niedziela, 12 grudnia 2021

Wzgardzona wdowa (Homilia na III Niedzielę Adwentu rok C).

Ubóstwo duchowe to pierwsze z Ośmiu Błogosławieństw Chrystusa, jest to jednocześnie pierwszy stopień nawrócenia człowieka - uznanie, że wszystko zależy od Boga. Jest ono czymś innym od ubóstwa materialnego, choć jak pokazuje dzisiejsza Ewangelia łączy się z nim ściśle. Kto ma dwie suknie niech jedną odda ubogiemu, kto ma żywności dużo niech podobnie postąpi - mówi Jan Chrzciciel. Jan mówi o przyszłym Mesjaszu, że nie jest godzien rozwiązać rzemyka u stóp jego sandałów. Co takiego oznaczają te słowa? Na pewno każdy dobrze je skojarzy z pewnym aktem pokory czy służby - to służący zdejmuje sandały z nogi. Ale w dzisiejszej Ewangelii może chodzić o coś więcej, być może jest do odwołanie do pewnego casusa Prawa Mojżeszowego związanego z instytucją tzw. lewiratu. Czyli obowiązku spłodzenia potomstwa po zmarłym barcie.

Jest on zawarty w Księdze Powtórzonego Prawa:

"Jeśli bracia będą mieszkać wspólnie i jeden z nich umrze, a nie będzie miał syna, nie wyjdzie żona zmarłego za mąż za kogoś obcego, spoza rodziny, lecz szwagier jej zbliży się do niej, weźmie ją sobie za żonę, dopełniając obowiązku lewiratu. A najstarszemu synowi, którego ona urodzi, nadadzą imię zmarłego brata, by nie zaginęło jego imię w Izraelu".

Rzecz jasna sprawa nie była prosta i jak się okazuje lewirat był raczej postulatem prawnym niż nakazem absolutnym:

 Jeśli nie będzie chciał ten mężczyzna wziąć swej bratowej za żonę, pójdzie bratowa do bramy miasta, do starszych i powie: «Nie mam szwagra, który by podtrzymał imię brata swego w Izraelu. Szwagier nie chce na moją korzyść dopełnić obowiązku, jaki ciąży na nim». Starsi tego miasta zawezwą go i przemówią do niego. Jeśli będzie obstawał przy swoim i powie: «Nie chcę jej poślubić», pójdzie do niego bratowa na oczach starszych, zdejmie mu sandał z nogi, plunie mu w twarz i powie: «Tak się postępuje z człowiekiem, który nie chce odbudować domu swego brata». I będzie nazwane imię jego w Izraelu: «Dom tego, któremu zzuto sandał»" (Pwt 25, 5-10).

Podobna rzecz dzieje się w Księdze Rut. Rut - wdowa kładzie się przykrywając bose stopy Booza (a więc musiała je zapewne zdjąć), by wyrazić prośbę o wypełnienie prawa lewiratu wobec niej.

Co chce więc św. Jan Chrzciciel przekazać, mówiąc że: "nie jest godzien rozwiązać rzemyka u sandała" Mesjasza? Swoją sytuację porównuje Jan do wzgardzonej wdowy. Wdowa w starożytności miała ogólnie ciężką sytuację i jak przekonują prorocy były obiektem ucisku i prześladowań. Wdowa wobec której odmówiono lewiratu była jeszcze do tego upokorzona przez własnych powinowatych. Jan mówi o sobie, że jego status jest jeszcze gorszy. jest jak wdowa - odrzucony i wzgardzony, on, o którym Jezus powie, że jest największym z narodzonych dotąd z niewiast. To jest prawdziwe ubóstwo duchowe - własna świadomość małości, nicości wobec Boga Stwórcy. Taki jest zanurzony w Duchu Świętym.

piątek, 10 grudnia 2021

Mądrość usprawiedliwiona

(Homilia piątek II Tydzień Adwentu).


Życie jest bytowaniem skierowanym ku śmierci - stwierdził popularny filozof niemiecki. Ale czy my potrafimy istotnie żyć? Czy potrafimy umierać? A może życie które prowadzimy jest fałszywe? Tak wydaje się twierdzić Jezus:

Lecz z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: "Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili". Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: "Zły duch go opętał". Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników". Widzimy coś na kształt publicznego wesela i pogrzebu.

Normalnie dzieci nie grają i nie śpiewają na weselach - tym bardziej nie grają i nie śpiewają na pogrzebach. To jest klucz do zrozumienia tej Ewangelii. Dzieci znane są z tego, że bawią się udając. I w tym wypadku bawią się wprost manipulując najświętszymi chwilami ludzkiej egzystencji - jak stwierdził F. Taranienko na swoim blogu. Ks. Adam Dynak z Bractwa Słowa Bożego wskazuje, że zabawę dzieci charakteryzują kaprysy i uleganie emocjom. Taki jest obraz tego pokolenia w oczach Jezusa. 

Rzecz jasna słowa te odniesiemy i do nas - współczesnych. Nie potrafimy ani żyć pełnią życia, ani poważnie podchodzić do śmierci. Życie, dążenie do szczęścia zamienia się w pusty materializm, który koniec końców nikogo nie potrafi zaspokoić i każdego zamienia w niewolnika. Perspektywa śmierci jest przez nas oddalana, wypierana z przestrzeni publicznej (sami siebie traktujemy jak ojciec Gautamy Buddy, który zamknął swego syna w pałacu uciech by nie widział cierpienia).

A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny. Jan pokazuje życie pokutnicze, gotowość na śmierć, która jest jednocześnie dramatem oczekiwania Sądu, ale również bramą nowego życia. Jezus pokazuje nam pełnię życia, radości.

Kościół daje nam szansę takiego przeżywania życia i śmierci w liturgii, w tych kontrastujących czasach Adwentu i Bożego Narodzenia, Wielkiego Postu i Wielkanocy. Liturgia to ćwiczenie duchowe pomagające nam żyć i umierać.

ks. Łukasz Szlak

środa, 8 grudnia 2021

Ipsa conteret - Ona zmiażdży ci głowę

Ipsa conteret

"Nie bójcie się, że Maryja przesłoni wam Chrystusa, Ona na Niego wskazuje", wołał św. Jan Paweł II. Jeżeli popatrzymy na teksty liturgiczne w brewiarzu, a konkretnie w jutrzni znajdziemy szereg czytań mówiących o Niepokalanym Poczęciu NMP. Jednym z tych tekstów jest fragment Księgi Rodzaju z 3 rozdziału, który mówi że potomstwo niewiasty zmiażdży głowę wężowi.  Te słowa (Rdz 3, 15) stały się przyczyną kontrowersji w tłumaczeniu. Św. Hieronim przetłumaczył hebrajski oryginał - ipse conteret, w rodzaju żeńskim i taką wersję miały wszystkie oficjalne Vulgaty wersji tzw. klementyńskiej z XVI w. Nowa Vulgata zawiera już tłumaczenie ipsum conteret - ono zmiażdży. Odnosi się więc do potomstwa. Teksty grecki (autos sou teresei) i hebrajski mają rodzaj męski. Oczywiście w czasach rozwoju biblistyki triumfalnie ogłoszono błąd oficjalnej Biblii katolickiej, co poniekąd przyznali sami katolicy zmieniając tłumaczenie na poprawne (?). Sprawa jednak nie jest taka prosta. 

Warto zapytać dlaczego nadal oficjalną Biblią Kościoła Katolickiego jest Vulgata, na podstawie której muszą być tłumaczone święte księgi. Nie wynika to li tylko z tradycji lokalnej. Vulgata jest częścią Tradycji przez to duże T. Warto zwrócić uwagę na fakt, na który zwracał uwagę np. Feliks Koneczny w dziele o cywilizacji bizantyńskiej, że łacińska Biblia może poszczycić się starszą chronologią zachowanych kodeksów niż Biblia hebrajska. Vulgaty zawierające Księgę Rodzaju pochodzą już z VII w. po Chr. Z kolei Kodeks z Aleppo będący najsatrzym kodeksem w języku hebrajskim pochodzi z X w. po Chr. kilkaset lat różnicy. Mamy oczywiście starsze kodesky greckie: synajski i watykański, lecz nie zawierają one Tego fragmentu Ks. Rodzaju. zawiera go dopiero Kodeks Aleksandryjski z V w. po Chr. a więc niewiele starszy niż zachowana Vulgata. Abp Antoni Szlagowski - wybitny kaznodzieja, teolog i rektor UW - przytacza ciekawą opinię, że te kodeksy greckie nie mogą być absolutnym źródłem rozstrzygającym, albowiem zostały spisane w dobie herezji ariańskiej z nakazu cesarzy będących pod wpływem arianizmu...

Termin Ipsa conteret mający bogatą tradycję teologiczną jest wobec tego jak najbardziej uprawniony. Maryja miażdży głowę węża. Termin Ipsa conteret w niczym nie umniejsza zbawczej roli mesjasza. Wszak zmiażdżenie głowy dokonało się właśnie przez Wcielenie, Śmierć i Zmartwychwstanie.

Innym tekstem Jutrzni jest fragment kazania św. Hieronima. Skupia się on na słowach Gratia plena - Kecharitomene. Łaskę posiadali przecież i patriarchowie i prorocy, ale tylko Maryja jest tej łaski pełna. Warto zauważyć też jeden fakt: Maryja jest nazwana pełną łaski jeszcze przed swoim Fiat. Jest w czasowniku kecharitomene użyty czas perfectum, a więc przeszły dokonany. Potwierdza to dogmat Niepokalanego Poczęcia. Święty Germanus biskup nazywa Maryję Świętą ponad niebiosa, bardziej chwalebną niż serafinowie, bardziej czcigodną niż cherubiny i bardziej godną chwały niż jakiekolwiek stworzenie. Św. Efrem Syryjczyk (V w. po Chr.) jako pierwszy użył sformułowania, że Najświętsza Dziewica jest bez jakiejkolwiek zmazy grzechu. Istnieli oczywiście doktorzy Kościoła dla których ten dogmat nie był jasny. W sposób dojrzały sformułował go Jan Duns Szkot reprezentant szkoły franciszkańskiej.

Na koniec rozważań warto przytoczyć jeden z ostatnich punktów bulli Piusa IX Inefabillis Deus. Jest tam mowa o nadziei jakie niesie ten dogmat - Ona pokonała wszystkie herezje. Już to zrobiła. Wydaje się, że możemy bez trudu zaliczyć do tych herezji i nasze współczesne herezje antropologiczne. Herezje występujące przeciw naturze ludzkiej i w konsekwencji Wcieleniu, z którym Niepokalane Poczęcie łączy się integralnie. To Niepokalane Poczęcie, Dziewictwo Maryi Jej świętość jest czymś co stoi w kontrze do wszystkiego co niesie ze sobą nowoczesna moralność. I chociaż dziś katolicyzm jest w odwrocie, może oprzeć się na tej niezawodnej nadziei jaką jest Matka Boża.

niedziela, 5 grudnia 2021

Droga - kazanie na II Niedzielę Adwentu (VOM)

"Qui dedúcis, velut ovem, Ioseph", "Ty, co jak trzodę wiedziesz ród Józefa" (Ps 80[79], 2) - takim wersetem psalmu Introit rozpoczyna Mszę II Niedzieli Adwentu. Tematem liturgii mszalnej jest droga. Myślę, że nie bez przypadku odwołanie do rodu Józefa jest włąśnie w czas Adwentu. Gdy sięgniemy do ksiąg Starego Testamentu plemię Józefa jest tam przedstawione jako jedne z bardziej walecznych, odważnych. Po wejściu do Izraela pod wodzą Jozuego, potomkowie Józefa jako jedni z pierwszych podjęli ekspansję na północ. Gedeon, Jefte - wybinti sedziowie Izraela, byli właśnie z rodu Józefa. Plemiona Efraima i Manassesa, potomków Józefa stanowiły podstawową siłę północnego Izraela. W Księdze Rodzaju, gdy Jakub-Izrael błogosławi swoich synów Józef zostaje nazwany księciem pośród swoich braci.

Jednocześnie to też Abimelek potomek Józefa był jednym z pierwszych nieprawych władców nad Izraelem, który wymordował 72 braci i sprawił rzeź mieszkańców Sychem. To północny Izrael, w którym Efraim i Manasses stanowili pierwszą siłę, był pierwszy odstępcą od kultu Jedynego Boga Jahwe. 

Zobaczmy drodzy Bracia i Siostry, że jest to obraz Kościoła - nas samych w czas przygotowań adwentowych. To my walczymy jak Gedeon narzucając sobie dyscyplinę, to my jesteśmy mężni; ale to również my upadamy w naszych postanowieniach, ogarnia nas lenistwo i konsumpcjonizm atmosfery przedświątecznej. Upadamy, ale jest ktoś kto nam pomaga wstać i prowadzi nas - Dobry Pasterz.

Nasze dusze, póki nie przyjdzie Dobry Pasterz, pozostają nieczyste. Twarda prawda dla wielu, którą Jezus potwierdza w 7 rozdziale Mk, że to z głębi serca pochodzi zło. Dopiero przygotowanie dróg Pańskich prowadzi do oczyszczenia duszy, jak stwierdza Kolekta. Prosimy Pana o to by pobudził nasze serca do tej akcji. Pojawia się tu słowo, które znamy z poprzedniej niedzieli - Excita! Pobudź, wzbudź, Zagrzej, excitor to po łacinie podrzegacz wojenny - pisze to specjalnie byśmy byli świadomi intensywności tego pobudzenia. Jest to też o tyle charakterystyczne, że kapłan wypowiada te słowa o oczyszczeniu po modlitwach u stopni ołtarza, kiedy też w pewnym sensie oczyszcza się z grzechów powszednich.

Nasze życie w sensie duchowym jest drogą na pustyni. Pustynia nie nadaje się na osiedlenie, tu nie ma warunków do życia. Możemy na pustyni co najwyżej rozbić namiot, zbudować obóz. Nawrócenie to brak zakorzenienia w tym świecie i wielka tęsknota za przyszłym. 

Nawrócenie to też droga powrotna. Powrót do źródeł życia. Człowiek uznaje siebie samego jedynie za stworzenie, w którym nie ma tego źródła. Jest ono w Bogu. Droga powrotną zakłada również porzucenie pychy i bałwochwalstwa jak Izrael na pustyni i w trakcie podboju Ziemi Obiecanej. 

Wreszcie jest to drogu ku Bogu. Bóg jest naszym celem, dlatego chcemy, aby to On był celem naszych myśli słów i czynów. 

Chrystus i apostołowie nie zostawili nas w tej drodze samych. Ta droga życia duchowego może nam się wielokrotnie wydawać nużąca, dlatego lekcja przypomina nam, że na naszej drodze jest niezwykle istotnym zachować dwie cnoty cierpliwość i pociecha, które są podstawą nadziei (a cóż innego w nas sprawia, że podążamy drogą jak nie nadzieja). Również radość i pokój, w innym miejscu wymieniane przez św. Pawła jako Owoce Ducha Świętego, są przyczyną obfitości Bożej Nadziei.

Jan jako posłaniec Boży (anioł) przygotowuje drogę Pańską: "Hic est enim, de quo scriptum est: Ecce, ego mitto Angelum meum ante fáciem tuam, qui præparábit viam tuam ante te". Jako ciekawostkę można podać, że łacińskie słowo via wywodzi się od proto-indoeuropejskiego słowa 'wegh', oznaczającego drogę, trasę, ale także pojazd, który porusza się drogą, rydwan. Wprawdzie oryginał grecki używa tu słowa hodos, nie oimos, czy okhos, które łączą się etymologicznie ze słowem wegh. Jednak grecki hodos ma się łączyć etymologicznie ze słowem germańskimi: raido, road, ridana, reitwagen i wreszcie polskie słowo... rydwan. Drogą oczywiście jak zobaczymy u św. Jana (J 14, 5) jest ostatecznie Chrystus i Jego nauka. Te więzi etymologiczne w języku nasuwają skojarzenia z epifanią Chwały Bożej, której doznał Ezechiel nad potokiem Kebar. Ów rydwan Bożej Chwały w judaizmie nosi nazwę m e r k a v a h, końcówka vah brzmi podobnie do indo-europejskiego wegh, ale rzecz jasna nie ma tu żadnej pewności połączenia, gdyż jest to słowo semickie. Opis cały znajdziemy w Ez 1, 4-28. Znajduje się tam tzw. Tetramorfa symbole-zapowiedzi czterech Ewangelii. W skrócie możemy więc powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że nasza Droga, o której mówi Msza II Niedzieli Adwentu to nic innego jak nauka Ewangelii, którą mamy zgłębiać. Każdy fragment, każde zdanie to jeden odcinek Drogi.

Sekreta, podobnie jak Kolekta podtrzymuje tezę o nikłej wartości ludzkich uczynków: zdajemy sobie sprawę, że "Brak nam zasług". ubi nulla suppétunt suffrágia meritórum, tuis nobis succúrre præsídiis. To co odróżnia naszą ofiarę od wszystkich innych, religia chrześcijańska nie składa ofiar ze zwierząt, złota, ludzi, płodów rolnych, ma świadomość, że nic nie jest w stanie dać Bogu prócz Tego, którego On sam podarował - Syna Bożego.

Kolekta, Secreta mówią o ubóstwie duchowym człowieka i jego grzesznej naturze. Dopiero końcowe modlitwy zmieniają ton. Msza Święta kończy się pięknym podsumowaniem: uczestniczenie w tej wielkiej tajemnicy jaką jest eucharystia prowadzi do miłowania niebieskich rzeczy. Teologowie mówią, że eucharystia jest jednocześnie szczytem i źródłem życia wiary. Tę właśnie prawdę zawiera Postcommunio. Słowo mysterium, które zostało użyte w mszale, tłumacze na język angielski przetłumaczyli jako sakrament. Nic bardziej mylnego. Jest to nauka nadal żywa w kościele wschodnim. Również w Tradycji Zachodu we wczesnym średniowieczu mówiono często o sakrametnach - mysteria.

czwartek, 2 grudnia 2021

Skała

Homilia Czwartek I tygodnia adwentu


"Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale". Dla św. Augustyna w jego komentarzu do Kazania na Górze istotne było określenie "tych". Dla biskupa Hippony określenie "te słowa" oznacza właśnie, konkretnie Kazanie na Górze, nie Pismo jako takie, nie nawet cała Ewangelia, ale 5-7 rozdział Ewangelii Mateusza. To co w nauce Jezusa wydaje się najtrudniejsze do zachowania. Św. Augustyn zauważa również, że te słowa nie są skierowane do wszystkich. Nie są skierowane do tłumów - do kogo więc? Do uczniów, tych którzy mają odwagę żyć błogosławieństwami.

Kto słucha i wprowadza w czyn wypełnia wolę Ojca i widzi Go (por J 6, 29; J 12 44-48). Jego wiara jest przyrównana do domu zbudowanego na skale. Greckie słowo petran, które tu zostało użyte przywodzi na myśl wiarę św. Piotra, który rzeczywiście po Zmartwychwstaniu stał się dla uczniów opoką. Nic tak się nie kojarzy z niewzruszonością doktryny wiary jak właśnie Rzym papieski, który aż do czasów Piusa XII był wprost synonimem tradycjonalizmu religijnego.

Taka wiara, wiara przyrównana do skały zgodnie z tradycją Starego Testamentu (hebrajskie słowo oznaczające wiarę: Amenu oznacza właśnie stałość, niewzruszoność podobną do skały) jest budowana przez słuchanie i czyn. Słuchać - gr. akouo znaczy również uczyć się, baczyć, mieć uwagę, ale także - co trudniejsze -  być posłusznym. To właśnie posłuszeństwo wierze daje pewność otrzymania Ducha Świętego (Ga 3, 2). Z kolei słowo czynić (gr. poieo) znaczy także: układać w stos, zbierać, tworzyć, produkować. Słuchamy więc z uwagą jednocześnie ucząc się słów Jezus i wreszcie tworzy z nich jedną budowlę naszej katolickiej wiary.

 xłszlak

wtorek, 30 listopada 2021

Kazanie na I Niedzielę Adwentu

Teksty Mszy I Niedzieli Adwentu w starym rycie to istne cudo dla życia wewnętrznego. Introit, Offertorium oraz Liturgia Słowa mówią nam o człowieku, który ma stanąć przed Sądem Ostatecznym, który przychodzi. Kolekta, Secreta i Postcommunio ukazują nam proces uświęcenia człowieka. Muszę przyznać, że wielką stratą nowej Mszy jest pozbycie się części spośród tych tekstów adwentowych.

Introit i Offertorium mówią nam: "Non erubescam" (Nie zawstydzę się). Kluczowym na Sądzie okaże się postawa wstydu. I wedle tego klucza ludzie dzielą się na dwie kategorie. Nie na świętych i grzeszników, gdyż ci pierwsi przychodzą z Panem Jezusem sądzić. Nie na czarnych i białych, nie na starych i młodych. Dzielą się na tych, którzy już zawstydzili się bo znają doskonale swe grzechy, pokutują już za nie, bądź żałują ich; oraz tych, którzy dopiero się zawstydzą, gdy grzechy ich wyjdą na jaw, gdyż wcześniej były zakryte przez złośliwość, kłamstwo i obłudę. To są wierni, ci którzy nie zawstydzą się, gdyż znają doskonale samych siebie. Odnosi się do tego i fragment Ewangelii łukaszowej: "A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha", dosłownie greckie słowo anakypsate oznacza - wyprostujcie się. Postawa oznaczająca odwagę i nadzieję, nie lęk, wstyd, postawa zupełnie różna od Adama i Ewy po grzechu pierworodnym, gdy skryli się z przed Bogiem.

Mamy następnie w Ewangelii dwa razy użyte słowo "widzicie", (łac. videte, videritis) w przypowieści o drzewie figowym, o którym mówi Jezus. W oryginale greckim  św. Łukasz zastosował tu dwa słowa z greki: blepo, eido. Pierwsze słowo znaczy wzrok w sensie materialnym, drugie tworzy to samo źródło co słowo idea. Oznacza widzenie powiązane z oglądem intelektualnym, z poznaniem. Uczniowie Pana mają wpierw patrzeć zmysłowo, zbierać fakty, następnie wyciągać wnioski duchowe z rzeczywistości. "Gdy zobaczycie, że to wszystko się dzieje", my już obserwujemy to, ale nie wyciągamy z tego jakichś wniosków millenarystycznych. Za św. Augustynem stwierdzamy, że czasy ostateczne już nastały. Jezus mówi, że stanie się to w tym pokoleniu i istotnie stało się. Świątynia została zburzona. I mimo tego, że Pax Romana trwał, Jezus nie pomylił się mówiąc "nie przeminie to pokolenie, aż się to stanie". Św. Łukasz używa tu czasu con. aoristii, czynności wprawdzie dokonanej, ale pamiętajmy, że aoryst jest czasem nieokreślonym,  nieograniczonym (jak wskazuje sama nazwa a-oristos). To wszystko już się dokonało i trwa w naszych czasach, nie jest ograniczone przez ścisłe ramy czasowe.

"Uważajcie na siebie". Antidiotum na lęk i zaskoczenie w czas Paruzji ma być uwaga (gr. prosoche). Coś co było istotnym elementem filozofii stoickiej. Stoicy poprzez uwagę skierowaną do wewnątrz medytowali nad wszelkim fatum, które mogło spotkać człowieka: życie i śmierć, zdrowie i choroba, bogactwo i bieda. W ten sposób przyjmowali los z obojętnością, dzięki czemu byli szczęśliwi jak Zeus i unikali cierpienia. Ta uwaga (gr. prosoche) przeniknie również do chrześcijańskiej myśli, u św. Bazylego przybierając postać rachunku sumienia. To jest drodzy Bracia ni Siostry nasza duchowa broń na czasy ostateczne, ta rozprawa z samym sobą i swoimi grzechami pozwala nam stanąć wyprostowanymi w Dzień Sądu.

Rachunek sumienia codzienny, ogólny i szczegółowy, w szczególności taki, który zgodnie z zasadą agere contra pozwala nam rozwijać życie duchowe i cnoty, jest narzędziem rozwoju duchowego, który opisują modlitwy mszy I Niedzieli Adwentu. Kolekta mówi: Excita, quesumus, Domine potentiam tuam", "Wzbudź swą potęgę o Panie". Skoro mówi wzbudź, znaczy, że jest uśpiona. Wydaje się, że nie chodzi tu o o moc, która jest bezpośrednio w Bogu. Chodzi o tę moc Boga, która jest w nas i śpi. Jest w nas na mocy sakramentu chrztu. Jak stwierdził w Summie św. Tomasz z Akwinu, każdy człowiek ochrzczony posiada w duszy wszelkie cnoty powiązane z życiem wewnętrznym. Posiada je in potentia, w możności, czyli inaczej mówiąc w mocy. Potrzeba je tylko wyprowadzić do aktu. W jaki sposób? Można zażartować, że w taki sam sposób w jaki grzeszymy - przez uczynki, powtarzanie ich do tego stopnia, aż staną się w nas zwyczajem, jak grzech staje się przez powtarzanie nałogiem. Warto tu zaznaczyć, że u starożytnych filozofów cnota (gr. arete) znaczyła pierwotnie ćwiczenie fizyczne, trening (Nb. u św. Pawła dosyć częstym motywem są porównania do sportu).

Rozpocząwszy to życie wewnętrzne 'trenowania' cnót w Secrecie mamy zaznaczony pewien postęp duchowy. Człowiek oczyszcza się, zbliża się powoli do swego Stwórcy. Przyjąwszy Ciało Chrystusa Postcommunio mówi nam o zjednoczeniu z Chrystusem. Wchodzimy do Świątyni, do miejsca Świętego Świętych: "Suscipiámus, Dómine, misericórdiam tuam in médio templi tui", "Obdarz nas, Panie Swoim miłosierdziem w pośrodku Twojej Świątyni". Więcej światła na to zdanie rzuca List do Hebrajczyków: "Wprawdzie także i pierwsze [przymierze] miało przepisy służby Bożej oraz ziemski przybytek. Był to namiot, w którego pierwszej części zwanej [Miejscem] Świętym, znajdował się świecznik, stół i chleby pokładne. Za drugą zaś zasłoną był przybytek, który nosił nazwę "Święte Świętych". Posiadało ono złoty ołtarz kadzenia i Arkę Przymierza, pokrytą zewsząd złotem. Znajdowało się w niej naczynie złote z manną, laska Aarona, która zakwitła, i tablice Przymierza. Nad nią zaś były cheruby Chwały, które zacieniały przebłagalnię, o czym szczegółowo nie ma potrzeby teraz mówić. Tak zaś te rzeczy były urządzone, iż do pierwszej części przybytku zawsze wchodzą kapłani sprawujący służbę świętą, do drugiej zaś części jedynie arcykapłan, i to tylko raz w roku, i nie bez krwi, którą składa w ofierze za grzechy swoje i swojego ludu. Przez to pokazuje Duch Święty, że jeszcze nie została otwarta droga do Miejsca Świętego, dopóki istnieje pierwszy przybytek", (Hbr 9, 1-8).

 Dostęp do tego miejsca Najświętszego zapewnia Ciało Chrystusa, które spożywamy:

 "Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje (Hbr 10, 19-20. Zobaczcie drodzy Bracia i Siostr, na wielką godność i tajemnicę eucharystii. W Starym Przymierzu raz do roku arcykapłan mógł wejść do Świętego Świętych. W Nowym Przymierzu może to uczynić każdy z nas, na każdej Mszy Świętej. 

 

xłszlak

Apostoł Andrzej

Apostołowie Piotr i Andrzej, bohaterowie dzisiejszej Ewangelii symbolizują dwa ważne aspekty kroczenia Drogą Pana: stałość i odwagę. Imię Piotra - Kefas znaczy skała; imię Andreas - mężny. W życiu obydwu braci te dwa aspekty Drogi Pańskiej uwidaczniają się w ich posługiwaniu. Ideę stałości ujrzymy z łatwością w wielu psalmach:

"Bądź dla mnie skałą schronienia,
warownią, która ocala.
Ty bowiem jesteś moją skałą i twierdzą,
kieruj mną i prowadź przez wzgląd na swe Imię". 

9Ps 31, 3-40).

"Bóg jest dla nas ucieczką i mocą: łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach. Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza. 

[...] Bóg jest w jego wnętrzu, więc się nie zachwieje" 

(Ps 46, 3.6)

"Bóg w jego zamkach
okazuje się obroną. 

Oto bowiem złączyli się królowie

i razem natarli.

Zaledwie ujrzeli, zdrętwieli,
zmieszali się i uciekli".

(Ps 48, 4-6).

Oto cały motyw twierdzy, skały, stałości na czym polega istota wiary. To właśnie jest znaczeniem słowa hebrajskiego Amen, które wypowiadamy na zakończenie każdej modlitwy. Na katechezach tłumaczymy to słowo: niech tak się stanie, ale właściwie należałoby to przetłumaczyć - tak j e s t. W Piotrze jako skale znajduje tu swe wypełnienie idea stałości, gdyż Piotr w Dziejach Apostolskich był rzeczywiście dla braci opoką.

Rola jego brata apostoła Andrzeja wydaje się w ewangeliach mniejsza. Andrzej jest kilkukrotnie wymieniany w katalogach apostołów. W scenie rozmnożenia chleba pierwszy wskazuje na chłopca, który posiada cokolwiek. Rola Andrzeja jest jednak równie istotna. To on jako pierwszy z św. Janem rozpoznaje w Jezusie Mesjasza, wskazanego przez św. Jana Chrzciciela. Jest to istotne o tyle, że liczba dwa oznacza w Biblii świadectwo. Jedynie oni słyszeli to proroctwo Jana chrzciciela. To Andrzej ma odwagę wyznać tę wiarę jako pierwszy do Piotra; "Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» - to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa" (J 1, 41-42). Andrzej, zgodnie ze znaczeniem swego imienia, wykazał się odwagą śmiałością, czymś co jest cechą każdego wyznania wiary. Warto nadmienić, że Andrzej używa tam słowa heurekamen, tego samgo, którego użył Archimedes przy odkryciu prawa hydrostatyki. 

Tę postawę męstwa i śmiałości znajdziemy w historii Jozuego. Bóg zachęca Izraelitów, którym przewodził Jozue: "Raq hazaq" - bądź dzielny i mężny (Joz 1, 9). Fraza ta powtarza się w Księdze Jozuego kilkakrotnie. Dzięki temu męstwu i śmiałości Jozue podbił Ziemię Obiecaną.

Św. Andrzej jest patronem Kościoła Wschodu. Wedle tradycji był pierwszym biskupem w Bizancjum, miał również wedle legendy znaleźć się na ziemiach ruskich. Papieże Jana Paweł II i Benedykt XVI często podkreślali, że Kościół może wiele zaczerpnąć ze Wschodu, że Europa musi oddychać obydwoma płucami. Istotnie dziś brakuje nam zachodnim chrześcijanom tego męstwa i śmiałości Andrzeja, aby być sobą. Tożsamość katolików kuleje.

sobota, 27 listopada 2021

Uwaga. Homilia na sobotę XXXIV tydzień Okresu Zwykłego.

"Jezus powiedział do swoich uczniów: "Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask" (Łk 21, 34). Co znaczy, że mamy uważać? Jak katolik powinien to czynić? Jak winien czuwać i modlić się w każdym czasie?

Obecnie mamy wiele propozycji modlitwy nieustannej, dostosowanej nawet do życia w świecie. Tymczasem warto zwrócić uwagę na kontekst kulturowy słowa: uważajcie (gr. prosechete). Jak zaznacza wybitny francuski filozof i historyk Pierre Hadot, słowo prosoche jest jednym z podstawowych terminów dla filozofii stoickiej.

Ta uwaga wiąże się z ćwiczeniem pamięci (meme) i medytacją (melete). Warto zaznaczyć jednak, że Grecy i Rzymianie inaczej rozumieli medytację. Podczas, gdy we współczesnym świecie kojarzy nam się medytacja ze wschodnimi technikami mantrowania, w starożytności melete (meditatio) to było ćwiczenie retoryczne, przyswojenia tekstu, także proste uważne czytanie. Bliżej jest więc tej medytacji do tego co w Kościele Katolickim określamy jako rozmyślanie, czy też medytacja chrześcijańska. Jest to więc medytacja typu dyskursywnego, brak w niej koncentracji na powtarzaniu jednej sylaby czy zdania, co jest charakterystyczne dla hinduizmu i buddyzmu (Warto zaznaczyć, że do 6. głównych prawd Gautama Budda doszedł przez dyskurs właśnie).

Melete polega np. na rozmyślaniu o trudach życia, świata, aby nie być zaskoczonym gdy przyjdą na nas. Choroba, cierpienie, śmierć, bieda. Wszystko to i tak nie zależy od nas, a przyjdzie na nas. Nie jest to wszystko złem, jak stwierdzą uczniowie Zenona z Kition. Człowiek przez taki dialog ze sobą, drugim, pisanie, czytanie porządkuje wewnętrznie swoje myśli. Jest to w pewnym sensie terapia słowem. Warto zaznaczyć, że podobne podejście możemy spotkać u św. Augustyna w dziele "O Porządku". Zło nie istnieje, stwierdzi Augustyn, ze względu na to, że ostanie słowo będzie miała Boża Opatrzność, która wiedzie wszystko do dobra. 

Podobne ćwiczenia praktykowali epikurejczycy i neoplatonicy.Wraz z przejęciem filozofii klasycznej przez chrześcijan, ćwiczenia te zostaną ochrzczone. Św. Klemens z Aleksandrii (II w po Chr.) czy Diadoch z Fotyki używają w swoich pismach pojęcia prosoche, jako istotnego elementu życia duchowego. Dla św. Bazylego Wielkiego prosoche będzie już związane z czymś co my znamy jako rachunek sumienia codzienny. Dojrzałą formę zyska on oczywiście u św. Ignacego z Loyoli (XVI w.) w "Ćwiczeniach Duchownych". Pozwolę sobie zacytować:

Rachunek sumienia "zawiera w sobie trzy pory i dwukrotne rachowanie się z sobą

Pora pierwsza: Rano, zaraz przy wstawaniu z łóżka, powinien człowiek postanowić sobie wystrzegać się pilnie tego określonego grzechu lub tej wady, z której chce się poprawić i wyleczyć.

Pora druga: Po obiedzie. Powinien człowiek prosić Boga o to, czego chce, a mianowicie o łaskę przypomnienia sobie, ile razy upadł w ten grzech określony lub w tę wadę, i o łaskę poprawy na przyszłość. Potem niech zrobi pierwszy rachunek sumienia, żądając od swej duszy zdania sprawy z tej rzeczy określonej i postanowionej, tj. z tego, z czego chce się poprawić i wyleczyć. Niech zatem przechodzi w myśli godzinę po godzinie lub poszczególne pory dnia, poczynając od godziny wstania aż do godziny i chwili tego rachunku sumienia, i niech zaznaczy na pierwszej linii podanego niżej rysunku tyle kropek, ile razy upadł w określony grzech lub w wadę. Następnie niech ponownie postanowi poprawić się aż do najbliższego rachunku sumienia, który ma odprawić.

Trzecia pora: Po kolacji. Odprawi się drugi rachunek sumienia podobnie przechodząc godzinę po godzinie od pierwszego rachunku aż do obecnego. Na drugiej linii tegoż rysunku zaznaczy się tyle kropek, ile razy upadło się w określony grzech lub w wadę" (ĆD 24-26).

Niby tak niewiele, ale trzeba przyznać, że to właśnie dzięki tej metodzie jezuici doszli do tak wielkiego znaczenia. Dziś uczą rachunku sumienia nawet biznesmenów. Św. Ignacy po swym nawróceniu i pozbyciu się skrupułów czynił rachunek sumienia co godzinę... Dla nas ta krótka refleksja nad swoim życiem trzy razy w ciągu dnia w zupełności wystarczy. "Ów" Dzień nas nie zaskoczy.

 

piątek, 26 listopada 2021

Pan Jezus nie pomylił się. Homilia piątek 34 tygodnia Okresu Zwykłego.

Przyjście Królestwa Boga jest zapowiedziane z końcem czasów. Mała ciekawostka, że poniekąd może być związane z początkami cywilizacji. To właśnie na początku Sumeryjskiej Listy Królów jest napisane, że Królestwo Boga zstąpiło na ziemię w mieście Eridu, jako pierwszy władca widnieje tam niejaki Alulim mający panować bagatela - 28 000 lat. Jego Apkallu (mędrzec, kapłan, mag?) był zaś Adapa - postać mająca niezwykle podobne cechy wspólne z biblijnym Adamem, który szukał nieśmiertelności lecz w zamian sprowadził na ludzi nieszczęście. Jk wiemy pisarze biblijni wiele zaczerpnęli z mitologii antycznego Bliskiego Wschodu, być może jest jakiś związek miedzy Adamem a sumeryjskimi bohaterami. Jest tak czy nie, jednak z całą pewnością możemy stwierdzić, że Bóg tworzy świat przez zstąpienie swego królestwa i kończy istnienie świata w podobny sposób.

"Jezus mówi, że nie przeminie to pokolenie, aż się to stanie" (Łk 21,31), co ma się stać? Przede wszystkim mowa na początku rozdziału 21 Ewangelii Łukasza o zburzeniu świątyni, dalej o wojnach, katastrofach i powtórnym przyjściu na obłokach. I rzeczywiście chrześcijanie do III w. po Chr. interpretowali to w taki sposób, że oczekiwali lada dzień Paruzji (np. montaniści). Ta jednak nie nadeszła. My żyjemy w czasach niepokojów, gdzie znowu podnoszą się głosy wieszczące koniec świata. Jak rozumieć te słowa Pana o Paruzji? Wydaje się, że kluczowym jest czas czasowników "przeminie" i  "stanie się". Otóż jest tam użyty aoryst w różnych stronach. Aoryst jest czasem, który był obecny w języku praindoeropejskim, w grece, sanskrycie czy staropolskim. Jak sama jego nazwa wskazuje jest to a-oristos, czyli czas wyrażający coś nieokreślonego, nieograniczonego. Przyjście Królestwa zacznie się więc już i ten proces będzie trwał bliżej nieokreślony. Przełóżmy to na słowa Jezusa. Świątynia rzeczywiście została zburzona w roku 70. przez Rzymian pod wodzą Tytusa, gdy pokolenie, które słuchało słów Ewangelii jeszcze żyło. Dzieje ludzkie trwają nadal pełne wojen i kataklizmów. Trzeba przyznać rację św. Augustynowi, że tak naprawdę my cały czas żyjemy w czasach ostatecznych, które zaczęły się w roku 33, gdy Chrystus umarł, zmartwychwstał i zesłał Ducha Świętego.

wtorek, 16 listopada 2021

Marcin Luter i Al-Ghazali. Dlaczego islam nigdy nie doświadczy reformacji?



Islam jest piękną religią, cokolwiek nie mówiliby neokonserwatyści, okcydentaliści i inni wrogowie muzułmanów. Religią, która wywołuje wielki podziw. Piękno tej religii leży w jej sile i żywotności. Islam podbija Zachód jego wyznawcy mieszkają w największych miastach Zachodu, ale co ciekawe, przy tym wszystkim islam nie zmienia się. Wobec aktów terroryzmu, konfliktów zbrojnych o charakterze religijnym, wielu myślicieli, ludzi kultury i polityków rozważa cały czas kwestię: czy islam da się zreformować? Czy da się stworzyć z niego religię akceptującą zachodnie wartości: indywidualizm, demokrację, prawa człowieka etc. Czy pojawi się w islamie sunnickim ktoś na kształt doktora Marcina Lutra? Dużo faktów z historii islamu wskazuje na to, że nie...

Musimy najpierw dokonać porównania tej religii z chrześcijaństwem i judaizmem. Wszystkie bowiem trzy religie pochodzą ze wspólnej semickiej matrycy, są religiami abrahamowymi. Zachodnie chrześcijaństwo jest tak naprawdę religią nieustannie reformującą się od czasów papieża Hildebrandta. Katolicyzm pozostał przy tym wszystkim tradycyjny (głównie poprzez tradycję apostolską). Marcin Luter oderwał w znacznej części chrześcijaństwo od tradycji apostolskich, chociaż zapewne sam by stwierdził, że oderwał je od 'pogańskich' tradycji kościoła rzymskiego. W każdym razie protestantyzm jest czymś zupełnie różnym od tego co określamy Kościołem epoki soborów, gdzie kształtowała się Tradycja i tradycje. Cociaż tradycjonalistyczne i konserwatywne odłamy katolicyzmu, nie mają obecnie wpływu na całościowy charakter Kościoła katolickiego, a nawet są zwalczane, jednak trzeba zaznaczyć, że cały czas od Soboru Watykańskiego II tradycja apostolska została jednak nienaruszona w swej istocie. Prawosławie pozostaje zasadniczo tradycjonalistyczne w charakterze, chociaż w cerkwi greckiej, a w szczególności w patriarchacie Konstantynopola widać też tendencje reformistyczne. Jednak to raczej patriarchat Moskwy i Wszechrusi nadaje ton prawosławiu, należy sie spodziewać, że cerkiew pozostanie przy swojej tradycji. Od czasów reformacji zachodnie chrześcijaństwo (zwłaszcza protestantyzm) jest związane z nowoczesnością. Co więcej, możemy stwierdzić z całą pewnością, że jest również jej twórcą (zob. Max Weber). 
 
Obecnie na Zachodzie katolicyzm i protestantyzm dążą do zatarcia różnic dogmatycznych i wydaje się, że zagadnienia dogmatów i tradycyjnej moralności ustąpiły czemuś na kształt tworzenia organizacji o charakterze społeczno-charytatywnym. Judaizm jest pod wieloma względami podobny w tej mierze do chrześcijaństwa. Posiada odłamy tradycjonalistyczne, orientalne jak i konserwatywne, i reformowane. Spowodowane jest to rzecz jasna tym, że religia ta ostatnie 1700 lat koegzystowała z dominującym w Europie chrześcijaństwem. Jak zaznacza Samuel Huntington jest to religia, której sposób życia plasuje ją w ramach cywilizacji Zachodu, a więc mniej lub bardziej do pogodzenia ze wspóczesnym liberalizmem, tak samo jak zachodnie chrześcijaństwo.

Islam przeciwnie do chrześcijaństwa jest obecnie najbardziej ekspansywną religią na świecie a liczba jego wyznawców już chyba przewyższa liczbę katolików na całym świecie. Religia proroka Mahometa zawiera w sobie świat arabski, turecki i dalekowschodni. Z punktu widzenia geopolitycznego posiada wiele tradycji imperialnych, dodatkowo znaczna część świata muzułmańskiego czuje się upokorzona wieloletnią dominacją Zachodu utożsamianego z chrześcijaństwem.  

Dlaczego chrześcijaństwo i islam tak bardzo się poróżniły? Islam jest często utożsamiany z fanatyzmem religijnym, militaryzmem, europejskie chrześcijaństwo z humanitaryzmem, liberalizmem i ustępliwością. W jaki sposób religie wyrosłe z jednego pnia ojca Abrahama, stały się cywilizacyjnymi wrogami.

Luter i Al-Ghazali

By odpowiedzieć na to pytanie warto porównać dwie postacie reformatorów jednej i drugiej religii: Marcina Lutra i Al-Ghazalego. Wprawdzie dzieli ich ok. pół tysiąclecia, ale obydwaj myśliciele religijni mieli wspólne założenie: odrzucenie filozofii, racjonalizmu na rzecz wiary. Mimo tego wspólnego założenia owoce działania tych dwóch duchownych były rażąco różne. Modernizm jest nieślubnym dzieckiem Lutra, Al-Ghazali ugruntował tradycjonalizm islamu. 

Myśl Lutra wyrósła na uniwersytetach europejskich, na których od pewnego czasu przewagę zaczął zdobywać woluntaryzm Jana Dunsa Szkota i Wilhlema Ockhama. To właśnie ci filozofowie na pierwszym planie postawili wolę Bożą niczym nie ograniczoną, nawet naturą i prawami natury, które sam Bóg stworzył. Wola Boża może wszystko. Luter w szczególności oburzał się na rozróżnianie przez scholastykę woli Bożej, konieczności jako: absolutnej i relatywnej. Uważał to za bluźnierstwo. Poniższy nieco groteskowy fragment polemiki ze scholastyką ze słynnego kazania Lutra: "O niewolnej woli" najlepiej ilustruje te tendencje:

„Koniecznością następstwa” (=koniecznością względną) nazywają to, – by rzec to tak z grubsza – że „Jeżeli Bóg czegoś chce, to jest rzeczą konieczną, by to się stało, lecz nie jest rzeczą konieczną, by było to, co się dzieje. Jedynie Bóg bowiem istnieje z konieczności, wszystko inne może nie istnieć, jeżeli by Bóg chciał. Tak więc mówią – działanie Boże jest konieczne, jeżeli On będzie chciał, lecz że sam czyn nie jest konieczny. Do czego zaś doprowadzają tymi igraszkami słownymi ? Wiadomo, że do tego, iż rzecz uczyniona nie jest konieczna, to znaczy, nie ma koniecznej istności, to zaś mówić, nie jest niczym innym, jak że rzecz uczyniona (= stworzenie) nie jest Bogiem samym. Niemniej pozostaje przy tym, iż każda rzecz dzieje się z konieczności, jeżeli działanie Boże jest konieczne albo jeżeli zachodzi konieczność następstwa (konieczność względna), jakkolwiek bądź by już uczyniona nie istniała z konieczności, to znaczy, nie była Bogiem, nie miała koniecznej istności. Jeżeli bowiem ja powstaję z konieczności, to mało mnie wzrusza, iż moje istnienie lub moje powstawanie jest zmienne, niemniej powstaję jako ów mogący być innym i jako ów zmienny, ja, który nie jestem tak konieczny jak Bóg. Dlatego te ich igraszki słowne, że „wszystko dzieje się z konieczności następstwa (z konieczności względnej) lecz nie z konieczności tego, co następuje (z konieczności absolutnej)” do niczego innego nie prowadzą jak do tego, iż „wprawdzie wszystko dzieje się z konieczności (= tak iż inaczej być nie może), lecz gdy się już tak stanie, to nie jest „Bogiem samym”. 

W powyższym fragmencie, Luter sprzeciwia się jakiemukolwiek ograniczaniu Bożej woli prze ówczesnych filozofów scholastycznych, którzy prezentują coś co można określić jako chrześcijański arystotelizm XVI w. bynajmniej nie jest to myśl św. Tomasza. W tej teorii woluntarystycznej, stworzonej przez franciszkańskich filozofów, nie ma miejsca na wolę człowieka, autonomiczną w ramach woli Pana Boga. Ta ostatnia dla Lutra ma charakter absolutny i niekwestionowany. W imię czystej wiary  Luter odrzucił nie tylko tradycję kilkunastu wieków patrystycznej i scholastycznej metody egzegezy Pisma, a także sam autorytet władzy Kościoła i Magisterium. Doktor Luter był więc wprost fideistą. Za jego przykładem poszli inni reformatorzy. Jednak odrzucenie autorytetu rozumu nie występowało u nich tak silnie, bądź wcale. Kościół ewangelicki, którego założeniu Luter patronował, nie nosił piętna czystej nauki Lutra. Za pośrednictwem Filipa Melanchtona i innych  do głosu doszły prądy bardziej umiarkowane. Protestantyzm w wersji luterańskiej i angielskiej będzie przyczyną powstania nowoczesnych filozofii Hume'a, Kanta, Locke'a. Z czystego fideizmu luterańskiego nie pozostanie prawie nic w religii protestanckiej, może poza epigonami w postaci części charyzmatyków rodem z Azzusa Street. Luter został wykorzystany do tego by w miejsce władzy pasterskiej Kościoła i Magisterium, postawić liberalizm i rodzącą się nowoczesność wraz z jej filozofią i racjonalizmem, którego tak bardzo nienawidził. Główna przyczyna tego stanu rzeczy leży w zalążku liberalizmu, którym jest indywidualny osąd sumienia - teoria utworzona przez samego Lutra. Bez tego nie byłoby nowoczesności.

Al-Ghazali (XI w. po Chr) był z kolei jednym z najbardziej wpływowych myślicieli islamu, reformator, sufi i uczony w wielu dziedzinach. Prywatnie był pobożnym sufim, derwiszem (wędrownym pustelnikiem) i mistykiem (pod koniec życia osiągnie stan mistyczny, który się nazywa fana'). Podobnie jak Luter był deterministą i piewcą absolutnej woli Boga. Wśród jego dzieł jest jedno niezwykle ważne dla niniejszego tematu: "O sprzecznościach filozofów", w którym polemizował z osiągnięciami Awicenny i jego uczniów i poglądami na temat wieczności świata, neoplatońskiej epistemologii i duszy ludzkiej. W jego metafizyce nastąpił triumf wiary nad rozumem. Al-Ghazali spowodował odrzucenie wielkiego cywilizacjo-twórczego narzędzia jakim była w średniowieczu filozofia Arystotelesa i jego komentatorów. Po Al-Ghazalim nastąpił Awerroes, który swym prymatem rozumu nad wiarą więcej zaszkodził Zachodowi niż Wschodowi, mimo wielkich osiągnięć pod koniec życia został odrzucony przez świat islamski. Po nim jedynym większym 'filozofem' był ibn Chalduna, był on jednak bardziej filozofem dziejów czy historykiem niż metafizykiem. Przyjął fatalistyczną wizję dziejów, co wskazuje na wpływ Al-Ghazalego. Filozofia nie rozwinęła się w cywilizacji islamskiej tak jak w chrześcijańsko-klasycznej. Obecnie nowoczesność jest wrogiem tradycjonalistycznego islamu, nie ma widoków by ideologia liberalna, czy modernistyczna wpływała w jakikolwiek sposób na tę religię. Epizod ze słynnym myślicielem Tariquiem Ramadanem, który miał reformować islam europejski, okazał się niewypałem ze względu na jego niemoralne prowadzenie się.

Próbka poznania religijnego, mistycznego  według Al-Ghazalego wygląda następująco w tej opowieści o charakterze apokryficznym: 

"Imam Al-Ghazali przytacza tradycję zaczerpniętą z życia Isy Ibn Mariam, czyli Jezusa syna Maryi.
Pewnego dnia Isa zobczył grupkę ludzi, którzy smutni siedzieli na przydróżnym murku.
- Co wam dolega? - spytał.
-Staliśmy się tacy przez strach przed piekłem.
Poszedł dalej i zobaczył kolejną grupkę ludzi, którzy wyglądali na zrozpaczonych.
- Co wam dolega? - spytał.
- Staliśmy się tacy przez pragnienie raju.
Zostawił ich i dotarł do trzeciej grupy. Sprawiali wrażenie ludzi, którzy wiele wycierpieli, ale ich twarze promieniowały radością.
- Czemu zawdzięczacie swoje szczęście? - spytał.
- Duchowi Prawdy. Zobaczyliśmy rzeczywistość i przestaliśmy zważać na przyziemne cele.
- Oto ludzie, którzy w dniu Sądu Ostatecznego znajdą się w obecności Boga - powiedział Isa." Cyt za: I. Shah, "Droga Sufich", s. 53.

W tych samych czasach życia Al-Ghazalego chrześcijaństwo również prowadziło podobne spory dialektyków i antydialektyków (zwolenników i przeciwników dominacji filozofii). Stanowisko podobne Al-Ghazalemu zajmowali przecież wielcy święci i uczeni: Piotr Damiani czy Bernard z Clairvaux. Również tworzący w II w. po Chr. Tacjan Syryjczyk, był wrogiem greckiej filozofii i piewcą Orientu. Nie mieli oni jednak wpływu na to co w chrześcijaństwie stanie się w XIII w. Choć wiele twierdzeń filozofii zostanie w 1277 r. potępionych przez biskupa Stefana Tempiera, kanclerza Uniwersytetu w Paryżu, filozofia i tak zdominuje następnie Europę.


Wniosek końcowy jest następujący: podobny z intencji proces zwalczania filozofii racjonalistycznej w islamie i w chrześcijaństwie zachodnim przez religijnych reformatorów doprowadził do skrajnie różnych procesów. Na Zachodzie do epoki nowożytności i modernizmu, która zlaicyzowała świat, natomiast na wschodzie do utwierdzenia tradycyjnej religii. Czemu? Może na zakończenie taka mała sugestia. Czyżby dlatego reformy chrześcijaństwa i islamu różniły się ze względu na typ życia duchowego reformatorów? Al-Ghazali był prawdziwym mistykiem, aktywnym członkiem mistycznego ruchu sufich, zaś Luter mnichem, który życie czynne (nauczanie) postawił nad kontemplacją, z której winna czerpać jego nauka?

xłszlak

 

piątek, 5 listopada 2021

Czy ucisk ze strony korporacji i państw uratuje Kościół?


Obserwujemy współcześnie kilka tendencji. Po pierwsze rozrost międzynarodowych korporacji, które jak pokazały wybory w USA mogą mieć wpływ na wybór prezydenta największego mocarstwa świata. Już kilkanaście korporacji ma większy budżet niż niektóre państwa Europy. Same państwa również dzięki pandemii koronawirusa rozszerzają swe kompetencje kosztem wolności i praw obywatelskich. Politologowie i socjologowie przewidywali taki kierunek w związku z kryzysem ekonomicznym, aczkolwiek pandemia przyspieszyła ten proces. Większość państw zachodnich wykazała swoją wyższość i siłę nad kościołami i wspólnotami wierzących ograniczając kult. Jednak czy paradoksalnie zwiększający się ucisk może powodować w dalszej perspektywie rozwój kultury duchowej?

Pozytywną odpowiedź zawarł w swoim dziele Feliks Koneczny. W Cywilizacji Bizantyńskiej skupił się na opisie konsekwencji rozrostu fiskalizmu i biurokracji - głównie w Egipcie, skąd plaga ta rozlała się na cały świat rzymski w postaci bizantynizmu. Od czasów Augusta Egipt był prowincją cesarską o własnym statusie, służącym głównie eksploatacji. Ludność Egiptu była podzielona na odrębne klasy: Rzymian, Greków i rodowitych Egipcjan Grecy byli często wykorzystywani do zarządzania prowincją, płacili mniejsze podatki niż Egipcjanie. Ci ostatni byli przypisani do roli i spoczywały na nich wszelkie ciężary podatkowe. Coraz większe ciężary nakładane na chłopów i rzemieślników, których nie można było normalnie znieść zasiliły znacznie rodzący się ruch monastyczny. Nie bez przypadku Egipt jest ojczyzną monastycyzmu i anachoretyzmu. Wielu adeptów życia mniszego uciekało na pustynię do klasztorów i pustelni, gdyż tam byli wolni od ucisku świata. Tak postąpił Antoni Wielki. Najpierw sprzedał i rozdał własny majątek, po czym udał się na pustynię.

Model fiskalizmu i biurokracji, który według Konecznego, pod koniec III w. po Chr. z Egiptu przenoszono na całe Imperium , wpłynął na rozrost ośrodków życia mniszego w całym basenie Morza Śródziemnomorskiego. Nie możemy oceniać oczywiście motywacji powołań mniszych w starożytności z czystych pobudek materialnych, gdyż kultury dawne były bardziej otwarte na życie duchowe, ale nie da się zaprzeczyć, że rozrost instytucji państwowych, usztywnienie ram społecznych spowodowało ucieczkę do Kościoła - wspólnoty autonomicznej, wolnej, zwłaszcza w aspekcie monastycznym. Jeżeli dziś szanse na wielką karierę biznesową, zbudowanie rodziny są ograniczane przez korporacje i państwo, należy pilnie badać powołania, które są w bogatych krajach Zachodu, gdzie życie monastyczne zdaje się wybudzać, czy za kilka dekad nie powtórzy się scenariusz z IV w po Chr? Nic tak nie ożywia Kościoła jak życie kontemplacyjne.

xłszlak



niedziela, 31 października 2021

 Niedaleko od Królestwa Niebieskiego 

(Homilia na XXXI Niedzielę rok b).

Grecki przymiotnik protos znaczy nie tylko pierwszy, ale dzięki przedrostkowi ‘pro’ znaczy również ‘przed’. A więc uczony w piśmie pyta Jezusa o nie lada sprawę. Które przykazanie jest pierwsze, najważniejsze? Odpowiedź wcale nie wydawała się taka oczywista. Gdyby zapytać niektórych uczniów uczęszczających na religię zapewne odpowiedziałoby 1-sze z 10. Pierwsze w kolejności przykazanie (v) wymieniane w Torze brzmi ”bądźcie płodni i rozmnażajcie się” - gdyby wziąć to przykazanie dosłownie to biada i Janowi Chrzcicielowi, i wielu prorokom, i apostołom,ale przecież nie o to chodzi, gdyż powołanie człowieka nie byłoby większe od zwierząt.

Jezus mówi jednak jasno – to przykazanie pochodzące z 6. rozdziału Księgi Powtórzonego Prawa jest przed wszystkimi. Co nam konkretnie mówi to przykazanie?


1. Izrael. Co charakterystyczne wersja dialogu z uczonym w piśmie u Marka jako jedyna przytacza to przykazanie w całości wraz ze zdaniem Słuchaj Izraelu! Mateusz i Łukasz pomijają to. Tak samo jak nasze małe książeczki Księdza Tymoteusza, które dostajemy na I – komunię świętą. Zauważmy, że my od dziecka uczymy się tego przykazanie w wersji spersonalizowanej, jednostkowej, skierowanej do nas osobiście. I oczywiście dobrze, ale pamiętać należy również, że to przykazanie ma odniesienie społeczne, równie ważne. Wszak – jako członkowie Kościoła, Zgromadzenia Pana - uważamy się za Nowy Izrael. Społeczności ludzkie również mają obowiązek oddawania czci Bogu, co podpowiada nam nie tylko Pismo, ale i prawo naturalne.


2. Jeden. Adonai Ehad – Pan jest jeden. Albo Pan jest Jedyny. To przykazanie jasno wskazuje nam na monoteizm Izraela. Chociaż niektórzy by zapewne oponowali mówiąc o tzw. henoteizmie. Warto zatrzymać się tu nad słowem ‘jeden’, hbr. ‘ehad’. Słowo to ma ten sam rdzeń i źródło co aram. ‘had’, które to słowo ma znaczyć nie tylko jeden, ale także ‘nad’, ‘ponad’. Zupełnie jakby to niebo wskazywało ludziom na jedyność Boga. Katechizm Kościoła Katolickiego w jednym z pierwszych punktów wskazuje, że istniało coś takiego jak objawienie pierwotne, również starsze katechizmy wspominają o tym, jako o tzw. religii naturalnej. Objawienie Boga jedynego, które otrzymali Adam i Ewa, jednak objawienie to na skutek grzechu pierworodnego spowodowało degenerację tej pierwotnej religii, na skutek czego powstały kulty pogańskie. Warto przy tej okazji wspomnieć nazwisko austriackiego księdza werbisty- Wilhelma Shmidta, antorpologa, etnologa i religioznawcy. Sformułował on teorię tzw. pramonoteizmu (niem. urmonoteismus), gdzie wskazywał, że monoteizm był pierwotną religią ludzi, a jego ślady można wszędzie odnajdywać nawet w religiach wydawałoby się typowo politeistycznych jak hinduizm.


3. Miłość. Wreszcie Jezus mówi: „Będziesz miłował’, hebrajskie słowo oznaczające miłość ‘ahavah’ w swym rdzeniu ‘hav’, zawiera ideę dawania. ‘jehav’ znaczy dawać. Zobaczmy, że to słowo jest bardzo bliskie współczesnemu rozumieniu chrześcijańskiej miłości jako daru z siebie. Miłość od początku była darem w oczach Bożych, nie jest tylko od brania i używania jak sugeruje modernizm. Również i w greckim słowie agape jest zawarta idea dawania. Co ciekawe greckie słowo agapao i hebrajskie ahavah, jak słychać, są ze sobą etymologicznie związane.


4. Całość. Wreszcie Jezus mówi, że miłość Boga musi być całościowa. Obejmuje serce, duszę, umysł, moc. Przez serce, Bóg chce aby go miłować całą wolą, nakierować na Niego wszystkie nasze uczucia. A wiemy dobrze jak trudną sprawą, zadaną na całe życie jest kwestia wprowadzenia porządku do swojego życia uczuciowego. Bóg chce, abyś miłowanie Go było czymś tak codziennym i koniecznym do funkcjonowania, życia jak oddychanie, gdyż hebrajskie nefesz, dusza, znaczy dosłownie oddech, gardło. Bóg pragnie, aby wszystkie nasze myśli były skierowane na Niego. Wreszcie moc, to co w nas drzemie jako siły, potencja, projekt na życie, powołanie. To również należy oddać Bogu. Antropologia Boża jak widać jest antropologią holistyczną. Miłowanie Boga jest niczym układ całościowy, zależny. Wiele. Za dużo? Ale przecież i tak nie mamy nic w sobie, czego byśmy od Niego nie dostali.


xłszlak



wtorek, 26 października 2021

Czy z naszą religią jest coś nie tak?

Z religijnością na Zachodzie jest coś nie tak. Każdy to przyzna. Na tle wszystkich innych nasza religijność jest dość specyficzna. I wcale nie chodzi o zamieranie chrześcijaństwa. Rodzima religia - rzymski katolicyzm, która nie posiada już prawie żadnego wpływu na życie społeczne jest powszechnie obwiniana za szereg nieszczęść ludzkich – mniej lub bardziej wydumanych. Pomimo faktu, że większość ludzi na Zachodzie w praktyce już nie wierzy, a kościoły nie mają już większego wpływu na życie społeczne, to jednak zagadnienia religii wciąż grają pierwszą rolę. Pierwszy fakt, który za tym przemawia jest taki, że próbuje się zmieniać zasady religii, by je dostosować do mentalności współczesnej. Czemu ten upadający, dogorywający Kościół w Europie ma być w opinii elit zreformowany do postaci instytucji dobroczynnej, kroczącej na czele pochodu postępu jak to ma miejsce w Niemczech? Uparte trzymanie się Kościoła części polityków amerykańskich, którzy posiadają poglądy jawnie sprzeciwiające się nauce Kościoła to jakiś arcyparadoks. Przy czym warto nadmienić, że nurty modernizacyjne nie ruszają religii orientalnych, nawet tych, które wydaje się że na stałe zagościły na naszym kontynencie. Jeden wyjątek stanowi judaizm reformowany, jednak ów współzamieszkuje Europę od wieków. I tu pojawia się drugi fakt, który stawia religię w centrum zagadnień cywilizacyjnych naszego kontynentu - religia islamska. Czy liberalizm zmodyfikuje religie islamską w Europie, tak jak niektórzy tego oczekują mówiąc, że islam potrzebuje własnego Lutra? Czy islam zdominuję jednak liberalną Europę? Poza nielicznymi wyjątkami (Tariq Ramadan) islam liberalny nie istnieje.


Na Zachodzie istnieją podwójne standardy oceniania religii. Jak to się dzieje, że te same osoby, które deprecjonują chrześcijaństwo czy ściśle katolicyzm, potrafią wychwalać zalety religii orientalnych, które (rozpatrując z punktu widzenia liberalizmu) w swoim fanatyzmie, mentalności imperialnej są o wiele bardziej obecnie rozwinięte?


Czy przyczyna tej inności religijności Europy leży w religii katolickiej? Wielu autorów z prawa i lewa przytaknęłoby tej tezie. Ale co jeżeli nasze zachodnie problemy z religią nie są sprawą religii katolickiej, jako takiej, ale Zachodu, jego cywilizacyjnych fundamentów? Co jeżeli te fundamenty są pogańskie, grecko-rzymskie, ‘racjonalne’ fundamenty, z których jesteśmy tak dumni? Katolicyzm pomimo faktu bycia twórcą cywilizacji zachodniej, nadal u źródeł pozostaje religią semicką z ducha, wywodzi się z Azji. ("wszyscy jesteśmy duchowymi semitami" jak powiedział papież Pius XII). Być może spośród trzech założycielskich miast cywilizacji zachodniej: Aten, Rzymu i Jerozolimy te dwa pierwsze powodują chwianie się całej, wielkiej konstrukcji?


Dziejową zasługą naszej religii jest fakt przechowania i przekazania fundamentów cywilizacji klasycznej. Jakkolwiek trzeba przyznać, że nigdy w dziejach, cywilizacja chrześcijańska nie była podobniejszą w mentalności do Orientu, jak w posthellenistycznej Europie IV-VI w. i w początkach średniowiecza. Co takiego specyficznego jest w religijnej mentalności Zachodu, że ów czas 'orientalizacji', sakralnego średniowiecza minął przemieniając się w całkowite przeciwieństwo? Zgodnie z metodologią szkoły francuskiej historycznej annales mentalność ludzka jest ta dziedziną życia, która zmienia się najwolniej, w porównaniu z ekonomią czy społeczeństwem. Od okresu archaicznego, gdy nastąpił rozpad ustroju plemienno-rodowego Greków do czasu późnej starożytności cywilizacja klasyczna ogranicza sprawy religijne przede wszystkim do spraw polityczno-społecznych. Potrzeby duchowe, metafizyczne zaspokajają religie misteryjne i sekty ze wschodu.


Co ciekawe, do podobnych wniosków na temat europejskiej religijności doszli dwaj myśliciele o skrajnie przeciwstawnych światopoglądach. Pierwszym z nich był Rene Guenon twórca tradycjonalizmu integralnego, filozof i religioznawca, drugim był Giovanni Reale włoski historyk filozofii, piewca okcydentalizmu i specyfiki racjonalności cywilizacji zachodniej. Guenon twierdzi, że to co zostało nam pozostawione w spadku pod pojęciem „religia”, od reliquo - łac. wiązać, ma dwa znaczenia. Po pierwsze religia jest tym co wiąże ludzi ze światem bogów, po drugie religia to również więzy, które wiążą ludzi miedzy sobą tu na ziemi. Religia to jednocześnie instytucja utrzymująca porządek społeczny. Na nieszczęście Zachodu, jego rozumienie religii zostało ograniczone do instytucji społeczno-politycznych cywilizacji grecko-rzymskiej - zwłaszcza polis. Pierwszorzędną rolę w mieście państwie grały lokalne bóstwa opiekuńcze i ich kult, a zwłaszcza prawidłowość sprawowanego rytuału. Gdy człowiek zmieniał miejsce zamieszkania jednocześnie zmieniał religie. 

Pierwotnie religia grecka nie miała takiej postaci. Prawdopodobnie zmieniła charakter w okresie archaicznym, gdy rozpadły się więzi plemienne Dorów i Jonów. Rene Guenon w swej publikacji o hinduizmie, przytacza wypowiedź Platona, który twierdził, że znaczna część symboliki, metafizycznych znaczeń religii greckiej pozostawała dla jego współczesnych zakryta! Symbole i ryty zdegenerowały się według Guenona i przemieniły się w alegorie i proste antropomorficzne mity. Podobnie jak u Greków i w Rzymie panowała religia, która była w istocie więzią społeczną. Z tą oczywiście różnicą, że rzymskie państwo-miasto obejmowało całe rzymskie imperium.


W dzisiejszej cywilizacji zachodniej porządek społeczny czy też więź spajająca społeczność jest zsekularyzowana. Jest to coś absolutnie typowego dla Zachodu. W społeczeństwach prymitywnych to co się określa jako religia to wszystko, a co jest niereligijne – nie istnieje. Podobnie w islamie religia muzułmanów wydaje się zachowywać obie strony czy aspekty słowa religia więzi z Absolutem (przez Koran) i więzi społecznej (poprzez szariat). Dla Guenona każda wielka religia abrahamiczna ma swoje dogmaty (naukę, metafizykę), kult (rytuały stricte religijne) oraz nauczanie moralne. Inne religie (hinduizm, buddyzm taoizm etc. nie kwalifikują się do tej klasyfikacji jako religie, dla Guenona są to raczej systemy metafizyczne). Guenon zauważa różnice zachodzące w dziejach religii chrześcijańskiej. O ile chrześcijaństwo średniowieczne jest religią wzorcową, o tyle wszystko zmienia się w nowożytności. W czasach nowożytnych Guenon odróżnia religię uniwersalną (to co rozumiemy jako katolicyzm i prawosławie) od tych kościołów i wspólnot, które właściwie powstały jako zinstytucjonalizowane więzi społeczne (gallikanizm, kościół anglikański etc.), które stanowią pewien wyraz nowożytnego nacjonalizmu, którego Guenon nie znosił. Czystą postacią degeneracji było dla niego europejski liberalny protestantyzm, który pozbawiony doktryny i kultu, stał się czystym sentymentalnym moralizatorstwem.


Dla Realego, który zagadnieniem religii zajmuje się o tyle, o ile bada jej wpływ i relacje na powstanie i funkcjonowanie filozofii greckiej, religia grecka jest również specyficzna. Reale jest zwolennikiem klasycznej filozofii i w tej mierze, w opozycji do Guenona, możemy go określić jako okcydentalistę. Dla Włocha filozofia grecka czysto naturalistyczna w swej formie jest oryginalnym greckim wymysłem. Borni jej zachodniego charakteru przeciw teoriom wywodzącym filozofię z mądrości wschodu (co np. twierdzi R. Guenon). Obydwaj panowie zgadzają się natomiast co do charakteru greckiej religii. Jest to kult publiczny, który należy rozdzielić od kultu misteryjnego (wschodniego pochodzenia). Bogowie mitów greckich są od ludzi lepsi tylko ilościowo, nie jakościowo. Religia ta jest naturalistyczna (podobnie jak pierwsza filozofia jońska) i nie ma w niej miejsca na świętość. Dojrzałe imperium rzymskie było pełne religijnych ateistów. To dlatego w późniejszym czasie dla wypełnienia duchowej pustki w duszach ludzi Zachodu pojawiają się wschodnie kulty misteryjne i wschodnie: orfizm, mitraizm, chrześcijaństwo, gnoza, manicheizm etc. w cywilizacji klasycznej są one obcym nabytkiem. To właśnie ta specyfika grecka umożliwiła powstanie i rozwój filozofii naturalistycznej i racjonalistycznej. Inny autor zajmujący się klasyczną filozofią grecką. Co ciekawe według pisarstwa Wilhelma Jaegera w antycznych teogoniach widać to czego nie ma na wschodzie – zrodzeniem bóstw rządzi pewien porządek (a przez to są tu zaczątki myślenia racjonalnego).


Nie wiemy czy istniała jakaś łączność między wyjątkowo chtoniczną i matriarchalną religią kultury minojskiej a wierzeniami Mykeńczyków. Greckie religie polis były religiami opierającymi się o pewne ryty. Jeżeli czyniło się zadość kultowi publicznemu, bogowie opiekowali się człowiekiem, jeżeli zaniedbało się pobożność, bogowie zsyłali karę na człowieka i jego rodzinę. W bogów należało wierzyć, natomiast niekoniecznie przyjmowano cała treść mitów spisywanych przez poetów. Prócz bogów, którzy pełnili funkcję opiekunów miast, istniały bóstwa i ryty opiekujące się fylami, fratriami czy wreszcie pojedynczym domostwem. Mimo, że społeczeństwa helleńskie były zasadniczo religijne, bogowie olimpijscy czy inni, nie wymagali od nich 100 % oddania. Religia to sprawa polis.


Dlaczego religie grecka i rzymska są właśnie tak różne na tle innych? Zwłaszcza, że są to religie wywodzące się z jednego indoeuropejskiego pnia. Wiemy, że specyfika grecko-rzymska nie charakteryzowała już religii zoroastryzmu, hinduizmu czy religii starożytnych Celtów, Germanów i Słowian. Wydaje się, że religie Celtów, Germanów i Słowian zachowały pierwotny indoeuropesjki kształt (być może ze względu na niski stopień ewolucji w przeciwieństwie do greckiej). Jak stwierdził Feliks Koneczny w dziele "Cywilizacja Biznatyńska" hinduizm i zoroastryzm poprzez kontakt z Babilonem były religiami uniwersalistycznymi. Jeżeli pierwotnie ich źródła tkwiły w religii praindoeuropejskiej, to przez uniwersalizm, a także przez inkulturacje starszych kultów, stały się tym, czym są w epoce hellenistycznej. Są religiami o wysoko rozwiniętej mistyce i "metafizyce", odpowiadającej potrzebom duchowym Azjatów. Dużą rolę grał w nich ezoteryzm.


Wiemy, że religia rzymska miała charakter animistyczny, pierwotny. Dopiero przez styczność z Etruskami i Grekami zaczęto tworzyć panteon. Została zhellenizowana, chociaż nad starymi rytuałami typowo rzymskimi nadal czuwało kolegium pontyfików z Pontifexem Maximusem na czele. Religia rzymska zyskała głównie znaczenie społeczno-polityczne forma przerosła treść. Chociaż Rzymianie długo bronili się przed wpływami Wschodu o czym świadczy rozprawa z czcicielami Bakchusa, czy wypędzenie ponad setki chaldejskich wieszczów, prześladowania chrześcijan, ostatecznie ulegli Wschodowi. W cywilizacji helleinistycznej, której Rzym uległ już w czasach republiki, próbuje się dokonać syntezy religijnej, która jednak nie do końca odpowiada mieszkańcom basenu Morza Śródziemnomorskiego. Religia miasta-państwa Rzymu, stając się uniwersalną, staje się jednocześnie religią imperialną, stawiając na czele zagadnień sprawy społeczno - polityczne religii (to co wiąże ludzi między sobą w porządek - mianowicie kult cesarski).


Wniosek jest następujący: wraz z rozwojem spraw społeczno-politycznych (chodzi głównie o ustroje antydespotyczne; arystokrację, republikę, demokracje) w religiach indoeuropejskich następuje zbytnia koncentracja na drugim aspekcie religii, o którym wspominał R. Guenon, na tym co wiąże stosunki społeczne. To jest coś co wpłynie dobitnie na całą cywilizację europejską.


Religia Zachodu miała w sobie od początku jakiś brak, który trudno dokładnie określić. Podczas gdy wszędzie na świecie dominowały stare religie oparte o stabilizacje, o pewien porządek. Nie wymagały od człowieka nawrócenia, poświęcenia wszystkiego, nie obiecywały zjednoczenia z bóstwem, czy ze światem niebiańskim. Do czasu. W VI-V w p. n. e. Dzieje się na świecie coś specyficznego w dziedzinie religijnej. W Grecji pod wpływem orfizmu rodzą się kulty misteryjne i filozofia, na wschodzie zaś w Indiach i w Chinach – buddyzm i konfucjanizm, w przeciwieństwie do starych religii, akcentują coraz bardziej wewnętrzne problemy duchowe człowieka.


Ze wszystkich wschodnich religii, które ówcześnie powstały dobrze jest przyjrzeć się buddyzmowi z jednego ważnego powodu. Według Pierre'a Hadot'a wielki autorytet nowej religii dokonał pierwszej w dziejach konwersji politycznej na skalę ogólnoimperialną. Chodzi o słynną konwersję cesarza Asioki Wielkiego. Można by szukać wcześniejszych zapowiedzi np. u faraona Echnatona w Egipcie, jednak ta konwersja dotyczyła jedynie władcy i urzędników - kapłani i ludność egipska byli jej przeciwni. Gdybyśmy szukali w dziejach odpowiedników tej konwersji na Zachodzie to oczywiście przyrównamy ją do Konstantyna Wielkiego i epoki IV-V w. w cesarstwie. Nie wiemy dokładnie czego uczył Budda, który żył ponad 300 lat przed Asioką. Podobno przed jego narodzinami wróżbici zinterpretowali sny matki Gautamy Siddarthy, że albo zostanie władcą świata (tak oświadczyło czterech z 5), albo że będzie władcą świata (tak oświadczył jeden z nich). Aby to proroctwo nie wypełniło się Gautama żył w zamknięciu przed światem biedy i cierpienia wewnątrz pałacu stolicy królestwa Siakjów. W czasie podróży jednak ujrzał cztery znaki, które spowodowały w nim podjecie życia wędrownego mnicha, ujrzał bowiem trzy smutne znaki: starość, chorobę i śmierć oraz mnicha, który był znakiem nadziei. Od pewnego bramina nauczył się technik medytacji I następnie przyłączył się do surowych ascetów zamieszkujących las. Następnie w samotności medytował pod drzewem pilpal, gdzie przyrzekł, że nie odejdzie dopóki nie uzyska oświecenia. Toczył tam walkę z pokusami zsyłanymi od Mary (coś na kształt buddyjskiego diabła). Osiągnął oświecenie 49 dnia medytacji, stał się Buddhą (przebudzonym).


Wkrótce Gautama Buddha podjął nauczanie nowej nauki zachęcony przez boga brahmana – wygłosił pierwsze kazanie, ruszył “Koło Prawa (Dharmy)”. Zawierało ono cztery szlachetne prawdy o cierpieniu i ośmioraką drogę do wyzwolenia z cierpienia. Po śmierci Buddhy na kilku ‘soborach’ buddyjskich w Radżagrha, Wajsiali i w Paliputrze, doprecyzowano nauki buddyzmu. Za ortodoksyjny kierunek w Pataliputrze uznano buddyzm therevadi. Zaczął w Indiach zanikać ok VII w. po Chr. Naukę buddyzmu theravadi moglibyśmy określić przede wszystkim jako dążenie do wyrzeczenia się poglądów o istnieniu indywidualnej duszy, osoby czy też jaźni. To właśnie ten podgląd większości ludzi jest przyczyną ich cierpienia. Wszechświat jest pełen cierpienia, jest również przemijający, a jedyną rzeczą stałą jest stan szczęścia – nirwany osiągany przez buddów i arhantów (istoty doskonałe). Jak widzimy buddyzm był jedną z pierwszych religii wymagających całkowitego nawrócenia.


Za cesarza Asioki Wielkiego, miała miejsce pierwsza wielka konwersja polityczna. Asioka pochodził z dynastii Maurjów, którzy za sprawą niejakiego Czandragupty, objęli panowanie w Indiach, wykorzystując zamieszanie wkroczeniem wojsk Aleksandra Wielkiego. Asioka objął panowanie pod ojcu i dziadku w roku 269 przed Chr. Panowanie zaczął od konsolidacji państwa, wkrótce też zakończył swe podboje rzezią miasta Kalinga. Wydarzenie to było dla niego przełomowe, gdyż postanowił odmienić swoje życie i kroczyć ścieżką Dharmy.

Asioka ograniczył w swym państwie jedzenie mięsa, zakazał składania krwawych ofiar (przynajmniej w swej stolicy - Pataliputrze). Wyznaczył specjalnych urzędników, którzy czuwali nad moralnością publiczną. Namawiali ludzi do pojednania ze sobą i czuwali nad innymi urzędnikami by nie nadużywali swej władzy. Asioka nie był pacyfistą, nie zmniejszył ani nie rozpuścił swego wojska, nie był na tyle naiwny. Nadal zbrojnie odpierał najazdy leśnych ludów, które próbował wezwać do nawrócenia. Czuł się jednak przede wszystkim moralnym zwycięzcą. Pisarze wspominali, że odniósł zwycięstwo nad królami hellenistycznymi: Syrii, Egiptu, Macedonii, Kyrene i Epiru. Nie wiemy nic o wojnach między nimi, ani nawet o poselstwach wysyłanych przez Asiokę do dziedziców Aleksandra Wielkiego. Było to więc zwycięstwo duchowe. Jedynie Cejlon w tym okresie nieprzynależny do imperium Asioki nawrócił się zgodnie ze wskazaniami wielkiego buddyjskiego władcy. 

Był to jednocześnie władca tolerancyjny. Mimo, że buddyzm mógł liczyć na jego wsparcie przy zakładaniu świątyń uznawał wszystkie religie, w tym dżinizm, który był religią zwalczającą buddystów. Jednak władca ten ingerował w zasady religii buddyjskiej, to właśnie on na 'soborze' w Pataliputrze ingerował w kanon świętych pism nauki Buddhy, określił jasno co jest nauką ortodoksyjną, a co heretycką. Kazał również surowo karać źle prowadzących się mnichów.

Buddyjskie imperium Maurjów nie trwało długo. Wkrótce po śmierci Asioki, za rządów jego następców rozpadło się. Buddyzm jednak przetrwał. Mimo, że nie był wprost religią równowagi, ale wymagał 100 % nawrócenia, jednak wymagania swoje ograniczył jednak do mnichów i mniszek. Ludzie, którzy byli poza zakonem zachowywali swoje religie i tradycje, dopuszczając w pewne sfery życia lamów. Buddyzm theravadi był niezwykle konserwatywny, jednak buddyzm mahajany, który rozrósł się w późniejszym czasie był o wiele bardziej eklektyczny, dlatego łączył się z niezwykle hierarchicznymi i konserwatywnymi kulturami Japonii, Chin, czy Dalekiego Wschodu. Nigdy więcej nie powtórzyło się na taką skalę nawrócenie Asioki, gdzie cała ludność była zaangażowana w ów proces. Co ważniejsze, przyjęcie nowej religii nie wiązało się ze zmianą cywilizacji. Dla wielu jest to jednocześnie wada i zaleta buddyzmu.

Feliks Koneczny krytykuje buddyzm, twierdzi że, nie posiada on mocy cywilizacyjno-twórczych. Nie zmierza, podobnie jak braminizm do usunięcia zła. Wobec koneczniańskiego Quincunxu cywilizacyjnego (kategorii Prawda, Dobra, Piękna, Zdrowia i Dobrobytu) jest obojętny. W odróżnieniu od braminizmu buddyzm tworzy moralność, w szczególności dla tych, którzy przynależą do zakonu (sangha). Buddyzm wszędzie przystosowywał się do cywilizacji, jednak żadnej nie podnosił na szczebel wyższy. Buddyzm zawsze wymaga uzupełnienia przez inne religie by dojść do czegoś. 

Widzimy, że mimo bycia religią nowego typu, religią wymagającą całkowitego nawrócenia, przez swój dystans wobec zagadnień cywilizacji dokonywał syntezy z wcześniejszymi systemami równowagi z przewagą tych drugich. Proces nawrócenia Asioki wykazuje uderzające podobieństwo do tego co dokonał później Konstantyn Wielki. Losy Europy i Azji potoczyły się jednak diametralnie różnie. Dlatego też w przeciwieństwie do chrześcijaństwa, nie dochodziło w krajach buddyjskich do żadnych polityczno-społecznych konwersji. Nigdy też w Indiach nie zredukowano religii do czysto społeczno-politycznej instytucji odpowiedzialnej za porządek, chociaż teoretycznie istniały po temu warunki wstępne. Religia określana mianem wedyzmu, którą przyniosły aryjskie plemiona wyrastała przecież z tego samego pnia co grecka i rzymska. Buddyzm i hinduizm pozostały religiami, w których na pierwszym miejscu stał aspekt powiązania ze światem wyższym.

Jednym z podstawowych konstytutywnych pojęć Zachodu, wybitny francuski historyk idei i filozof Pierre Hadot określa pojecie konwersji. Łacińskie słowo conversio zawiera w sobie dwa greckie znaczenia: epistrofe i metanoia, za którymi stoją jeszcze hebrajskie słowa: szuwa i nacham o równie głębokim znaczeniu. Pierwsze greckie słowo oznacza zawrócenie z błędnej drogi, odcięcie się od czegoś; drugie słowo oznacza przemianę myślenia, odrodzenie, powrót do źródeł. Według Hadot'a pojęcie conversio zawiera więc w sobie znaczenia sprzeczne: odrodzenie/powrót do źródeł i odcięcie się od czegoś. Te pojęcia wciąż udoskonalanych technik konwersyjnych mają za cel przekształcenie ludzkiej rzeczywistości - czy to dotarcie do jej istot (metanoia) czy jej poważna korekta (epistorfe). Pierwsze doświadczenia starożytnego zachodu (Grecja) z konwersją dotyczyły spraw politycznych... Odmieniano duszę przeciwników politycznych poprzez retorykę, sztukę konstruowania argumentów i manipulacji przeciwnikiem. Klasycznym przypadkiem jest opisywana przez Tukidydesa Wojna Peloponeska. Według francuskiego intelektualisty odkryto wtedy wartość "ideologii". Konwersja polityczna zostaje w Grecji pogłębiona przez konwersję filozoficzną u Platona - aby zmienić państwo, należy zmienić obywateli, do tego zdolny jest tylko mędrzec, który już jest nawrócony, będzie on nawracał dusze obywateli, którzy dochodzą do władzy już jako filozofowie. Z takim rządem filozofów doskonali się cała polis.


Nowa jakość konwersji pojawiła się wraz z takimi religiami jak judaizm i chrześcijaństwo. Religie te wymagały konwersji całkowitej, nie były już religiami równowagi. Zawierały w sobie świadomość zepsutej grzesznej natury ludzkiej, gdzie również należało dokonać podwójnej konwersji: zwrócić się do źródeł (odnawianie Przymierza na Synaju, czy chrzest - metanoia) i zerwanie z grzechem (np. odrzucenie bożków, sakrament chrztu, pokuty - epistrofe). W chrześcijaństwie u Ojców Kościoła konwersja religijna łączy się z filozoficzną, dzieje się to za sprawą adaptacji filozofii klasycznej. Każda religia, przekonana o swej powszechności i prawdziwości może ulec pokusie nawracania poprzez przemoc. Jest to nie tylko widoczne w chrześcijaństwie czy jeszcze bardziej w islamie, ale także w innych religiach (manicheizm). W czasach nowożytnych i współczesnych pojęcie całościowej konwersji przechodzi z religii na nowoczesne ideologie. Siły polityczne posługują się znanym zestawem arsenału religii: propaganda, prześladowania, święte wojny, krucjaty po współczesne metody prania mózgów. "Potrzeba zdobywania dusz wszelkimi sposobami jest może zasadniczą cechą ducha Zachodu" twierdzi Pierre Hadot.

Według Guenona jedną z wielkich, dziejowych katastrof była emancypacja państw narodowych w XIV w. Europie, przy okazji konfliktu z papiestwem oraz kasaty zakonu templariuszy (która stanowiła wielki triumf państwa francuskiego nad zakonem protegowanym przez papieża). Wcześniej również, według Erica Voegelina, doszło do powstania politycznej gnozy za sprawą Joachima z Fiore, który wskrzesił wątki millenarystyczne w Kościele. Od tego momentu zaczyna się proces sekularyzacji, który nabierze rozpędu w XVI w. za sprawą protestanckich sekt. Prawie wszystkie protestanckie wspólnoty (tzw. pierwszej fali reformacji) są jednocześnie narodowe, państwowe, wracają poniekąd do znaczenia religii jako więzi polityczno-społecznej.

Zsekularyzowanie porządku doczesnego przez myśl św. Augustyna, skutkowało tym, że religia katolicka skoncentrowała się przede wszystkim na więzi ze światem niebieskim, porządek polityczno-społeczny uznając za coś znacznie niższego. Odwrócenie tych porządków przyszło wraz z końcem średniowiecza i nowożytnością. Według Voegelina nastąpiło ponowne przebóstwienie przebóstwienie świata doczesnego ludzi za sprawą pisrstwa Joachima z Fiore. Powstała krótko mówiąc gnoza polityczna. Odbóstwienie świata dokonane przez chrześcijaństwo spowodowało fakt, że do świata niebieskiego prowadziła tylko wątła wiara. Wiara, która wedle Voegelina zawiera w sobie silny pierwiastek niepewności. Ten moment wykorzystała antyczna herezja - gnoza, która na powrót chciała dać ludziom pewność. Dokonała tego w Europie w dziedzinie myśli przez proces rozszerzania ducha ludzkiego, który zakończy się przebóstwieniem ludzkości w postaci świeckich ideologii. Według Voegelina następuje w Europie proces immanetyzacji eschatonu, który w drugiej swej fazie przybierze postać sekularyzacji. Odtąd historia cywilizacji ma mieć swój eidos jest nią postęp. Raj na ziemi - ludzkiego autorstwa. niestety sporo lokalnych kościołów i wspólnot chrześcijańskich obrała właśnie tę drogę, stając się nie religią ale czystym moralizatorstwem społecznym na miarę potrzeb XX w. Europejczyka.

Podsumowując. Zakłócenie haromnii między władzą duchowną a świecką - to jest przyczyna naszych kłopotów z religią.





czwartek, 8 lipca 2021

Nechusztan, wiara i klątwa. (Homilia na IV niedzielę Wielkiego Postu).

 W pismach Platona jest taki ciekawy fragment, gdzie filozof rozważa jak należałoby stworzyć idealnie sprawiedliwe polis. Musiałoby ono być naturalnie założone i rządzone przez mędrca. Co więcej jeśli ów mędrzec chciałby takie państwo oparte o doskonałą sprawiedliwość stworzyć, musiałby wziąć na siebie wszelkiego rodzaju przewinienia ludu. Musiałby w ten sposób ‘wchłonąć’ wszelkie pretensje ludzi o ich krzywdy, których normalnie nie można wyrównać. Zostałby okrutnie zamęczony i w konsekwencji zamordowany. Platon pisał ponad 300 lat przed Chrystusem, w zupełnie odmiennej kulturze, czy przypomina nam to coś? Oczywiście, że tak. Przypomina nam mękę Jezusa Chrystusa. Platon doszedł do tak wielkiej prawdy tego “proroctwa” mocą rozumu. Nie podjął jednak takiego dzieła. Nie był w stanie.


Dzisiejsza ewangelia zapowiada ofiarę takiego Sprawiedliwego. Chrystus bierze na siebie całą niesprawiedliwość, wszelkie grzechy. Stał się dla nas przekleństwem. Jak to? Czyż nie brzmi to jak bluźnierstwo?! Ale tak właśnie jest. Chrystus sam to przyznaje w dzisiejszej ewangelii: “Jak Mojżesz został wywyższony na pustyni, tak potrzeba aby wywyższono Syna Człowieczego”. Dlaczego Jezus odwołuje się do tej konkretnej sceny z Księgi Liczb? Jak pamiętamy za kolejne szemrania i bluźnierstwa przeciw Mojżeszowi, Bóg zesłał na Izraelitów karę w postaci wężów jadowitych, których jad uśmiercał ludzi. Gdy zrozumieli swój grzech poprosili Mojżesza by przebłagał Boga oraz odwrócił to przekleństwo od nich. Wówczas Bóg nakazał odlanie figury węża, tego samego, który ich kąsał. A więc symbol tego co złe umieścił jako posąg na palu, by ocalić ludzi przed złem. Coś takiego tkwi w naturze człowieka, który tworzy różne przedmioty, aby go chroniły – określamy to amuletami. Wyobrażenia tych rzeczy, przed którymi chcemy mieć obronę. Dla chrześcijan jest to jednak bałwochwalstwo, jeden jest tylko ‘amulet’ chroniący od złego.


Z Chrystusem jest podobnie. Krzyż przecież jest narzędziem okrutnej kary. Kto na nim umiera jest przeklęty przez społeczność. Mordercy przecież wisieli na krzyżu. Co takiego złego bierze na siebie Chrystus na krzyżu? Jakiego rodzaju przekleństwo? Św. Paweł rozjaśnia tę kwestię w Liście do Galatów 3, 10-13: “ Natomiast na tych wszystkich, którzy polegają na uczynkach Prawa, ciąży przekleństwo. Napisane jest bowiem: Przeklęty każdy, kto nie wypełnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonać Księga Prawa. A że w Prawie nikt nie osiąga usprawiedliwienia przed Bogiem, wynika stąd, że sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Prawo nie opiera się na wierze, lecz [mówi]: Kto wypełnia przepisy, dzięki nim żyć będzie. Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił - stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie - aby błogosławieństwo Abrahama stało się w Chrystusie Jezusie udziałem pogan i abyśmy przez wiarę otrzymali obiecanego Ducha. Przekleństwem są skutki grzechu który popełnia człowiek. Najpoważniejszą konsekwencją grzechu czy przekleństwem jest utrata życia daru od Boga: “Zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz 6, 23).


Naszymi wężami jadowitymi są obecnie konsekwencje grzechu, prowadzące do śmierci, naszym wężem miedzianym, w którym jest wybawienie jest Chrystus zabity na krzyżu. Zwróceni ku Niemu, wpatrzeni w Niego oczami wiary, mamy rozwijać w sobie chrystusowe spojrzenie na grzech i cierpienie.


“Tak potrzeba by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy kto w Niego wierzy miał życie wieczne”. Uwierzyć… Wydaje się proste prawda? Zupełnie jak u niektórych hurraoptymistów rodem z USA, dla których wiara ogranicza się do wypowiedzenia kilku słów. Jakiej wiary chce od nas Jezus? Czego oczekuje? Św. Paweł doprecyzowuje: “Jeżeli ustami i wyznasz, że Jezus jest Panem, wi w sercu swym uwierzysz, że Bóg go wskrzesił z martwych - będziesz zbawiony” (Rz 10, 9). Czym jest wiara biblijna? Nie jest wiarą jedynie deklaratywną. Nie wyznajemy jej tylko ustami, ale potwierdzamy sercem (duszą, całym naszym jestestwem).


Ks. Józef Sadzik, gorliwy duszpasterz polskiej emigracji paryskiej, twórca serii “Znaki Czasu” i autor wstępu do przekładów “Księgi Psalmów” i “Księgi Hioba” Czesława Milosza, twierdzi, że nasze współczesne rozumienie wiary jest znacząco różne od tego biblijnego. Dla nas wiara jest jakimś dopełnieniem naukowej wizji świata. Tam gdzie nie sięgnie rozum, tam potrzebny jest Bóg. Gdy jednocześnie zakres nauki poszerza się, zakres wiary maleje. Naukowo można coraz więcej wytłumaczyć, a Bóg staje się jakąś kłopotliwą hipotezą. Wiara jako przeciwstawienie lub dopełnienie wiedzy jest skazana na porażkę. W Biblii nie ma tego typu ludzi “wierzących”, są ludzie, którzy całą swą egzystencję złożyli w ręku Boga, a nic nie wskazywało na ich ocalenie. Hebrajskie słowo aman, oznacza poczucie stałości stabilności, pewności, mocy. Bóg jest dla takiego wierzącego jest jak twierdza, góra niewzruszona. Gdzie tu miejscu na niepewność?


Jak widać po wielu psalmach pokutnych, błagalnych i pochwalnych, większość z nich opisuje człowieka, który znalazł się w trudnym położeniu. Przyjaciele – zdradzili, jest sam, wokół wrogowie i prześmiewcy, którzy czyhają na jego życie. To dokładnie proroctwo o Jezusie. Skoro te pieśni powstały w ciężkim doświadczeniu a zostały włączone do kanonu PŚ, świadczą o tym, że Bóg nie zawiódł szczerze mu ufających.


Uczeń św. Pawła mówi że "wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem rzeczywistości niewidzialnych, których twórcą jest sam Bóg (Hbr 11,1). “Dowód”, czyli hipostasis, to co jest ukryte, stoi pod, jest dla ludzi wierzących jakby zalążkiem tego co w niebie: “Królestwo Boże już jest pośród Was”. Myślę, że współcześnie najlepiej świadczą o tym różnego rodzaju składane świadectwa przemiany ludzi. Mając to życie, oni nie chcą tamtego, mimo, że często opływali w dostatki. Oni są ludźmi silnymi. To w końcu oni budzą wiarę dzisiejszego polskiego kościoła. Obecny kościół, I to nie tylko w Polsce jest zastraszony, bo jeśli Bóg staje się hipotetyczny, trzeba się kłaniać światu. Dlatego to nasze próby włączania się w nowoczesność świata wypada fatalnie. “Tego rodzaju odnowa czyni z nas wierzących błaznów” jak mówi ks. J. Sadzik.


Wiara jest dziś często rozpatrywana jako postawa egzystencjalna, czyni się to niejako w kontrze do czasów minionych, gdy wiara była przede wszystkim aktem intelektu (św. Tomasz z Akwinu). Ale do tak pojmowanej wiary, częstokroć mieszanej z miłością i nadzieją, wkradł się według Romano Amerio pyrronizm (czyli sceptycyzm). Prostym przykładem były słowa napisane przez francuskiego teologa Jeana Sullivana: “nie można być pewnym tego, w co się wierzy”. U Sullivana, przez zaowalowane myślenie, pewność bierze się z nieugruntowanej wiedzy, lecz Amerio stwierdza, że jest wprost przeciwnie. Pewność przecież wynika z wiedzy pogłębionej. Poprzez krytykę rozumu wielu teologów odebrała niestety wierze pewność. Tę pewność, która wszak wyrażała się w pierwotnym znaczeniu wiary jako skały, opoki. Czymś co po prostu j e s t i nie zawodzi. Oby Kościół w Europie za jakiś czas przez to nie dawał wyrazu postawie, którą Romano Amerio określił jako “wierzcie we mnie, który sam w siebie nie wierzę”...

Cała Wielka i Święta Tradycja ojców kościoła przypomina nam wszak, że jest możliwym i całkowicie realnym godzenie pewności wiary i głoszenie Boga nieznanego, całkowicie transcendentnego wobec świata. Jest to teologia apofatyczna, która orzeka o Bogu przez negację. Konkludując zakończmy słowami słynnego Romano Amerio: “wiara jest niewzruszonym przeświadczeniem, które odrzuca klauzulę rebus sic statibus, czyli klauzulę historyczności i wprowadza człowieka w sferę ponadhistoryczną, ponadczasową, gdzie rządzi Wszechmocny”. Jednym słowem: AMEN.