(Homilia wtorek IV tygodnia Wielkiego Postu).
Nim
Żyd przystąpi do szabatu musi się wykapać. Stary zwyczaj, o którym i
Polacy dawniej wiedzieli ze względu na liczne mykwy w naszych miastach.
Podobnie i być może chciał uczynić Jezus w dzisiejszej ewangelii - tego
dnia “był szabat”. Jednakże nie rytualna kąpiel była rzeczywistym celem
Jezusa. Uzdrowił czekającego na 38 lat na cud chromego. Wypełnił w ten
sposób proroctwo Ezechiela o nowej świątyni, która będzie źródłem życia i
uzdrowienia świata.
W dzisiejszym I czytaniu z Księgi Ezechiela
(47,1-9.12) jest opis nowej Świątyni: “oto wypływała woda spod progu
świątyni w kierunku wschodnim”. I dalej: “Woda ta płynie na obszar
wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy jego
wody jego stają się zdrowe”. W dalszym opisie nad brzegami potoku rosną
drzewa, których owoce są pokarmem, a liście lekarstwem. Nie sposób
uniknąć skojarzeń z rajskim ogrodem Eden, który również był usytuowany
na wschodzie.
Nie czas i miejsce by opisywać znaczenie
symboliczne orientu. W każdym razie: ex oriente lux, ex occidente lex.
Wydaje się, że lex (prawo) w Europie nie ma się tak źle, ale co z naszym
lux (światłem)? Nasz kontynent umiera. Światło w nim gaśnie, jesteśmy
jak chromy z ewangelii. Gdzieś w głębi mamy świadomość, że źródło odnowy
leży w dziedzinie tradycyjnie należącej do religii. Ale chrześcijaństwo
wydaje się mieć zbyt mało wiary w siebie. Nasz stosunek do wschodu jest
ambiwalentny. Z jednej strony od wieków Zachód uważa Wschód za kuszący,
ale zdradziecki. Zaliczane do kanonu dzieła literackie Grecji
starożytnej opowiadają o konflikcie ze wschodem. Od początku też i
pogańska religia Greków i Rzymian, dosyć szybko stała się skostniała,
powiązana z polityką, a odcięta od życia. Religijny wschód zawsze
kojarzył się z zabobonem.
Z drugiej strony fascynuje nas kultura
i religia wschodu, jeszcze nie skażona globalizacją na modłę
amerykańską. Jedni z nas, ochoczo witają muzułmańskich imigrantów, inni
się ich boją. Świat religijny, w którym mieszka większość mieszkańców
naszej planety jest normą, to Zachód na tym tle) wytworzył pewnego
rodzaju dewiację.
Na wschodzie, w jego mistycyzmie i
misteryjności leży źródło naszej odnowy religijnej. Wskazywali na to
dwaj poprzedni papieże. Ojciec święty Franciszek przez swoją ostatnią
pielgrzymkę do Iraku też wydaje nam się wskazywać na to. Prostym
przykładem jest chociażby wychwalany pod niebiosa przez okcydentalistę
Feliksa Konecznego bł. brat Karol de Foucauld. W młodości kształcony u
jezuitów ateista, rozpoczął swe nawrócenie od szoku wywołanego kontaktem
z muzułmanami. Szok wywołały w nim tradycyjne prostracje (arab. Sujud),
czyli bicie pokłonów we wschodnią stronę. Żył potem pomiędzy Tuaregami
na pustyni, jak dawni ojcowie pustyni.
Jak przypomina ojciec
święty Benedykt XVI w “Duchu Liturgii” ta typowa semicka tradycja,
modlitwy we wschodnim kierunku, jest wszak cały czas naszą tradycją. A
duchowym wschodem chrześcijan jest krzyż Chrystusa, z którego wypłynęły
krew i woda. To Jezus działający przez Ducha Świętego jest naszym źródło
wody żywej (J 7, 37). Jego Ciało (Kościół) jako Świątynia to początek
źródła wody płynącej do Edenu. Wszyscy wierzący (z kapłanem) winni być
zwróceni w stronę krzyża.
ks. Łukasz Szlak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz