

Tak jak Loghos jest skierowany ku Bogu Ojcu (J 1, 1), tak jest też skierowane Słowo ku nam (J 10, 35), abyśmy i my w duszy naśladowali życie Trójcy Świętej. Każdy z nas ma w sobie obraz Boga, wewnętrznego, duchowego człowieka jak by to określił św. Paweł. Niezwykle ciekawym się to wydaje w kontekście pewnej postaci ze świata Islamu. Świętego sufickiego Mansura al-Hallaja, który żył na Bliskim Wschodzie w X w. po Chr. Sufizm to ruch mistyczny, który powstał w łonie islamu sunnickiego ok. VII w. Do najbardziej znanych sufich należą filozof Al-Ghazali oraz perski poeta Jalal ad-Din. Pomimo bycia doktryną islamską, sufizm zawiera w sobie pewne elementy chrześcijaństwa i buddyzmu i platonizmu. Al-Hallaj, był mistykiem pochodzącym z terenu obecnego Iranu, jego dziadek wyznawał Zoroastryzm. Jako młodzieniec musiał z powodów politycznych uciekać do Mekki gdzie przez rok zachował ślub milczenia. Następnie nauczał wiernych muzułmańskich i zyskał sobie kilkuset uczniów. Wśród nich - wielu byłych chrześcijan, którzy z powodu podbojów musieli zmienić wiarę na islamską. Był cudotwórcą. Według legendy sam sprawił, że w Bazylice Grobu Pańskiego samoczynnie zapaliło się 400 lamp oliwnych.

Jego nauczanie było bardzo kontrowersyjne i szaleńcze. Chciał wyzwolić się od wszystkiego by być wdzięcznym tylko Bogu. Chciał poświęcić swoje życie dla wspólnoty. Wprost wzywał ludzi do tego by go zabili… Wywoływał wiele emocji wśród ludu i zyskał sobie zawiść elit. Jako mistyk suficki prowadził bogate życie wewnętrzne, które zmierzało do anihilacji własnego ego. Napisał tak: "Oczami serca ujrzałem mojego Pana, zapytałem - kim jesteś? Odpowiedział mi - Tobą". Publicznie wyraził to w końcu zdaniem, za które go zamordowano: “Ana’l-Haqq” - Ja jestem Prawda. Niestety, Haqq jest jednym z 99 Imion Allaha, które wymienia Koran. Uznano więc, że Al-Hallaj nazywa siebie Bogiem. Osądzono go i powieszono nad rzeką Tygrys. W życiu Al-Hallaja widać jak na dłoni inspirację Jezusem Chrystusem, którego nauczanie sufi znają.

Wszystkie religie abrahamowe uczą, że w człowieku jest jakiś Boży pierwiastek. Jednak jak widać biada temu kto to w sobie odkryje i powie o tym światu.

Ks. Łukasz Szlak

Stat Veritas

 
(Homilia środa V tydzień Wielkiego Postu).

“Poznacie Prawdę a Prawda was wyzwoli”. W nauce Chrystusa wolność pozytywna (wolność do) i negatywna (wolność od) syntetyzują się. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że ta pierwsza ma przewagę i zapewne Isaiah Berlin zaliczyłby taką wolność do fałszywych wolności pozytywnych, prowadzących człowieka do autorytaryzmu. W istocie, poprzez swój negatywny aspekt chroni ona człowieka przed całkowitym przymusem (wyzwolenie od grzechu i wolność od prawa w pawłowym sensie) i jednocześnie przez swój aspekt pozytywny (oświecenie przez Prawdę) chroni przed anarchią. Wydaje się, że dzieje chrześcijaństwa i biografie świętych potwierdzają to w zupełności.

W języku greckim słowo prawda – aletheia etymologicznie oznacza a-letho, to co jest odkryte, niezasłoniętę. ‘Oczywiste’ jakbyśmy dopowiedzieli. Dla Arystotelesa prawda jest zgodnością rzeczy I intelektu. Nie wyczerpuje to jednak biblijnego pojęcia prawdy. W języku hebrajskim słowo prawda - emeth jest w swym rdzeniu powiązane ze słowem aman – wiara. Prawda to coś, co się weryfikuje w życiu wiernego, w jego wierze w Boga, ufności Bogu. Gdy weźmiemy zamienniki, słowa bliskoznaczne prawdy ze Starego Testamentu, okaże się, że będzie ich aż 164 (Andrzej S. Wójcik, “Określenie znaczenia prawdy…”, Folia Philosophica, 2002, t.20, s. 109-139)”. Najważniejsze z nich to następujące hebrajskie słowa:
hesed, hanan, sedeq, yasa, mispat. Holistyczna definicja prawdy musiałaby zawierać więc pojęcia: łaska, wierność sprawiedliwość dobroć, miłosierdzie, miłość, życzliwość, dobro, dobrobyt, wybawienie, ocalenie, sądy, prawo, przykazania, wyroki, rozsądzanie, trwałość, wieczność, chwała świętość i wiele, wiele innych.

Chrystus mówi poznacie Prawdę, używa tu słowa gnosesthe. Gnoza jak pamiętamy oznacza wiedzę, świadomość oraz pewne zjednoczenie z poznawanym przedmiotem. Chrześcijanin jest częścią Chrystusowego Ciała i w nim realizuje swą prawdziwą osobę, jaźń. Tę Prawdę poznaje przez Ducha Świętego: “Bóg zesłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: “Abba”, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem”. (Ga 4, 6-7). Niestety człowiek będąc w łasce, nadal może zwrócić się przeciw Bogu: “Wy bracia powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału” (Ga 5, 13).

W innym miejscu św. Paweł tłumaczy, że wierzący człowiek będzie poznawał rzeczywistość Boga: “Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach; abyście w miłości wkorzenieni i ugruntowani, wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, abyście zostali napełnieni całą Pełnią Bożą’’ (Ef 3, 17-19).

Poznawanie to będzie wieczne, dynamiczne i niewyczerpane, gdyż Istota Boża zawsze będzie nas przerastać. Nasze istnienie zawiera się w Bożej Prawdzie jak mówi hymn o miłości: “Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno, wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany (1 Kor 13, 12). Św. Tomasz z Akwinu stwierdza ciekawą rzecz, że istnienie Boga, “zgodne co do formy z Jego intelektem, jest samym jego poznaniem. To Jego poznanie jest miarą I przyczyną wszelkiego innego istnienia, a także wszystkich innych intelektów, On sam natomiast jest własnym swoim istnieniem i poznaniem” (Suma Teologii, I, q. 16, a. 5).

Dzisiejszy świat nie lubi prawdy, prawda jest dlań przyczyną dyskryminacji i ma charakter represywny. Powszechnie obowiązujący agnostycyzm poznawczy w filozofii skutkuje zapaścią naszej kultury i upadkiem religijności. Wszyscy zdają się powtarzać pytanie retoryczne Piłata: “Cóż to jest prawda”? Co ciekawe w Vulgacie, czyli łacińskiej wersji Biblii w tym pytaniu zawiera się odpowiedź. Słowa Quid est veritas?, czyli cóż to jest prawda? Litery tych słów tworzą akrostych: Vir qui adest, czyli: mąż, który stoi przed tobą

Nekropolis

 

(Homilia na wtorek V tygodnia Wielkiego Postu).

Świat to jeden wielki cmentarz. Tak naprawdę istnieją tylko umarli. Pomijamy na razie tych, którzy umarli fizycznie, bo to oczywiste. Są dwa rodzaje ludzi: ci którzy są umarli dla grzechu i ci którzy są umarli w grzechu. Tertium non datur. Jezus mówi dzisiaj jasno: “Jeżeli nie uwierzycie, że Ja Jestem, pomrzecie w grzechach waszych” (J 8, 2). Jaką to trudność moralno-intelektualną mieli faryzeusze i uczeni w piśmie? Jezus określił ich jako tych, którzy mają wiedzę o Piśmie jednak ona nie wpływa na ich nawrócenie. Odwołuje się do wzroku tak popularnego u św. Jana: “Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: “widzimy”, grzech wasz trwa nadal” (J 9 , 41). Fundamentem tej wiedzy jest pycha, nieposłuszeństwo a w konsekwencji bluźnierstwo. Nie wierzą w Jezusa i oskarżają go o działanie pod wpływem demona. Wiadomo - każdy człowiek jest po trosze hipokrytą, jednak w tym przypadku ta hipokryzja urasta do niebotycznych rozmiarów i jest niezwykle trudna do przezwyciężenia.

Dla świętego Jana istnieją dwa rodzaje grzeszników, którzy opisani są w 5 rozdziale jego Pierwszego Listu: ci którzy popełniają niesprawiedliwość (gr. adikia) oraz ci którzy popełniają nieprawość (anomia). Ci pierwsi niszczą w sobie nadprzyrodzone życie, choć nie całkowicie. Modlitwa braci jest w stanie przywrócić im to życie. Ta druga grzeszność jest grzechem prowadzącym do duchowej śmierci 1 J 5, 16-17). Ten rodzaj grzechu jest związany z terminem bardzo często pojawiającym się w Biblii – zatwardziałym sercem, od którego niedaleko do grzechu przeciw Duchowi Świętemu.

Śmierć tego typu - duchowa śmierć - oznacza niebyt jak za św. Pawłem mówi Orygenes (Rz 4 , 17). Nie oznacza to, tego co w ogóle nigdy nie istniał lecz “nazwę tę [św. Paweł] odnosi do tego co występne”. Bóg nie zna zła, kontynuuje Orygenes, jednak nie dlatego, że nie potrafi zdobyć o nim wiedzy - nie zna, bo zło na to nie zasługuje. “Diabeł dzierżył władzę nad śmiercią, nie tą zwykłą i moralnie obojętną, jaką umierają wszyscy […], lecz nad śmiercią nieprzyjacielem i wrogiem Tego, który rzekł: Ja Jestem życiem” (J 11,25; 14,6). (Orygenes, “Duch i Ogień”, s. 64-65).

A jak wygląda śmierć dla grzechu? Łączy się z życiem duchowym i ascezą, ale przede wszystkim z misterium naszego chrztu. “Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzy otrzymaliśmy chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierci?” (Rz 6, 3) Nasz wewnętrzny grzeszny człowiek został z Chrystusem współukrzyżowany. “Kto bowiem umarł, został wyzwolony z grzechu”. Rzecz jasna grzeszność człowieka nie przemija wraz z chrztem, choć grzech zmywa pierworodną winę Adama. W człowieku nadal pozostaje pożądliwość. Apostoł jest tego świadomy, przestrzega jednak wiernych by grzech nie zdobył nad nimi panowania. Św. Paweł poucza nas, że mamy dosłownie r o z p o z n a ć w sobie to, że umarliśmy dla grzechu, a żyjemy dla Boga (Rz 6, 11). Mamy oddać siebie samych na służbę sprawiedliwości, poprzez praktykowanie owoców Ducha Św. (Ga 5, 22-26).

A teraz przejdziemy jeszcze do śmierci fizycznej. Dawniej przestrogę Jezusa przed śmiercią w grzechu traktowano poważniej. Nasze podejście do śmierci zmieniło się przez ostatnie dekady. Gdy osoba umrze, nikt już nie pyta: czy pojednał się z Bogiem? Czy przyjął wiatyk? Pytamy raczej czy cierpiał, gdy umierał? Kiedyś katolicy inaczej traktowali śmierć. Gdy ktoś bliski z rodziny lub sąsiad umierał, wszyscy schodzili się odmawiać proste modlitwy: różaniec, litanie. Istniały na wsiach bractwa śpiewacze specjalizujące się w omadlaniu umierających. Gdy umierający konał wtedy intensyfikowano modlitwy, wiedziano bowiem, że moment śmierci w jakim znajduje się dusza jest kluczowy dla wieczności. Dziś kwitujemy wszystko stwierdzeniem: Pan Bóg jest miłosierny. Serio? Gdyby ta nasza ‘wiara’ był taka pewna znalazła by wyraz w naszej modlitewnej trosce. Tymczasem jest jak jest.

 

Ks. Łukasz Szlak

"Kim jestem, aby osądzać"?



(Homilia na poniedziałek V tygodnia Wielkiego Postu).

Kościół prawosławny obchodzi 30 marca wspomnienie ciekawego świętego. Mnicha, który nikogo nie osądzał. Teoretycznie, od biedy można o nim nauczać i w naszym Kościele, jako że jego kult datuje się sprzed 1054 r., Jest to święty bezimienny. Prawdopodobnie jego rzeczywiste istnienie można traktować z lekkim przymrużeniem oka, ale jest to niezwykle ważna postać dla Kościoła. Przypomina o ciekawej rzeczy - wszelki sąd należy tylko do Boga. Ów mnich był patentowanym leniem, w modlitwach nie był zbyt metodyczny jak na mnicha przystało. Miał tylko jedną zaletę – nigdy nikogo nie osądził. Hagiografie podają informację, że gdy umierał i położono go na łożu śmierci był radosny. Wywołało to zatroskanie współbrata, który zdziwiony pytał go: dlaczego jest uśmiechnięty? On odpowiedział, że miał wizję jak aniołowie przedstawili mu długą listę jego grzechów i przewinień, na co on odpowiedział: „nie sądźcie abyście nie byli sądzeni. Nigdy nikogo nie osądziłem i mam ufność w Miłosierdzie Boga, że też mnie nie osądzi”. Słysząc to aniołowie podarli listę grzechów.

W ostatnich latach popularność zdobyły słowa Ojca Świętego Franciszka: „Kim jestem, aby osądzać”? Wypowiedziane, w charakterze prywatnym, odnośnie znajomego papieżowi homoseksualisty. Wyrażają one pewną prawdę katolickiej teologii moralności, która mówi że, zawsze należy każdy przypadek grzechu osądzać w kontekście danej osoby, biorąc pod uwagę intencję czyny, materię i okoliczności. Nie ma to nic wspólnego z moralnością sytuacyjną. Papież mówi również, że nie wolno z casusów osobistych czynić nowych norm ogólnych jak to ma miejsce w kościołach katolickich i protestanckich na zachodzie. Prawo Boże wszak nie jest naszym osobistym tworem jakby chciał Kant, katolik nie może przyjąć takiego punktu widzenia.

W dzisiejszej ewangelii Chrystus ratuje kobietę cudzołożną od ukamienowania. Mówi do niej: „Nikt cię nie potępił? – Nikt Panie – i Ja Cię nie potępiam, idź i nie grzesz więcej”. Kobieta złamała Boże Prawo i obiektywnie zasłużyła na śmierć, która jest konsekwencją grzechu. Jednak Chrystus, któremu Ojciec cały sąd przekazał uwolnił ją od sądu. Na jakiej podstawie? Są w Piśmie przypadki grzeszników, którzy będą karani sądem, są tacy, którzy zostaną od tego uwolnieni. Co Pismo mówi o jednych i drugich? Jak rozeznać własną kondycję moralną?

Kilka wskazówek zawiera List do Rzymian. Grzesznicy, którzy są obiektem Bożego Gniewu to ci, którzy przez grzech określany jako niesprawiedliwość i wzgardę Boga nakładają pęta Prawdzie. Na współczesny język byśmy przetłumaczyli to jako zagłuszanie sumienia. Ich relacja wobec grzechu jest określana słowami: napełnieni grzechem, oddani grzechowi, dodatkowo: „chwalą tych, którzy te czyny popełniają”(Rz 1,18.20- 32).

Najwięcej mówi o sądzie św. Jan Apostoł. „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu, kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie umiłowali bardziej ciemność, aniżeli światło, bo złe były ich uczynki. Każdy kto, źle czyni nienawidzi światła i nie zbliża się do światłości, aby jego uczynki nie zostały ujawnione”. (J 3, 17-20). W kontekście tych słów warto zapytać: kto jest podobny tym, którzy nie zbliżają się do światłości by ich uczynki nie zostały ujawnione: kobieta cudzołożna czy faryzeusze?

Oczywiście ci ostatni. O nich mówi Jezus: „Nie sądźcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję” (J 5, 45). Kwestia ta jest rozwinięta przez Jezusa nieco dalej: „A jeżeli ktoś słyszy słowa moje, ale ich nie przyjmuje, tego ja nie potępię. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat potępić, ale by świat zbawić. Kto mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ten ma swojego sędziego: słowo, które wygłosiłem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym”. (J 12, 47-48)

W sztuce (H. Memling) widzimy takie przedstawienia Sądu Ostatecznego, na których Chrystus zasiada na tronie w niebie, zaś tu na ziemi, sąd bezpośrednio wykonuje św. Michał Archanioł, ukazany z chorągwią i wagą. On jest jakby hipostazą tego słowa, o którym mówi Jezus, które osądzi człowieka. Nie jest to wyobrażenie odległe od Pisma, wszak w Apokalipsie, wykonawcami plag są aniołowie Boży. Ewangelista Jan poucza również, że „[Duch Święty] gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie […] o sądzie bo władca tego świata już został osądzony”. Możemy się tu chwilę zatrzymać. Władca gr. archon już został osądzony. Greckie słowo arche oznacza również zasadę, źródło i początek. Jeżeli Jezus mówi o o potępieniu Szatana jako źródła i zasady zła w obecnym świecie (gr. kosmos czyli porządek), mówi już o swoim zwycięstwie nad aktualnym porządkiem, którego zło jest częścia. Zło przez ten sąd nigdy nie będzie w stanie odsłonić całego swego oblicza, czyli zniszczyć stworzenie Boże, ukazać nicość, niebyt.

Cechą wspólną grzeszników, którzy będą potępieni jest nienawiść Słowa Bożego i Boga. Niekoniecznie są to ateiści, takich w Psalmach raczej nie znajdziemy, a przecież o nieprawych mówią psalmy non stop. Ci ludzie są po prostu wrogami Boga. Ta nienawiść jest gdzieś w głębi ukryta.

Warto zwrócić uwagę na jeden szczegół z dzisiejszej ewangelii. Jezus w trakcie samosądu pisze coś palcem po ziemi. Palec Boży jest bowiem znanym motywem w ST. Pierwszy raz motyw palca Bożego pojawia się w opisie trzeciej plagi egipskiej. Kapłani egipscy, korzystający z wiedzy tajemnej nie mogą uczynić podobnej rzeczy stwierdzają wobec faraona: „Palec to Boży”. Palcem skrapiano rogi ołtarza przy ofierze przebłagalnej, oznaczało to oczyszczenie i oddzielenie od nieczystości i poddanie wszystkiego woli Boga (Wj 29, 12; Kpł 16,19). Palec tajemniczej dłoni wypisuje również wyrok na króla babilońskiego (Dn 5,5).

Palec Boży pojawia się, co znamienne dla naszej dzisiejszej ewangelii, przy opisie pierwszych tablic Deklaogu. „Dał mu dwie tablice Świadectwa, tablice kamienne, napisane palcem Bożym (Wj (31, 18). „Tablice te były dziełem Bożym, a pismo na nich było pismem Boga wyrytym na tablicach” (Wj 32, 16). Pierwsze Prawo zostało zapisane bezpośrednio przez Boga, jednak jak wiemy, gdy Mojżesz odkrył bałwochwalstwo u Izraelitów rozbił kamienne tablice. Mimo to Bóg ponownie ofiarował mu tablice, jednak mały szczegół różnił te pierwsze od tych drugich.
„Pan rzekł do Mojżesza: „Zapisz sobie te słowa, gdyż na podstawie tych słów zawarłem przymierze z tobą i z Izraelem”. I był tam Mojżesz u Pana czterdzieści dni i czterdzieści nocy i nie jadł chleba, i nie pił wody. I napisał na tablicach słowa przymierza – Dziesięć Słów”. (Wj 34, 27). Te drugie tablice przykazań są już zapisane przez człowieka, jakby w ludzkiej interpretacji.

Palec Boży zawsze oznacza konkretne, szczegółowe zaangażowanie działania Boga. Nie inaczej było w scenie z kobietą cudzołożną. Jezus zapisywał palcem Bożym Nowe Prawo, Prawo miłości, które przebacza żałującym swego grzechu. Przykazanie nowe, które było od początku.

Według św. Pawła „Człowiek duchowy sam wszystko rozsądza, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony” (1 Kor 2, 15). Św. Paweł w tym miejscu przedstawia ciekawą antropologię. Ludzie dzielą się na zmysłowych, cielesnych i duchowych. Duchowi to chrześcijanie, którzy przylgnęli do Chrystusa; cieleśni to niemowlęta w Chrystusie (ci którzy są na początku drogi wiary) apostoł pogan mówi, że ci są karmieni mlekiem nie pokarmem stałym bo są słabi; zmysłowi nie są chrześcijanami, nic nie pojmują, wiara jest dla nich głupstwem.

Tajemnica sądu nad człowiekiem jest zawsze tajemnicą serca, jest ukryta. Jednak nie dla Słowa. Słowo Boże jest doskonałym opisem ludzkiego serca dlatego: „Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (Hbr 4, 12). Rozróżnienie postawy serca jest możliwe tylko dla Boga. To właśnie nasz duch, dusza, pragnienia i myśli określają stan naszego serca. I tylko słowo potrafi osądzić czy serce człowieka jest zatwardziałe. Dlatego jeśli nie wykonujemy potrzebnej i ustanowionej przez Boga władzy (np. sakrament pokuty) powstrzymajmy się od osądzania, bo sami słabi jesteśmy jak niemowlęta. Słowo wystarczy.

Orient

 
(Homilia wtorek IV tygodnia Wielkiego Postu).

Nim Żyd przystąpi do szabatu musi się wykapać. Stary zwyczaj, o którym i Polacy dawniej wiedzieli ze względu na liczne mykwy w naszych miastach. Podobnie i być może chciał uczynić Jezus w dzisiejszej ewangelii - tego dnia “był szabat”. Jednakże nie rytualna kąpiel była rzeczywistym celem Jezusa. Uzdrowił czekającego na 38 lat na cud chromego. Wypełnił w ten sposób proroctwo Ezechiela o nowej świątyni, która będzie źródłem życia i uzdrowienia świata.

W dzisiejszym I czytaniu z Księgi Ezechiela (47,1-9.12) jest opis nowej Świątyni: “oto wypływała woda spod progu świątyni w kierunku wschodnim”. I dalej: “Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy jego wody jego stają się zdrowe”. W dalszym opisie nad brzegami potoku rosną drzewa, których owoce są pokarmem, a liście lekarstwem. Nie sposób uniknąć skojarzeń z rajskim ogrodem Eden, który również był usytuowany na wschodzie.

Nie czas i miejsce by opisywać znaczenie symboliczne orientu. W każdym razie: ex oriente lux, ex occidente lex. Wydaje się, że lex (prawo) w Europie nie ma się tak źle, ale co z naszym lux (światłem)? Nasz kontynent umiera. Światło w nim gaśnie, jesteśmy jak chromy z ewangelii. Gdzieś w głębi mamy świadomość, że źródło odnowy leży w dziedzinie tradycyjnie należącej do religii. Ale chrześcijaństwo wydaje się mieć zbyt mało wiary w siebie. Nasz stosunek do wschodu jest ambiwalentny. Z jednej strony od wieków Zachód uważa Wschód za kuszący, ale zdradziecki. Zaliczane do kanonu dzieła literackie Grecji starożytnej opowiadają o konflikcie ze wschodem. Od początku też i pogańska religia Greków i Rzymian, dosyć szybko stała się skostniała, powiązana z polityką, a odcięta od życia. Religijny wschód zawsze kojarzył się z zabobonem.

Z drugiej strony fascynuje nas kultura i religia wschodu, jeszcze nie skażona globalizacją na modłę amerykańską. Jedni z nas, ochoczo witają muzułmańskich imigrantów, inni się ich boją. Świat religijny, w którym mieszka większość mieszkańców naszej planety jest normą, to Zachód na tym tle) wytworzył pewnego rodzaju dewiację.

Na wschodzie, w jego mistycyzmie i misteryjności leży źródło naszej odnowy religijnej. Wskazywali na to dwaj poprzedni papieże. Ojciec święty Franciszek przez swoją ostatnią pielgrzymkę do Iraku też wydaje nam się wskazywać na to. Prostym przykładem jest chociażby wychwalany pod niebiosa przez okcydentalistę Feliksa Konecznego bł. brat Karol de Foucauld. W młodości kształcony u jezuitów ateista, rozpoczął swe nawrócenie od szoku wywołanego kontaktem z muzułmanami. Szok wywołały w nim tradycyjne prostracje (arab. Sujud), czyli bicie pokłonów we wschodnią stronę. Żył potem pomiędzy Tuaregami na pustyni, jak dawni ojcowie pustyni.

Jak przypomina ojciec święty Benedykt XVI w “Duchu Liturgii” ta typowa semicka tradycja, modlitwy we wschodnim kierunku, jest wszak cały czas naszą tradycją. A duchowym wschodem chrześcijan jest krzyż Chrystusa, z którego wypłynęły krew i woda. To Jezus działający przez Ducha Świętego jest naszym źródło wody żywej (J 7, 37). Jego Ciało (Kościół) jako Świątynia to początek źródła wody płynącej do Edenu. Wszyscy wierzący (z kapłanem) winni być zwróceni w stronę krzyża.

ks. Łukasz Szlak