(Homilia na wtorek V tygodnia Wielkiego Postu).
Świat
to jeden wielki cmentarz. Tak naprawdę istnieją tylko umarli. Pomijamy
na razie tych, którzy umarli fizycznie, bo to oczywiste. Są dwa rodzaje
ludzi: ci którzy są umarli dla grzechu i ci którzy są umarli w grzechu.
Tertium non datur. Jezus mówi dzisiaj jasno: “Jeżeli nie uwierzycie, że
Ja Jestem, pomrzecie w grzechach waszych” (J 8, 2). Jaką to trudność
moralno-intelektualną mieli faryzeusze i uczeni w piśmie? Jezus określił
ich jako tych, którzy mają wiedzę o Piśmie jednak ona nie wpływa na ich
nawrócenie. Odwołuje się do wzroku tak popularnego u św. Jana:
“Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ
mówicie: “widzimy”, grzech wasz trwa nadal” (J 9 , 41). Fundamentem tej
wiedzy jest pycha, nieposłuszeństwo a w konsekwencji bluźnierstwo. Nie
wierzą w Jezusa i oskarżają go o działanie pod wpływem demona. Wiadomo -
każdy człowiek jest po trosze hipokrytą, jednak w tym przypadku ta
hipokryzja urasta do niebotycznych rozmiarów i jest niezwykle trudna do
przezwyciężenia.
Dla świętego Jana istnieją dwa rodzaje
grzeszników, którzy opisani są w 5 rozdziale jego Pierwszego Listu: ci
którzy popełniają niesprawiedliwość (gr. adikia) oraz ci którzy
popełniają nieprawość (anomia). Ci pierwsi niszczą w sobie
nadprzyrodzone życie, choć nie całkowicie. Modlitwa braci jest w stanie
przywrócić im to życie. Ta druga grzeszność jest grzechem prowadzącym do
duchowej śmierci 1 J 5, 16-17). Ten rodzaj grzechu jest związany z
terminem bardzo często pojawiającym się w Biblii – zatwardziałym sercem,
od którego niedaleko do grzechu przeciw Duchowi Świętemu.
Śmierć
tego typu - duchowa śmierć - oznacza niebyt jak za św. Pawłem mówi
Orygenes (Rz 4 , 17). Nie oznacza to, tego co w ogóle nigdy nie istniał
lecz “nazwę tę [św. Paweł] odnosi do tego co występne”. Bóg nie zna zła,
kontynuuje Orygenes, jednak nie dlatego, że nie potrafi zdobyć o nim
wiedzy - nie zna, bo zło na to nie zasługuje. “Diabeł dzierżył władzę
nad śmiercią, nie tą zwykłą i moralnie obojętną, jaką umierają wszyscy
[…], lecz nad śmiercią nieprzyjacielem i wrogiem Tego, który rzekł: Ja
Jestem życiem” (J 11,25; 14,6). (Orygenes, “Duch i Ogień”, s. 64-65).
A
jak wygląda śmierć dla grzechu? Łączy się z życiem duchowym i ascezą,
ale przede wszystkim z misterium naszego chrztu. “Czyż nie wiadomo wam,
że my wszyscy, którzy otrzymaliśmy chrzest zanurzający w Chrystusa
Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierci?” (Rz 6, 3) Nasz wewnętrzny
grzeszny człowiek został z Chrystusem współukrzyżowany. “Kto bowiem
umarł, został wyzwolony z grzechu”. Rzecz jasna grzeszność człowieka nie
przemija wraz z chrztem, choć grzech zmywa pierworodną winę Adama. W
człowieku nadal pozostaje pożądliwość. Apostoł jest tego świadomy,
przestrzega jednak wiernych by grzech nie zdobył nad nimi panowania. Św.
Paweł poucza nas, że mamy dosłownie r o z p o z n a ć w sobie to, że
umarliśmy dla grzechu, a żyjemy dla Boga (Rz 6, 11). Mamy oddać siebie
samych na służbę sprawiedliwości, poprzez praktykowanie owoców Ducha Św.
(Ga 5, 22-26).
A teraz przejdziemy jeszcze do śmierci fizycznej.
Dawniej przestrogę Jezusa przed śmiercią w grzechu traktowano
poważniej. Nasze podejście do śmierci zmieniło się przez ostatnie
dekady. Gdy osoba umrze, nikt już nie pyta: czy pojednał się z Bogiem?
Czy przyjął wiatyk? Pytamy raczej czy cierpiał, gdy umierał? Kiedyś
katolicy inaczej traktowali śmierć. Gdy ktoś bliski z rodziny lub sąsiad
umierał, wszyscy schodzili się odmawiać proste modlitwy: różaniec,
litanie. Istniały na wsiach bractwa śpiewacze specjalizujące się w
omadlaniu umierających. Gdy umierający konał wtedy intensyfikowano
modlitwy, wiedziano bowiem, że moment śmierci w jakim znajduje się dusza
jest kluczowy dla wieczności. Dziś kwitujemy wszystko stwierdzeniem:
Pan Bóg jest miłosierny. Serio? Gdyby ta nasza ‘wiara’ był taka pewna
znalazła by wyraz w naszej modlitewnej trosce. Tymczasem jest jak jest.
Ks. Łukasz Szlak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz