czwartek, 3 listopada 2022

Zagubiona owca

Czwartek XXXI Tydzień Zw.

Dlaczego aniołowie w niebie cieszą się z jednego nawróconego grzesznika bardziej niż z pozostałych sprawiedliwych? Czemu Bóg ceni bardziej jedną sprawiedliwość nad inne? Odpowiedź na to pytanie jest następująca: nawrócony grzesznik jest o wiele bliżej zrozumieniu istoty Bożej sprawiedliwości niż zwyczajny religijny człowiek. I chodzi tu o Bożą sprawiedliwość, nie ludzką. Tą sprawiedliwość, która właściwie bliska jest pojęciu miłosierdzia Bożego.

W Summie Teologii św. Tomasz z Akwinu w Zagadnieniu 21. art 3. ad. 4, mówi, że miłosierdzie Boże jako dar, działanie na rzecz cierpiących jest dopełnieniem sprawiedliwości. Ponadto warto zaznaczyć, że takie terminy hebrajskie jak hen, hesed, tzadik (sprawiedliwość), rahamin i inne są używane wymiennie odnoście Bożej Łaski. Sprawiedliwość, usprawiedliwienie jest Bożą Łaską. Czym różni się ona od sprawiedliwości opartej o nauczanie Prawa? Sens tej sprawiedliwości jest odległy od sprawiedliwości ludzkiej: każdemu po równo, to co wypracował, czy to co mu się należy. Definicje tej sprawiedliwości podają nam dwaj apostołowie: "Najdrożsi: Chrystus raz jeden umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić” (1 P 3, 18); "Bóg okazał nam miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdy byliśmy grzesznikami" (Rz 5, 8). To jest Boża sprawiedliwość inna od tej opartej o Prawo. To ostatnie służy wychowaniu jak mówi św. Paweł (Ga 3, 19-24). Zauważmy, że obydwaj święci: Piotr i Paweł doznali wielkiej łaski przebaczenia grzechu.

Oczywiście, nawrócenie z ciężkiego grzechu i niewoli zła, dopomaga w zrozumieniu czym jest łaska, usprawiedliwienie. Nie znaczy to bynajmniej by droga do tego wiodła tylko przez grzech. Istnieją inne przykłady: św. Jan Chrzciciel, Jan Apostoł, ci którzy byli wychowywani już przez Ducha Świętego.


x łszlak

piątek, 21 października 2022

Prognoza pogody

 (Homilia na piątek XXIX Tygodnia Zwykłego Łk 12, 54-59).

Dla Jezusa kairos, czyli czas zbawienia, czas sądu jest analogiczny do wyglądu nieba przy zmianie pogody. Ów wygląd "nieba i ziemi" jest oddany przez greckie słówko prosopon. Skoro znaki czasu mamy rozpoznawać niczym oblicze (prosopon) pochmurnego nieba, kluczową myślą, którą Jezus chce nam przekazać (przy owym poznaniu) jest powierzchowność, zewnętrzne cechy tego czasu zbawienia, czasu sądu, które możemy rozpoznać niczym pogodę. Słowo greckie prosopon było niezwykle ważne dla filozofii, teologii i kultury starożytnej. Może ono oznaczać maskę, oblicze a także... osobę (prospon można tłumaczyć przez łacińskie persona). Maski używane w antycznym teatrze były oznaczane właśnie tym słowem (imitowały osobowość bohatera). 

Z kolei słowo, którym oddano proces myślowy weryfikujący znaki czasu to 'dokimadzo' - sprawdzać, próbować, testować, Wywodzi się od 'dokeo' - myśleć, spodziewać się i 'dokimos' - akceptowalny, wart zaufania. Znaki czasu mogą być testowane, sprawdzane czy weryfikowane niczym prognoza pogody.

Daje nam to kilka myśli do rozważenia. Dla przestrogi ludzi, którzy tych znaków nie rozpoznają Jezus określa jako hipokrytów, obłudników. Dla nas jest to ważne o tyle, o ile żyjemy w czasach "apokaliptycznych". Nawiedziły nas już: choroba, wojna, gdzieś z dala czai się widmo głodu i śmierci. Jednak nasz stosunek do paruzji jest dwojaki. Jedni dogłębnie racjonalizują wydarzenia w świecie negując paruzję, wolą sprowadzić treści wiary do filozofii moralnej. Drudzy wyznając nastanie czasów apokaliptycznych robią z biblii (szczególnie Apokalipsy) i wiary katolickiej teorię spiskową.

 Czy jest jakieś stanowisko pośrednie nie odcinające się od zdrowego rozsądku, wierzące w paruzję, ale nie uciekające w odmęty absurdu?. Pierwsi chrześcijanie wyczekiwali paruzji lada dzień, lada miesiąc. W takim tonie pisane są Listy św. Pawła do Tessaloniczan. Z biegiem czasu Ci spośród chrześcijan, którzy postawili tę myśl jako naczelną i zasłaniającą pozostałe treści ewangelii, jako ultramontaniści i millenaryści zostali określeni heretykami.

Zobaczmy jednak, że perspektywa czasowa Boga to gr. kairos, nie chronos. Czas metafizczny, boski nie ludzki. I ten rodzaj czasu jest w tej ewangelii wymieniony. Jest to czas wyznaczony przez Boga, jakby wieczne teraz. "D z i ś, gdy usłyszycie jego głos, nie zatwardzajcie serc waszych" głosi psalm 95. To chwila teraźniejsza jest momentem mojego nawrócenia. Sąd Ostateczny tak naprawdę zaczął się już w momencie Pasji Chrystusa. Władca tego się już został osądzony (J16, 11). Moje życie, wydarzenia ze świata to jest wygląd chmury (prospon), nawrócenie zaś to moje rozpoznawanie, testowanie (dokimadzo) znaków czasu.


xłsz

poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Duchowy ogląd

 Duchowy ogląd


(Homilia środa IV tygodnia Wielkiego Postu J 5, 9-19).


Uważny czytelnik Ewangelii Jana dostrzeże jak ważną rolę gra w tym dziele zmysł wzroku. Ujawnia się to przy epifanii Jana Chrzciciela, powołaniu apostoła Filipa czy w końcu w momencie docierania do prawdy o Zmartwychwstaniu. Patrzeć: blepo, horao, eidon. Wszystkie trzy greckie słowa pojawiają się w janowej relacji o pustym grobie i Zmartwychwstaniu. Przy czym dwa ostatnie łączyły się z rozumieniem i kontemplowaniem prawdy o zmartwychwstaniu. Słowa te są etymologicznie powiązane z naszymi polskimi słowami teoria i idea. Słowo blepo pojawiło się w momencie gdy apostoł Jan po prostu zobaczył prosty fakt - pusty grób oraz zwinięte oddzielnie płócien. Szczerze mówiąc, myślałem ze znajdę w dzisiejszej ewangelii, która mówi, że Syn widzi Ojca czyniącego, słowa horeo lub eidon. Że niby uda się jakąś fajną metafizyczyną teorię stworzyć do tej ewangelii. A tu zonk. Nie uda się.


A jednak jest to proste słowo blepo. I w sumie dobrze, to nam mówi że, Jezus widzi wprost Ojca działającego. Nie zmysłami, ale jednak bezpośrednio. Św. Augustyn czy Tomasz z Akwinu by zapewne powiedzieli, że jest to ogląd intelektualny, intuicyjny jak u aniołów. W każdym razie dobra nowina jest taka:, że Ojciec widzi naszą śmierć i chce nas od niej wybawić.


Motyw wzroku wielokrotnie pojawia się w Nowym Testamencie. Jezus mówi: “Światłem ciała jest twoje oko. Jeśli twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle” (Łk 11, 34). I dalej: “Ten, kto we mnie wierzy, wierzy nie we mnie, lecz w Tego, który mnie posłał, Kto mnie widzi, widzi Tego, który mnie posłał” (J 12,, 44-45). O tzw. światłych oczach serca, które pozwalają dostrzegać Boża Chwałę, mówi św. Paweł: Ef 1, 18


Rzecz jasna w katolickiej teologii życie duchowe chrześcijanina jest odzwierciedleniem życia wewnętrznego Boga. To światło wiary pozwala nam na to. Ewangelista Jan pokazuje nam jak tego dokonać. Tak jak Syn widzi Ojca działającego, podobnie i my, tu na ziemi widzimy Chrystusa, a przez Niego i Ojca.

Esencję tego procesu znajdziemy w dialogu Chrystusa z apostołami Tomaszem (tym samym od słów: “jeżeli nie z o b a c z ę śladu gwoździ...”) i Filipem (cały dialog: J 14,1-14). 


Pierwszy na scenę wkracza niewierny Tomasz. Jezus mówi. “Znacie drogę dokąd Ja idę”. Używa tu słowa gr. oidate, jakby mówił: macie świadomość, pojęliście. Tomasz jednak chce sprecyzowania tej świadomości i celu wędrówki. Jezus odpowiada: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Jezus sam jest drogą, nie wskazuje jakiegoś ezoteryczno-astralnego szlaku do nieba. Co więcej, nie jest jedynie przewodnikiem, jest celem tej pielgrzymki (Prawda i Życie). 


Jezus kończy rozmowę z Tomaszem stwierdzeniem: “Gdybyście mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście”. Poznanie o którym mówi Jezus, etymologicznie związane ze słowem gnoza (przy którego używaniu należy zachować ostrożność, odrzucając okultystyczne wątki i dualistyczne), oznacza umysłowe ujęcie poznania, ale także ogląd, wizję i zjednoczenie z poznawanym przedmiotem. 


Teraz na scenę wkracza apostoł Filip, dzięki któremu tajemnica wiedzy o Bogu zostanie uchylona:  “Pokaż nam Ojca”. Jezus mówi: “kto widzi mnie, widzi także i Ojca”. W tym wersecie jednak nie używa słowa blepo jak w 5 rozdziale, którego użył w stosunku do siebie. Tu używa słowa horeo. To samo słowo jest użyte w stosunku do św. Piotra, który ujrzał pusty grób. Jest to widzenie intelektualne, gdzie upewniamy się, dowiadujemy się czegoś, łączymy ze sobą fakty. Od słowa horao niedaleko nam do słowa tehoreo, które znaczy również patrzeć oraz kontemplować. To oczywiście daje skojarzenia z modlitwą, a przede wszystkim z wszelkimi formami modlitwy myślnej. 


My jako ludzie nie możemy sami z siebie nic o Bogu wiedzieć. “Boga nikt nigdy nie widział” (J 1, 18). Dopiero Jednorodzony Syn nas o nim pouczył. Słowa J 14, 11 o wierze: “wierzcie mi, że ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie”,  sugerują, że na tym właśnie polega cnota katolickiej wiary. Na tej Drodze patrzymy, poznajemy a w konsekwencji poszerzamy świadomość. Przez drogę wiary Chrystus w twoim życiu weryfikuje się jako Prawda, na końcu zaś osiągniemy Życie.

Quintum imperium

 Quintum imperium.


(Homilia na sobotę V tygodnia Wielkiego Postu).


W Starym Testamencie słowo naród praktycznie rzecz jest używane tylko odnośnie Izraela. Reszta narodów, ludów to goje, poganie. Jest jeden wyjątek: ludzie którzy zbudowali Wieżę Babel. Oni stanowili jeden naród, chcieli dosięgnąć nieba, czyli postawić się w miejscu Boga, zostali więc ukarani pomieszaniem języków. Chcieli zdobyć Imię, aby się nie rozproszyli po całej ziemi. Imię-znak, które ma jednoczyć. To imię sięgające nieba nasuwa skojarzenia z deifikacją państwa. Wiemy z dziejów, że praktycznie każdy władca imperium czyni siebie bogiem - przypadłość Wschodu. Wcześniej, gdy Bóg błogosławił Noego i jego potomstwo, nakazał ludziom rozproszyć się i naznaczył ludom pewne obszary do zamieszkania, ci zaś jak widać, zlekceważyli nakaz. Zasadniczo Bóg nie lubi imperiów (poza swoim własnym), więc zniszczył pierwszy Babilon.


Mimo że, zniszczony przez Boga, ów Babilon odradza się nieustannie w dziejach świata. W Księdze Daniela w 2 rozdziale jest nam dany opis i wyjaśnienie snu króla Nabuchodonozora o czterech imperiach, które następują po sobie (czyli kolos na glinianych nogach). Różnie się identyfikuje te poszczególne imperia. Najczęściej mówi się o: Babilonii, Medii, Persji, imperium Aleksandra Wielkiego i jego dziedzicach. Więcej o Babilonie mówi oczywiście Apokalipsa (rozdziały: Ap 13 oraz 17 i 18).


W dzisiejszej ewangelii arcykapłan żydowski zapowiada śmierć Jezusa Chrystusa, który nie tylko odda życie za naród wybrany. Izrael w tym okresie składał się wyłącznie z tych pokoleń, które zamieszkiwały królestwo Judy. Reszta rozproszyła się po podboju przez Asyrię. Królestwo Judy było już tylko cieniem dawnego Izraela czasów Dawida i Salomona. Ewangelista Jan zapowiedział narodziny Nowego Izraela, który jest opisany w Wieczerniku (moment Zesłania Ducha Świętego), Liście do Rzymian Św. Pawła i Apokalipsie. Św. Jan zapisał, że Jezus ma umrzeć “nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno”. Tak tworzy się nowy naród, który w Kościele ma już swój zaczyn. Nowy Izrael będzie doskonałym Narodem, Narodem, który obejmie wszystkie narody. Jak mówi św. Paweł: “Jeżeli należycie do Chrystusa jesteście potomkami Abrahama” (Ga 3,29).


Czas panowania mesjasza jest opisany tak: “Za dni Jego zakwitnie sprawiedliwość,  i wielki pokój, aż księżyc nie zgaśnie. Będzie panował od morza do morza, od Rzeki aż po krańce ziemi. Królowi Tarszisz i wysp przyniosą dary, królowie Szeby i Saby złożą daninę. I oddadzą Mu pokłon wszyscy królowie,  wszystkie narody będą mu służyły”. Jak widać w Psalmie 72 oraz w Księdze Izajasza, przyszły naród jest złożony z przedstawicieli wszystkich potomków Noego: Sema, Chama i Jafeta. Naród-Królestwo, które zbuduje Jezus będzie wieczne: “W czasach tych królów Bóg Nieba wzbudzi królestwo, które nigdy nie ulegnie zniszczeniu. Jego władza nie przejdzie na żaden inny naród. Zetrze i zniweczy ono wszystkie te królestwa, samo zaś będzie trwało na z a w s z e” (Dn 2, 44).

Iesus Nazerenus Rex Iudaeorum Wielkopiątkowa refleksja na temat sacrum i profanum.

 Iesus Nazerenus Rex Iudaeorum


Wielkopiątkowa refleksja na temat sacrum i profanum.


Nad głową Jezusa Piłat kazał przybić tablicę z napisem: “Jezus Nazarejczyk Król Żydowski”. Napis sporządzono w trzech językach: hebrajskim, greckim i po łacinie. Jak zauważa Ojciec Święty Benedykt XVI są to trzy języki, w których przez wieki sprawowano Boży kult, nie możemy sobie ot tak je zlekceważyć. Dwa z nich, w Kościele Katolickim to języki sakralne Pisma Świętego: hebrajski i greka. Wybitny filozof religii i myśliciel suficki Rene Guenon, podkreślał, że jest czymś nad wyraz charakterystycznym dla chrześcijaństwa, że nie ma ono własnego, jednego, typowego języka sakralnego. Hinduizm ma sanskryt, judaizm ma hebrajski, islam ma arabski. Buddyzm posiada oczywiście sanskryt jako sakralny język, aczkolwiek naukowcy snują różne hipotezy na temat języka pierwotnego przekazu nauk Buddy.


Chrześcijaństwo na tle tych wielkich religii tradycyjnych wypada dość niezwykle. Posiada język wybitnie sakralny jakim jest hebrajski poprzez afirmację Starego Testamentu, ale to Nowy Testament jest dla doktryny chrześcijaństwa ważniejszy. Język grecki jest oczywiście językiem w jakim zostały spisane ewangelie i pozostałe dzieła natchnione apostołów, ale musimy pamiętać, że tradycja ustna przekazywania Ewangelii, była raczej związana z aramejskim.


Co ciekawe, chociaż język hebrajski jest językiem objawienia Starego Testamentu, dla Kościoła Katolickiego jest raczej pomocą dla dwóch wersji Pisma Świętego uznanych jako wersję podstawowe: grecka Septuaginta i łacińska Vulgata. Co więcej, wiemy, że w Wieczerniku podczas Zesłania Ducha Św. Apostołowie i uczniowie mówili wszystkimi znanymi językami świata cywilizowanego i barbarzyńskiego. Ta cała polifonia decyduje o specyfice chrześcijaństwa. Nie ma w chrześcijaństwie również żadnej świętej wykładni prawa regulującego stosunki społeczno-polityczne, tak jak w islamie pełni tę funkcję szariat a w hinduizmie dharma. Chrześcijaństwo późnego antyku zaadaptowało prawo rzymskie. Katolicyzm poszedł w stronę reform gregoriańskich i rozdziału kościoła  i państwa, prawosławie stworzyło koncepcję zwierzchności państwa jako katechona i cesarza jako 13 apostoła. Dzięki bardziej sakralnemu charakterowi państwa, prawosławie było zawsze bardziej tradycyjne od katolicyzmu. Ta polifonia decyduje również o tym, że chrześcijaństwo (katolicyzm) jest religią jednocześnie tradycyjną, lecz przez pewną wolność interpretacji wielu dziedzin życia, o wiele mniej konserwatywną niż islam, hinduizm czy orientalne wersje chrześcijaństwa. Efektem tego jest również dziecko katolicyzmu - protestantyzm. Primus movens nowoczesności. 


Jak zauważa Feliks Koneczny Ewangelia nic nie mówi na temat regulowania stosunków społecznych. Brak jednego, jedynego, niezmiennego języka objawienia, rytuału i prawa prawdopodobnie jest pośrednio odpowiedzialny za powstanie schizmy nowoczesności wraz z jej wszystkimi problemami. Dla Tradycji nowatorstwo nie jest czymś chwalebnym i jako chrześcijanin katolik nie jestem zwolennikiem nowoczesności. Ma ona katasrofalne owoce dla duchowego sensu życia człowieka, kultury i jak przyrody. Jak pokazuje historia Wieży Babel pomieszanie języków ma jednak pewien cel w dziejach. Człowiek nie mówi w tym samym języku co aniołowie Boży. Nowoczesność – produkt uboczny chrześcijaństwa -  zapewne zajmuje ważką rolę w planach Opatrzności. Czy chlubną, czy złowrogą to się okaże. Na pewno ważną w apokalipsie.

środa, 2 marca 2022

Skryty post, który ujawni Ojciec.

Homilia na środę popielcową

Post w Starym Testamencie był przede wszystkim postem zinstytucjonalizowanym. Widać to dokładnie w czytaniu z Księgi proroka Joela. Joel mówi o zwołaniu zgromadzenia (kościoła) na święty post, bierze w nim udział zarówno lud jak i kapłani. Bodajże pierwszy raz, post na dużą skalę, post oficjalny zgromadzenia Izraela, pojawia się w momencie, gdy Mojżesz udaje się na górę Syjon i pości 40 dni nim otrzyma Dekalog wraz z nim pości lud. W Starym Testamencie rzadko znajdujemy posty  o charakterze osobistym. Jeżeli już to jest to post spowodowany śmiercią bliskiej osoby. Pierwszy znany post, do którego był zobowiązany Izrael w Pięcioksiągu to post przed Yom Kippur czyli Dniem Pojednania. Następnie posty pojawiają się w okresie niewoli babilońskiej i są związane z upamiętnieniem oblężenia miasta, zburzenia świątyni czy zamordowania Godoliasza. 

Na określenie postu mamy dwa hebrajskie słowa o podobnym znaczeniu: "com" i "ta 'anit". Znaczą one zająć niskie miejsce, upokorzyć się, ugiąć się przed Bogiem. W Starej religii żydowskiej post ma charakter instytucjonalny i ma za zadanie przez upokorzenie się przebłagać Boga. Jednak już u Joela znajdujemy pewne niebezpieczeństwo, które wiąże się z takim poszczeniem: "rozdzierajcie serca wasze, nie szaty" - istnieje niebezpieczeństwo, że taki post będzie jedynie zewnętrzny bez związku z duchem. Prawdopodobnie dlatego Jezus w ewangelii dzisiejszej mówi o poszczących obłudnikach, że robią to dla ludzi, aby im się pokazać. Jezus poprzez nawoływanie do poszczenia w okryciu, w obliczu Ojca pragnie post uczynić bardziej duchowym, nie instytucjonalnym. Pamiętajmy o tym.

Jeszcze jedna ciekawa rzecz a propos dzisiejszej ewangelii na środę popielcową. Otóż nasze tłumaczenia z BT i Edycji św. Pawła mają w wersetach 4, 6 i 18: "odda tobie" lub "nagrodzi ciebie". Jak się okazuje w oryginale greckim jest jeszcze jedno dopowiedzenie: jawnie, otwarcie gr. 'phanero'. Nic z tego co teraz czynimy w duchu pokuty w tajemnicy nie zostanie zakryte. Wcale nie musimy się chwalić pobożnymi uczynkami, Ojciec i tak nas pochwali za to na sądzie, jawnie i otwarcie.

wtorek, 22 lutego 2022

Uszy do słuchania.


 W jednej z publikacji o. Krzysztofa Wonsa SDS na temat Ewangelii św. Marka jest przytoczone podwójne znaczenie hebrajskiego słowa Masal - czyli przypowieść. Z jednej strony jest to opowiadanie, które ma wskazywać na to co istotne, stanowi serce nauczania. Z drugiej strony masal wywołuje niepokojące pytania, porusza serce. Te dwa znaczenia możemy jak najbardziej uznać za swoje. Słuchając przypowieści chcemy dążyć do tego by nasze serca nie były podobne do drogi, skały czy by wyrosły w nim ciernie. Przypowieści Chrystusa pomagają nam w uświęceniu, by nasze serca były żyzną glebą. Z drugiej strony wielu chrześcijan słucha z niepokojem przypowieści, gdyż jeszcze nie widzą na oczy owoców swej wiary. To wywołuje niepokój. Czy moje nawrócenie jest prawdziwe? Przecież tkwię w tyłu grzechach...

Nasze słuchanie słowa ma być połączone z zrozumieniem i wypełnieniem - w wielu miejscach Ewangelii Chrystus o tym mówi. Jak więc na sposób biblijny mieć dobre uszy do słuchania? Gdy spojrzymy na znaczenie słowa greckiego akouo, ma ono kilka znaczeń. Pierwsze - podstawowe - to po prostu słyszeć, używać zmysłu słuchu. Ale w dziełach greckiej kultury pojawiają się inne znaczenia: 1. uczyć się; 2. być uważnym; 3. rozumieć; I wreszcie 4. być posłusznym. 

To chyba jest jasne. By nasza dusza stanowiła dobrą glebę musimy wykorzystać wszystkie władze duszy: pamięć, rozum, wyobraźnię i w o l ę. Nasuwa to oczywiście skojarzenia z medytacją ignacjańską, gdzie również te wszystkie władze są wykorzystywane.  O ile w dzisiejszych czasach nie mamy problemów ze zrozumieniem słowa, to najtrudniej wydaje się zastosować posłuszeństwo Słowu Bożemu. Oprócz posłuszeństwa Słowu w chrześcijaństwie istotną kwestią jest posłuszeństwo Kościołowi 

Według prawosławnych teologów jak J. Kilinger czy P. Evdokimov Kościół rzymsko-katolicki wymagał nie tylko posłuszeństwa dogmatom wiary jak w cerkwi, ale wymagał również bezpośrednio posłuszeństwa decyzjom władz administracyjnych kościoła. Według nich w kościele prawosławnym jest więcej wolności pod tym względem, zakony, duchowieństwo nie mają takiej organizacji jak katolicy. Przeto charyzmatycy nawet jeśli ocierają się o granice heterodoksji funkcjonują w ramach cerkwi. Dlatego w prawosławiu nie ma tylu herezji jak na Zachodzie. I rzeczywiście zasadą katolicyzmu jak pisze Romano Amerio jest posłuszeństwo, chociaż zdaje się on mówić o posłuszeństwie autorytetowi Urzędu Nauczycielskiego, a więc jest to posłuszeństwo dogmatom wiary i zasadom moralnym. W wielu lekturach ascetycznych posłuszeństwo władzy jest warunkiem świętości. 

Cały rozbudowany aparat administracyjny rzymskiego katolicyzmu wyrasta w znacznej części (jednak nie całkowicie) z rzymskiej, pogańskiej (ale zaznaczam, że  słowo to nie jest synonimem bałwochwalstwa) tradycji cywilizacyjnej. Trudno wyobrazić sobie katolicyzm bez tej otoczki cywilizacyjnej. Jednak należy zaznaczyć, że unici obywają się bez niej. A są katolikami.

Na naszych oczach widzimy, że to się zmienia. Zmiana ta jest sygnowana przez synodalność. Stare zasady posłuszeństwa są jednak stosowane wobec części tzw. tradycjonalistów. Jednak dla urzędników watykańskich ta sprawa jest zapewne marginalna i tym się nie przejmują. 

Czy zasadą posłuszeństwa w Kościele zostanie zmieniona na podobną tej w cerkwi prawosławnej? Czy pójdziemy drogą rozmycia ideowego jak w liberalnych wspólnotach protestanckich? Czy katolicyzm wypracuje tu swoje, oryginalne narzędzie, zgodne z samorządnym elementem cywilizacji łacińskiej? Czy też synodalność się tylko tylko chwilowym eksperymentem urzędującego papieża?

Rodzi się wiele pytań, ale przede wszystkim trzeba być posłusznym Ewangelii.


Ks. łszlak

niedziela, 6 lutego 2022

Głębia

(Bathos) Głębia. Homilia V Niedziela Zw. rok C

Co charakterystyczne dla wielu miejsc Ewangelii przy opisach działania Jezusa, Mesjasz ukazuje swoją moc jednoczącą. I w dzisiejszym fragmencie również zaczynamy od tłumów, które słuchają Słowa, a kończymy obserwując jak apostołowie wspólnie (gr. koinonia, w komunii) wyciągają sieci. Ewangelia o powołaniu Piotra jest opowieścią o rozwoju wiary - życia duchowego.

Wszystko zaczyna się od słuchania Słowa wiara rodzi się ze słuchania (Rz 10, 17). My oczywiście powiemy tu o rozważaniu Słowa. Od tego właśnie rozpoczyna się życie wewnętrzne. Św. Franciszek Salezy w dziele Filotea napisał, że rozważanie jest niezwykle pomocne przy oczyszczaniu duszy po pierwszym nawróceniu. Zazwyczaj podręczniki do medytowania mówią, że potrzeba wybrać z rozważanego fragmentu jakieś jedno zdanie, myśl skierowaną właśnie do siebie - nie inaczej jest tutaj w Ewangelii. Jezus najpierw naucza tłumy, ale następnie osobiście zwraca się do Szymona (nota bene imię Szymon - hbr. Szim'on, znaczy Jahwe wysłuchał). To zdanie, ta myśl to głębia, gr. bathos. Psalmista mówi: "głębia przyzywa głębię hukiem wodospadów" (Ps 42, 8), cały psalm mówi o tęsknocie duszy za Bogiem. Bathos - czyli głębia etymologicznie jest związany z zanurzeniem i z tonięciem. To nam z kolei przywodzi na myśl chrzest w Duchu Świętym, którego miał dokonać Jezus wedle św. Jana Chrzciciela.  Oznacza to zanurzenie w bogactwie łaski jakie daje nam chrzest Święty." To bogactwo życia duchowego potwierdza św. Paweł: abyśmy wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość" (Ef 3, 18). Przypomina się tu modlitwa jezusowa - zstępowanie umysłu do serca, przez nieustanną modlitwę, tak by umysł zatopić w sercu.

Kolejną ważną rzeczą jest motyw ryb. Pojawiają się one i przy scenach rozmnożenia chleba, czy Zmartwychwstania. W czasach antycznego chrześcijaństwa ryba oprócz bycia akronimem (Ichtys) gdzie zawiera hasło Jezus Chrystus Syn Boga Zbawiciel, w sztuce katakumbowej zazwyczaj oznacza eucharystię. A więc te dwa elementy - głębi chrztu i eucharystia łączą się że sobą. To eucharystia podtrzymuje w nas życie duchowe, przez nią mamy dostęp do łaski.

Głebia życia duchowego prowadzi Szymona Piotra do postawy adoracji. Chrześcijanie katolicy mają niepowtarzalną okazję naśladować Szymona Piotra w tej postawie prostracji. Zacytujmy dekret soboru trydenckiego o Najświętszego Sakramencie:

"Nie ma więc żadnej możliwości wątpienia, że wszyscy wierni Chrystusowi według zwyczaju stale przyjętego w Kościele katolickim mają temu Najświętszemu Sakramentowi oddawać najwyższy kult adoracji (latria), który należy się prawdziwemu Bogu [kan. 6]. Nie zmniejsza obowiązku uwielbiania to, że Chrystus ustanowił ten Sakrament dla spożywania. Wierzymy bowiem, że w nim jest obecny ten sam Bóg, o którym wprowadzając go na okrąg ziemi, Ojciec przedwieczny mówi: "Niech Mu pokłon oddają wszyscy Aniołowie Boży" [Hbr 1, 6; wg Ps 96, 7], któremu upadłszy pokłonili się Mędrcy [Mt 2, 11], któremu i sami Apostołowie w Galilei oddali pokłon, jak świadczy Pismo św. [Mt 28,17]".

To nie są zapisy tradycji przez małe 't', to jest Tradycja przez duże T.

x łszlak

piątek, 28 stycznia 2022

Tomim, neotomizm, arystotelizm chrześcijański.

 Dzieje recepcji myśli św. Tomasza z Akwinu wyglądają mniej-więcej następująco  tak jak mi się to kiedyś udało odczytać u Swieżawskiego i Gogacza:

Antytomiści twierdzą, że tomizm był do czasów Soboru Watykańskiego II obowiązującą filozofią w Kościele Katolickim, na której był zbudowany cały gmach teologii katolickiej Jest coś w tym z prawdy zważywszy, że na soborze trydenckim egzemplarz Summy Teologii cały czas towarzyszył ojcom soborowym. Przy czym w większości antytomiści dają się poznać jako złośliwi ignoranci nie robiący żadnej, ale to żadnej różnicy między Tomaszem a Arystotelesem. Właściwie tomizm to ochrzczony arystotelizm. Koniec kropka, jeśli ktoś chce udowodnić tezę przeciwną to jest to czysty leksykalizm. Najlepiej jest zastosować do budowy teologii na podstawie jakiejś nowoczesnej filozofii. Niestety ta w 99% jest niezgodna z katolicką wiarą, lub będzie prowadzić do jej erozji.

Neotomiści twierdzą tak:

Od razu po śmierci w sumie oryginalna myśl św. Tomasza została zatracona, jego zaś uczniowie rozpoczęli falę komentarzy. Jan Duns Szkot zamienił tomizm w esencjalizm, następnie w XV i XVI w. utworzono na bazie tego arystotelizm. No i później jeszcze jezuici napsuli sporo. W XIX w. za sprawą kard. D. Merciera nastąpiło wznowienie, papież Leon XIII napisał nawet specjalną encyklikę o tym, ale nadal był to tomizm skażony resztkami neoplatonizmu scholastycznego i arystotelizmu. Prawdziwy renesans nastąpił w XX w. za sprawą Jacquesa Maritaina i Etienne'a Gilsona, w Polsce jeszcze to ulepszono do postaci tomizmu egzystencjalnego. Wielu próbowało dokonać syntezy z fenomenologią, co wydaje się częściowo udanym eksperymentem, lecz bez większego wpływu na rzeczywistość.

To zapomnienie Tomasza może wydawać się naciągane, jednak warto przytoczyć jeden szczegół z wywiadu rzeki z o. Józefem Marią Bocheńskim OP. Otóż ten słynny polski filozof i logik na emigracji wykładał w jakiejś uczelni katolickiej bodajże w Kanadzie?) filozofię Tomasza i chciał to robić na podstawie jego oryginalnych dzieł - otóż po pewnym czasie zabroniono mu tego i nakazano powrót do komentarza...

Niestety świat powoli, acz konsekwentnie pozbywa się metafizyki, wpierw przez pozbycie się religii, następnie przez odstąpienie od rozumu. A jak jest z Kościołem? Czy inspirujemy się myślą (czystą myślą bez naleciałości) św. Tomasza jak nas zachęca Magisterium? Czy chcemy naśladować jedynie jego otwartość na nową myśl? Czy Pan Jezus byłby tomistą?


xłszlak

czwartek, 27 stycznia 2022

Miara życia wiecznego

 W dzisiejszej Ewangelii, którą należy łączyć jako kontynuację nauczania z Przypowieści o Siewcy. Jezus zestawia światło świecy z miarą, która może odnosić się do eschatologii. Ewangelia Mateuszowa zawiera jeszcze zdanie wstępne 5 , 14: "Wy jesteście światłością świata". Zdanie to oczywiście odnosi się - w tym kontekście - do wiary uczniów. Odnieśmy to jeszcze do jednego zdania ze św. Jana: "W Nim było życie, a życie było światłością ludzi [...] była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka gdy na świat przychodzi". Ostatnie zdanie poboczne (czyli, "gdy na świat przychodzi"), jak informuje przypis w BT, odnosi się bądź do światłości, bądź do człowieka. Jednak ze względu na to, że dalsze wersety Prologu mówią o odrzuceniu światłości trudno tu mówić o oświeceniu każdego przez światłość. Zdanie to odnosi się raczej do każdego człowieka. Każdy człowiek przychodzący na świat posiada światło od Boga. Skoro jest tu mowa o każdym człowieku, musi tu chodzić o życie jako takie.

Skoro Chrystus następnie mówi o mierze, według której uczniowie mogą mieć pomnożone życie lub zabrane, prosty wniosek, że chodzi tu o życie wieczne. Warunkiem dobrej miary jest nie tylko wspaniałomyślność i wielkoduszność w kwestii wiary, jeżeli weźmiemy Mt 7, 1 chodzi również o powściągliwość w sądzeniu ludzi. Każdy bowiem jest grzesznikiem (Rz rozdz. 1-3. ), a i tak wszystko stanie się wiadome dzięki osądzającej mocy Słowa. Ci, którzy prawdziwie uwierzą (patrzą, słuchają i rozumieją) będą mieli pomnożone życie do stopnia wieczności. Ci, którzy nie zrobią tego - ich życie przepadnie.

xłsz