czwartek, 26 grudnia 2024

Lekh-Lekha, Wyjdź za siebie. Nawrócenie Abrama.

 W pierwszy dzień Oktawy Bożego Narodzenia czytamy Ewangelię, która zapowiada prześladowania. Ojciec wyda syna, syn ojca. drugiego dnia, gdy wszyscy dzielą się opłatkiem, życzą sobie wszystkiego dobrego, kupują prezenty, jest ogólna atmosfera jednania wszystkich ze wszystkimi, Chrystus mówi nam: "będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu Imienia mojego". Trochę się to kłoci ze sobą. Ale rzeczywiście, jeśli rozpatrzymy to w całym kontekście Historii Zbawienia, słowo które jest głoszone, jeśli jest prawdziwe, pochodzi od Ducha Świętego, musi wywoływać opór. Jednym z najgorszych grzechów, które popełniali fałszywi prorocy było: Loquimini nobis placentia - mówcie tak aby nam się podobało. Słowo Chrystusa wywołuje sprzeciw, sprzeciw ludzi i sprzeciw nas samych.

Dokładnie taka była mowa św. Szczepana, którą wygłosił do swych pobratymców z diaspory, którzy podburzyli lud starszych i uczonych w Piśmie. Co takiego opowiedział św. Szczepan? Opowiedział im Historię Zbawienia, w której udowadniał, że Izraelici zawsze sprzeciwiali się głoszonemu Słowu, zaś Sprawiedliwego, którego głosili prorocy zabili. Szczepan zaczął od zdania z 12, 1 Księgi Rodzaju: "I powiedział do niego: Opuść ziemię swoją i rodzinę swoją, a idź do ziemi, którą ci wskażę" (Dz 7,3). w naszym tłumaczeniu polskim w BT w Księdze Rodzaju, skąd ten cytat pochodzi, jest on przetłumaczony: Pan rzekł do Abrama: «Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę". Nieco lepiej tłumaczenie to wygląda w Biblii Paulistów: "Opuść swoją ziemię i rodzinę, i idź do kraju który ci wskażę" (Dz 7, 3). Warto jednak zaznaczyć, że hebrajski oryginał, a z nim greckie i łacińskie tłumaczenia kanoniczne (Septuaginta i Vulgata) rozróżniają trzy rzeczy, które Abram ma opuścić: Ziemię rodzinną, rodzinę i dom ojca. Jest to o tyle istotne, że łączy się z ideą nawrócenia czy też z chrystusowym zaparciem się samego siebie. W hebrajskiej wersji jest dwa razy użyte słowo 'wyjdź' jako lekh-lekha, dosłownie byśmy musieli to przetłumaczyć mniej więcej jako "wyjdź i idź za siebie". Abram opuszcza nie tylko swój kraj rodzinny (Chaldeę, która jest ojczyną magii i bałwochwalstwa), nie tylko fizycznie wychodzi z domu ojca Teracha, ale ma wyjść od swego rodu, swych krewnych ma zaprzeczyć całemu swemu dziedzictwu. 

Według Majmonidesa autora Hilkhot Avadah Zarah (jednego z komentarzy Miszny) ojciec Abrahama Terach zajmował się wyrabianiem bożków, był bałwochwalcą, tak jak wszyscy jego sąsiedzi -  Chaldejczycy. Abram próbował znaleźć odpowiedzi dotyczące funkcjonowania i stworzenia wszechświata i tak odrzuciwszy idolatrię doszedł w swym myśleniu do monoteizmu. Zniszczył więc wszystkie bożki swego ojca i wyruszył w podróż, gdzie objawił mu się Jedyny Bóg. Abram (ojciec rodu) by stać się Abrahamem (ojciec narodu) musiał wyjść za siebie, zaprzeczyć całemu swojemu dziedzictwu. Jego nawrócenie miało charakter całościowy.

To nawrócenie Lekh-lekha, nasuwa trochę skojarzeń z gnothi seauton - sokratejskim poznaniem samego siebie z tradycji europejskiej, chociaż znaczenia dosłowne są przeciwstawne. Czym innym jest wyjść za siebie, a czym innym wejść w siebie. Jednak istnieje pewne arcydzieło chrześcijańskiej literatury mistycznej, które łączy je ze sobą. Jest to "Twierdza Wewnętrzna" św. Teresy Wielkiej. Swoją wędrówkę duchową przez Twierdzę, którą jest nasza dusza Teresa zaczyna od wejścia w siebie, wejścia do środka zamku. Ale czemu mamy wejść do duszy, która przecież jest z nami tożsama? Tak nasza twierdza czyli dusza to nasze wnętrze, ale dusze ochrzczonych, wierzących, którzy nie praktykują modlitwy (zwłacza modlitwy myslnej) są podobne do strażnika, który stoi w bramie, pilnującej jej, zwrócony tyłem do pokoi wewnętrznych, w tym sali tronowej, w której mieszka Bóg. A więc musi wejść przez brame do środka. Krótko mówiąc musi... wejść za siebie. Zanim wejdzie do centralnego pomieszczenia zmierzy się z demonami, które weszły do wewnętrznych pokoi przez grzech. Przez modlitwę i wytrwałość w cnotach, musi się z tymi demonami i lękami zmierzyć.

Również dzisiaj człowiek ma opór, lęk przed wejściem w modlitwę, mierzy się bowiem ze swoimi lękami, demonami przeszłości. Nie ma jednak innej drogi, mówi Teresa, jeśli w tym życiu odpuścimy cierpienie jakie z tego wynika i tak nas ono nie ominie. Po śmierci przejdziemy przez drogę oczyszczenia. Odpokutujemy w przyszłym świecie jak sugeruje Jezus Chrystus (Mt 12, 32). Gdy Bóg wygnał ludzi z Edenu postawił przed wejście serafina z ognistym mieczem, aby strzegł wejścia. Tym mieczem jest Słowo Boże: Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (Hbr 4, 12).


Ks. Łszlak


środa, 25 grudnia 2024

Trzy powody świętowania Bożego Narodzenia, które daje nam św. Jan od Krzyża

Jak co roku na mszy w dzień Bożego Narodzenia czytamy Prolog Ewangelii św. Jana. Trudny to tekst, zawierający metafizyczne zawiłości, jest właściwie dla Ewangelii niczym uwertura - stanowi skrót treści. Jednym z poetyckich komentatorów tego słynnego tekstu był św. Jana od Krzyża, który w swym poemacie O  Trójcy Przenajświętszej podaje nam trzy powody: dlaczego świętujemy Boże Narodzenie.


Było już na początku

Słowo i w Bogu żyło,

W którym swoje piękności

I swoje szczęście kryło


To Słowo było Bogiem

I początkiem się zwało,

I było na początku, 

A początku nie miało.


Ono było początkiem, 

Początek w Nim wstrzymany

Co się zrodził w początku,

Słowem Syn jest nazwany.


On zawsze  był poczęty,

A zawsze się poczyna, Ojciec Przedwieczny swój byt

Zlewa na swego Syna.


Tak więc synowska chwała

Jest w Ojcu położona,

A chwała Ojca cała

Jest w synu wyrażona.


Jak kochany w kochanym

Jeden się w drugim znajduje,

A Miłość co ich łączy, 

w istności występuje.


I we wszystkich swych przymiotach,

W potędze i równości

Trzech Osób - jedna miłość

Kryje się w ich istności!


I jedna miłość ich wszystkich,

W jedną miłość złączyła

Kochanym z kochającym,

W którym każda z nich żyła.


[...]

Chciałbym Ci dać mój Synu, 

Miłą oblubienicę, 

Aby mogła oglądać 

Nas w bytu tajemnicy.

[...]

Wdzięczny Ci jestem wielce - 

Rzekł Syn Ojcu z miłością - 

Oblubienicę daną

Okryję mą jasnością.

[...]

Wezmę ją w swe ramiona, 

By miłość zrozumiała, 

I wśród wiecznych rozkoszy

Twą dobroć wychwalała.


Oblubienicą jesteśmy My - Kościół. Ja i Ty bracie, siostro. Tak bardzo Bóg nas umiłował, że postanowił przyjąć ludzkie ciało. Powodem pierwszym jest miłość. Zobaczmy żadna z Osób Boskich nie kocha miłością egoistyczną. Bóg w Trójcy mógł w takim stanie bytować, gdyż nie brakło Mu niczego. Jednak miłość ma to do siebie, że jest płodna, rozlewa się na zewnątrz Trójcy. Dalsze fragmenty poematu wielkiego mistyka mówią tak:

[...]

Już przyszedł ów czas wielki,

W którym się spełnić miało

To dzieło wyzwolenia,

Co dusze z  pęt wyrwało.


W czasach Mojżesza, 

Gdy trwała jeszcze wina, 

Tymi słowami przemawia

Bóg do swego Syna:


Twoja oblubienica,

Na Twój obraz stworzona,

I w tym, co Tobie miłe,

Tobie upodobniona.


Od Twej wzniosłej istności

Różni się jednak ciałem,

Jest jedno święte prawo 

W kochaniu doskonałym:


By Oblubieniec z miłą

Podobni byli dwoje,

Bo wtedy tym obfitsze

Rozkoszy czerpią zdroje.


I Twa oblubienica

Wzrosłaby w majestacie,

Gdyby Ciebie oglądała

W ciała swego szacie.

Prolog janowy mówi, że "Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,

dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego -
którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili (J, 1, 12-13) 

Wcielenie Boga ma swoje konsekwencje, możemy stać się do Niego podobni, mamy oglądać Jego chwałę i przez to wzrastać w majestacie jak mówi mistyk. Jeżeli czynisz pokutę, nawracasz się od swoich grzechów, jesteś Bożym Dzieckiem, jesteś narodzony z Boga. To drugi powód.

[...]

Gdy przyszedł czas wybrany,

Czas Jego Narodzenia - 

Jak oblubieniec z komnat

Przyszedł do swego stworzenia.


A Matka Jego wdzięczna,

Wybrana w wszech na świecie,

Położyła w żłóbeczku

Swe narodzone Dziecię.


Pomiędzy bydlętami

Ludzie Mu cześć składali, 

Pasterskiej prostej pieśni

Anieli wtórowali.


Zawarte zaślubiny

Miedzy Człowiekiem-Bogiem, 

I Bóg zapłakał gorzko

Na barłogu ubogim.


To były ślubne dary

Oblubienicy - duszy,

Matka w bólu zadrżała,

Ujrzała krzyż katuszy...


Płacz u Boga-Człowieka,

U ludzi pieśń wesela -

Dziwne to zespolenie

I nic go nie rozdziela.


Trzecim powodem jest ta wizja Matki Bożej. Krzyż. Wcielenie Boga ma swój konkretny cel - jest nim odkupienie rodzaju ludzkiego. Prolog janowy mówi dziś o Wcieleniu następująco: "A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas" (J 1, 14). Są to słowa, które znamy doskonale chociażby ze słynnej kolędy polskiej. Dosłownie jednak gdybyśmy musieli tłumaczyć ten werset z greki, powiedzielibyśmy, że Słowo nie tyle zamieszkało wśród nas, co rozbiło namiot. W sposób naturalny kojarzy się to z Namiotem Spotkania, w którym przechowywano w miejscu Najświętszym Arkę Przymierza. 

Na wieku Arki była tzw. Przebłagalnia ze złota (hbr. kapporet). Raz do roku do wnętrza Namiotu do Miejsca Najświętszego wchodził Arcykapłan i dokonywał nad przebłagalnią krwawej ofiary w święto Yom Kippur (Święto Pojednania) wymawiając przy tym imię Boga. Dlaczego wylewano krew na złoty kapporet? Jak wiemy w Arce Przymierza oprócz laski Aarona i naczyń z manną, były także rozbite tablice Przymierza. Gdy chwała Boga zstępowała na Arkę, krew wylana na przebłagalnię była pierwszą rzeczą, którą Bóg widział. Nie świadectwo złamania prawa przez człowieka, lecz krew, która świadczyła, że dokonano już przebłagania za grzechy ludu. Na wschodzie jest taki popularny typ ikony Narodzenia Pańskiego, który w sumie niczym specjalnym się nie różni od wyobrażeń naszej popularnej szopki. Jest św. Józef, Maryja, Paseterze, Trzej Królowie. Jest jednak jedna mała różnica: ż
łobek w którym leży dzieciątko Jezus to w istocie grób, Boże Narodzenie  zapowiada w ten sposób Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Dziecko, które ledwo co się urodzi jest jeszcze całe we krwi. ta krew jest proroctwem. Maryja ubrana w czerwone szaty oznaczające cierpienie i dzieciątko nad którym ciąży proroctwo o krzyżu, Dzieciątko, które jest prawdziwym kapłanem i Chlebem Żywym to w istocie prawdziwa Arka Przymierza w Dzień Przebłagania.





wtorek, 27 sierpnia 2024

O prostowaniu dróg. (Homilia na II niedzielę adwentu rok b).

 Jak jest napisane u proroka Izajasza: "oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki" Tak zaczyna się dzisiejsza Ewangelia od proroctwa Izajasza. W związku z tym pojawiają się dwa pytania: co to znaczy chadzać ścieżkami Pana? Co to znaczy je prostować?

Zacznijmy od Księgi Rodzaju, przy okazji opisu dwóch świętych patriarchów: Henocha i Noego pojawia się tam czasownik wayyit-hallek-et ha Elohim -chodził razem z Panem, czy też chodził w przyjaźni z Panem. Zadni poprzedni, ani następujący patriarchowie Starego Testamentu nie mają takiego określenia przy swoim imieniu. A pamiętajmy, że Henoch był pierwszym mistykiem, nie umarł został zabrany do nieba przez Boga. Noe był z kolei jedynym sprawiedliwym wśród zepsutych pokoleń przedpotopowych. Wayyit-hallek - jak możemy się domyślać - nie oznacza po prostu zwykłego chodzenia. Jest to - jak określają egzegeci - bardzo intymna relacja przyjaźni. To słowo wszak wyrosło w kulturze Beduinów współczesnych Abrahamowi, gdzie w długich, niebezpiecznych podróżach przez pustynię, to przyjazne wędrowanie naprawdę miało wielkie znaczenie. Dla nas oznacza to głębię naszej modlitwy, przez którą Pan towarzyszy nam w codziennym życiu.
Bardzo ciekawy opis drogi Pańskiej zawiera komentarz Orygenesa do Księgi Liczb. "Musimy zatem wyjść z Egiptu porzucić świat, jeśli chcemy służyć Panu. [...] porzucić świat nie w sensie miejsca, lecz duchowo, nie poprzez udanie się w drogę, lecz przez rozwijanie się w wierze". Wyjście z Egiptu Orygenes rozumie jako zwrócenie się duszy ku zasadom duchowym, " wydaje się, że wyszedł z Egiptu i przybył na pustynię, to znaczy do takiego stylu życia, w którym w ciszy i spokoju ćwiczy się w prawach Bożych i zostaje wtajemniczony w nauki niebieskie". Orygenes porównuje to również do wyjścia Abrahama z ziemi chaldejskiej, z ziemi gdzie ludzie wierzą w kierownictwo gwiazd. Człowiek wierzący wychodzi więc spod kurateli demonów rządzących gwiazdami i zostaje w pewien sposób sam wywyższony ku gwiazdom. Zatem synowie Izraela wychodzą z Egiptu i przybywają do Sichot, Sochot (właściwie: Sukkot) znaczy tyle co namioty: "dusza oddala się od ziemskiego zamieszkania
i wie, że wędrując i odbywając podróż powinna zamieszkać w namiotach, aby, jak gdyby postawiona pod bronią, mogła łatwo
i swobodnie stawić czoła tym, którzy knują przeciw niej podstęp". Następnie przybywają do Butan, które Orygenes tłumaczy jako rozwój cnót. Te zaś zdobywa się w ćwiczeniach i w znoju. Wędrowiec nasz zstępuje do tych, którzy przebywają w głębinach i na nizinach, nie po to, aby się tam zatrzymać, lecz przybywa tam by odnieść zwycięstwo. Dalszy schemat tej wędrówki wygląda następująco:
Z Irot przybywają do Mara, Wody Goryczy, które to miejsce tłumaczymy jako próbę, czas próby. Również i pobyt w Sin Orygenes tłumaczy jako próbę, zwłaszcza czas nauki rozeznawania duchów. Z Sin przybywają do Rafaka, co znaczy zdrowie. Z Rafaka do Halus co się tłumaczy jako trudy. Dusza zdrowieje duchowo nie po to by mogła już spocząć, lecz by podjąć dalszy trud. W Refidim i na SYnaju dusza zyskuje Prawo i osąd duchowy wszystkiego. Następny cel to Kibrot-Hattawa, Groby Pożądliwości. Po takim czasie walk duchowych wierzący zyskuje spokój od zmysłów (por. Ga 5, 17). Kolejnym interesującym miejscem jest Aszerot: "Przedsionki" lub "Szczęście". Ressa jest ostatnim miejscem prób, które nie ustają, mimo coraz większej doskonałości. Tara to widok zdumienia spowodowany poznaniem Bożych tajemnic. Ważną przystanią będzie Mateka - "Nowa Śmierć", ta która oznacza zanurzenie w śmierci Chrystusa (chrzest) (por. 2 Tm2, 11). Nasza podróż kończy się nad rzeką Jordan w miejscach Nabau (Nebo) i Abarim, które to miejscowości Orygenes tłumaczy jako grę słów: "Przejście" i "Odejście". Skoro dusza przewędrowała przez wszystkie cnoty i wzniosła się na szczyt doskonałości, przechodzi już i odchodzi ze świata - tak jak napisano o Henochu: nie można go było znaleźć, bo Bóg go zabrał (Rdz 5, 22)".
Jeżeli jeszcze uściślimy fakt, że słowo z dzisiejszej Ewangelii: prostować ścieżki - czyli euthais, w oryginale może znaczyć: prosto, bezpośrednio, blisko to konkluzja jest jasna. Każdy wierzący musi postawić sobie jako cel odwzorowanie trudów wędrówki przez tę pustynię życia. W tym wszystkim oczywiście pamiętajmy, że Jezus mówi wprost: Ja Jestem Droga (J 14, 6), Jak to pięknie podsumowują ostatnie wersy z dzisiejszego Psalmu: "Sprawiedliwość będzie kroczyć przed Nim,
a śladami Jego kroków zbawienie". Ps 85, 14.

Celem tej drogi, wędrówki jest zbawienie.

ks. Ł. B. Szlak

Shalom Alejchem. (Homilia na czwartek I tydzień adwentu).

 Historia Zbawienia w gruncie rzeczy to dzieje wojny Jerozolimy z Babilonem, jeżeli ktoś chce wgłębić się w temat musi sięgnąć do Państwa Bożego św. Augustyna: ”Dwie miłości więc powołały dwa państwa: miłość własna, posunięta aż do pogardy Boga, powołała państwo ziemskie; miłość Boga zaś posunięta aż do pogardzania sobą, powołała państwo niebieskie. Pierwsze szuka chwały w sobie, drugie w Panu” Pan Bóg sprawił, że Babilon urósł w potęgę, Pan Bóg sprawił, że Babilon upadł już dwa razy (por. Rdz 11; Dn 5). Pan Bóg dopuści na końcu czasów, że ta bestia babilońska naigrywając się z Chrystusa powstanie z martwych. Lecz to również Pan Bóg Mocny sprawi ostateczny upadek Wielkiego Babilonu (por. Ap 17-18) i strącenie bestii babilońskiej do Otchłani: On [...] upokorzył miasto niedostępne, upokorzył je aż do ziemi, sprawił, że w proch runęło. Podepcą je nogi, nogi biednych i stopy ubogich” (Iz 26, 5-6).

W kontraście do Babilonu występuje Niebieskie Jeruzalem: "Mamy miasto potężne, On jako środek ocalenia sprawił mury i przedmurze. Otwórzcie bramy! Niech wejdzie naród sprawiedliwy" (Iz 26, 1-2).

Z kolei Ewangelia na dzisiaj tj. 7 grudnia mówi o pełnieniu Woli Bożej i wypełnianiu słów Zbawiciela. Jak możemy to połączyć z pierwszym czytaniem o budowie silnego miasta warownego? Zacznijmy od podstaw: "ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie" (Mt 7, 21). Czy wobec tego chodzi drobiazgowo o całe Kazanie na Górze? Realizację każdego zdania z osobna? W pewnym sensie tak, ale droga do tego jest prostsza niż nam się wydaje po przeczytaniu wszystkich rad ewangelicznych Jezusa z Mt 5-7.

Ewangelia Jana wyjaśnia w sposób prosty: "Oni zaś rzekli do Niego: "Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali działa Boga?" Jezus , odpowiadając, rzekł do nich: "Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał"(J 6, 28-29). Wiara z serca płynąca jest więc fundamentem, dosłownie Skałą (zob. znaczenie słowa Amen).
Tę Skałę, na której jest i pałac dawidowy i Świątynia Pana, potrzeba otoczyć murem i przedmurzem. To dlatego Pan Jezus mówi: "Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale" (Mt 7, 2). Polskie tłumaczenie 'wypełniać' jest w sumie takie sobie. W kontekście pierwszego czytania o wiele lepiej sprawdziłoby się słowo techniczne, zgodnie zresztą z oryginałem, gdyż użyte tu słowo greckie 'poieo', znaczy właśnie tworzyć, budować, konstruować. Duch Święty wypowiada do nas myśli, słowa, loghos, to co my katolicy zwiemy łaską stworzoną. One na wzór Loghosu (Słowa, którym jest Chrystus) są w nas fundamentem, duchem, który trzeba oblec w ciało. Są Świątynią, którą trzeba otoczyć murem i przedmurzem. Jest to szalenie ważne, zwłaszcza w kontekście tego, że adwent jest przygotowaniem na Boże Narodzenie, na Wcielenie Słowa, opisane w Prologu św. Jana, który jest często czytany w oktawie Bożego Narodzenia, zaś na starej mszy trydenckiej był czytany niemal codziennie.
Rzecz jasna, każdy z wierzących powie, że nie jest łatwo wypełniać słowa Jezusa, nawet jak dorobimy do tego symbolikę jak wyżej, nadal będziemy upadać w grzech, a nasza wiara to budowanie domu na piasku. Prorok Izajasza w pierwszym czytaniu również podpowiada nam co jest niezbędne do takiej budowy. Kościół jest tam opisany następująco: "jego charakter stateczny Ty kształtujesz w pokoju, w pokoju, bo Tobie zaufał". A więc, człowiek wierzący, nawrócony tzw. pierwszym nawróceniem z grzechów ciężkich winien kształtować w sobie następujące łaski: po pierwsze stałość, po drugie ufność i w konsekwencji pokój. Są one niczym zespół inżynierów duszy. Jedynie stałośc wiary, wierność (owoc Ducha Świętego) pozwoli Tobie bracie, siostro na wypełnienie słów Chrystusa.

x łukaszszlak

Syjon a Synai - rzecz o dosłownym przenoszeniu gór przez wiarę. (Homilia środa I tydzień adwentu).

 Myślą przewodnią dzisiejszych czytań liturgicznych jest góra, na której dokonuje się zbawienie ludów. Pierwszą górą jest Syjon. Jednak zbawienie (którego obrazem jest uczta) nie jest tam ograniczone wyłącznie do Judy czy Izraelitów: „Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę […] Zedrze On na tej górze zasłonę zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody: raz na zawsze zniszczy śmierć” (Iz 25, 6-8a). Stanie się na końcu czasów, że góra świątyni Pańskiej stać będzie mocno na szczycie gór i wystrzeli ponad pagórki, wszystkie narody do niej popłyną, mnogie ludy pójdą i rzekną: Chodźcie, wstąpmy na górę Pańską do świątyni Boga Jakuba […] Bo prawo wyjdzie z Syjonu (Iz 2, 2- 3). Za literaturą egzegetyczną moglibyśmy stwierdzić, że Syjon i Przymierze na nim uczynione stoi w kontraście do Synaju. Syjon jest synonimem Łaski, Synaj Prawa.

Na Synaju jak pamiętamy tablice kamienne Prawa zostały nadane dwukrotnie: przed kultem Złotego Cielca i po nim, gdy okazało się, że wielokrotnie doświadczeni ludzie wiary, nadal są ludem twardego karku. Pierwsze tablice były pisane palcem Bożym (Wj 31, 18) i to właśnie one, tablice Prawa w „Bożej interpretacji”, spisane i objaśnione, zostały przez ludzkie bałwochwalstwo zniszczone (Wj 32, 19). Drugie tablice kamienne zostały spisane już przez Mojżesza bezpośrednio (Wj 34, 27), a więc i objaśniane za pośrednictwem ludzkim ze stosowną surowością (por. Ga 3, 19-24). Drugie Prawo, zostało przez Opatrzność ograniczone tylko dla Ludu Wybranego, chociaż są i tacy, którzy uważają, że tak nie było pierwotnie. Midraszowe interpretacje zwane dimus parresia Rabbiego Isamela Mekhlity, mówią, że dlatego Tora była dana poza ziemią Izraela na otwartej pustyni, aby żaden naród nie miał wymówki, że nie miał do niej dostępu. Widzimy tu uniwersalizm zbawienia w czystej postaci i to w judaizmie w II po Chr. Być może w jakiś sposób odpowiadający wyzwaniom stawianym przez z gruntu uniwersalistyczne chrześcijaństwo.
Wreszcie zapowiedź tego, że to właśnie Jezus przychodzi zadośćuczynić starożytnym proroctwom widzimy w Ewangelii o rozmnożeniu chleba: On jednoczy tłumy (ludy przez swe działanie). Liczba siedem daje nam na myśl cykl tygodniowy wieńczony przez odpoczynek szabatu i tenże odpoczynek jest dosłownie realizowany przez karmienie tłumu siedmioma chlebami. W sposób dobitny podkreśla to dzisiejszy Psalm 23 i jego początkowe wersety:

"Pan jest moim pasterzem,
niczego mi nie braknie.
Pozwala mi leżeć
na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć,
orzeźwia moją duszę.

Liczba dwa, w której podane są ryby też przez wypełnienie Prawa miłością podaje nam jego pierwotną treść zniszczoną przez gniew Mojżesza. Pamiętajmy też, że ryby w symbolice biblijnej oznaczają też narody, wiernych. W taki sposób myśl zawarta pierwotnie na jednej górze zostaje przeniesiona na górę rozmnażanie chleba a następnie na Syjon, gdzie dokona się zbawienie.

xłszlak

Czas na figi (Hommilia piątek XXXIV tydzień zw.)

 Drzewo figowe ma bardzo bogatą symbolikę w Piśmie Świętym. To właśnie z drzewa figowego pierwsi ludzi utworzyli przepaski zakrywając swój wstyd wzajemny po grzechu pierworodnym. Pod drzewem ligowym siedział apostoł Natanael, gdy szczerym sercem modlił się do Boga. Tak figowiec jest od początku Pisma związany z pokutą. Dzisiaj Jezus mówi: „Spójrzcie na figowiec i na wszystkie drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pąki, sami poznajecie, że blisko już jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wszystkie wydarzenia, wiedzcie iż blisko jest królestwo Boże”. (Łk 21, 29-31). Dlaczego akurat figowiec pojawia się w miejscu mowy Jezusa o Dniu Sądu?

Figowiec trzeba rozpatrywać w kontekście dwóch innych fragmentów Pisma, w których pojawia się to drzewo.

Pierwsze to Łk 13, 6-9: Opowiedział im następującą przypowieść: «Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: "Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?" Lecz on mu odpowiedział: "Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć"».

Właściciel trzy lata czekał na owoce, ogrodnik doradził mu okopać je i nawozić i czekać na owoce. Jeśli dodamy prosty fakt, że pierwsze owoce ukazywały się na późną wiosnę, otrzymamy łączny czas: Trzy i pół roku – czyli słynne danielowo-apokaliptyczne: czas, czasy i połowę czasów. Okres, który zazwyczaj oznacza w Apokalipsie św. Jana próbę, pokutę, ucisk wierzących.

Wreszcie trzeba dodać następujący fragment z innej Ewangelii, gdzie Jezus przeklina drzewo figowe: Mk 11, 12-14: "Nazajutrz, gdy wyszli oni z Betanii, uczuł głód. A widząc z daleka drzewo figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi. Wtedy rzekł do drzewa: «Niech nikt nigdy nie je owocu z ciebie!» Słyszeli to Jego uczniowie". Działanie Jezusa wydaje się irracjonalne, gdyż czas zbliżającej się Paschy, nie był czasem owocowania figowca (te pojawiają się w czerwcu). Przekleństwo, które rzuca Jezus staje się dopiero zrozumiałe w kontekście poprzedniego wspomnianego wersetu i faktu, że figowiec i jego owoce bardzo często w Starym Testamencie oznaczał Izraela (Oz 9, 10). To jest tak naprawdę smutna prawda, o tym, że człowieka może przespać, zaniedbać swoje nawrócenie (warto przypomnieć, że wedle naszych małych katechizmów od komunii odkładanie nawrócenia do starości jest jednym z klasycznych przykładów grzechu przeciw Duchowi Świętemu).

Słowa Jezusa odnośnie figowca wypełniły się całkowicie odnośnie świątyni, Jerozolimy i narodu Izraela. Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie”. Jerozolima została zniszczona zgodnie z zapowiedzią, ale Paruzja nie nadeszła, pokolenie, które to przeżyło już nie istnieje dawno - czy Jezus się pomylił? Niekoniecznie jest tu użyty czas nieistniejący już w językach indoeuropejskich: aoryst. który oznacza nieograniczoność. Czas Sądu zaczął się i trwa, Bóg nie jest ograniczony niczym, każdemu daje odpowiednią ilość czasu. 

ks. Łsz.

Szczęście - geneza. Komentarz Czwartek II Tydzień Wielkiego Postu

 Cała dzisiejsza liturgia słowa mówi o dwóch drogach człowieka.


"Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku [...]

Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją". (Jr 17, 5-6)

Szczęśliwy człowiek, który [...] w Prawie Pańskim upodobał sobie. (Ps 1, 1-2). "Co innego grzesznicy: są jak plewa, którą wiatr rozmiata.

Albowiem droga sprawiedliwych jest Panu znana,
a droga występnych zaginie" (Ps 1, 5-6).
Bogacz i ubogi Łazarz,

Łono Abrahama i Gehenna w Ewangelii...

Pismo Święte nieustannie mówiąc o człowieku mówi o jego przeznaczeniu, które może się wypełnić zgodnie z Bożym wezwaniem do świętości, ale które może równie dobrze zostać zaprzepaszczone. Nawet pierwsze karty ksiąg biblijnych mówią o tym: Drzewo Życia, Drzewo Poznania Dobra i Zła. "Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście" (Pwt 30,15). Sięgniejmy do naszych małych katechizmów: "rzeczy ostateczne człowieka: śmierć, sąd Boży, niebo albo piekło". Ewangelia w kontrastach przedstawia losy Bogacza i Łazarza. Ten pierwszy cierpi męki piekielne, za to że za życia w odstatku nie zwrócił uwagi na biednego. Najgorsza do przyjęcia jest konkluzja Ewangelii: "Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą”. Jest to oczywiście wielka tajemnica zatwardziałości ludzkiego serca. Jan Szkot Eriugena, który komentował Księgę Rodzaju w dziele "O naturze" nazwał drzewo poznania dobra i zła mianem Gnosthon, tajemnica, która niosła poznanie czyli gnozę. Jednocześnie człowiek wybierając gnozę, utracił dostęp do drzewa życia. W myśli greckiej poznanie, gnoza jest nie tylko intelektualnym przyswojeniem informacji, wiedzy, ale też zjednoczeniem z poznawanym bytem. Człowiek poznając dobro czy zło powoli jednoczy się z nim. Jest to więź na tyle intymna, że w Biblii słowo 'poznać' może znaczyć również obcowanie płciowe. W tajemnicę tę nie warto się zagłębiać - przekracza ona możliwości naszego rozumowania.

Dla nas wierzących zagadnieniem naczelnym nie jest zagłębianie się w tajemnicy potępienia dusz, ale w tajemnicy nagrody wiecznej po tym życiu. I w tym miejscu wielkim pocieszeniem jest psalm, który scala liturgię słowa: Szczęśliwy człowiek...". Warto wspomnieć, że cała Księga Psalmów jest podzielona na pięć ksiąg wzorem Tory. Nasz Psalm 1 jest więc jakby pierwszym rozdziałem księgi Genesis, zobaczmy, że zaczyna się od słowa Szczęśliwy (Błogosławiony). Co ciekawe słowo berakah (błogosławieństwo) posiada ten sam rdzeń co czasownik bara (tworzyć), który występuje na początku Księgi Rodzaju. Zupełnie jakby Bóg chciał człowiekowi przekazać, że na pierwszym miejscu dla Niego stoi szczęście człowieka.

Ks. Łukasz Szlak
https://priestarche.blogspot.com/.../u-zrode...

Komentarz na czwartek po popielcu.

 Wedle teologii św. Augustyna są na świecie dwa rodzaje dóbr: frui oraz uti. Te które należy pożądać - dobra duchowe i te których należy używać - materialne. Ze względu na grzech pierworodny moc intelektu i wolnej woli została krańcowo osłabiona, człowiek nie jest w stanie rozpoznać właściwych dóbr, które powinien pożądać i delektować się nimi. Zamiast duchowych, pożąda i delektuje się materialnymi, co rodzi w nim zło, brak w bycie.


Z powodu grzechu pierworodnego nie jesteśmy przeto w stanie, sami z siebie, wypełnić nakazu Mojżesza z dzisiejszego czytania: „Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, zachowywać Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść” (Wj 30, 15-16). Tak naprawdę bodajże tylko patriarchowie Henoch i Noe, zostali w Biblii określeni jako ci, którzy chodzą drogami Pana. Nikt z Izraelitów nie był w stanie chodzić tylko i wyłącznie drogami Pana, wszyscy i tak grzeszyli.

Dlatego Jezus w Ewangelii mówi, że uczeń powinien iść z a N i m. Zaprzeć się samego siebie. Tylko Jezus człowiek bez grzechu, człowiek, który zna to co w górze, to co niebieskie, który zna Ojca, jest w stanie wytrwać na drodze do błogosławieństwa i życia. W nim wreszcie jest obraz prawdziwego człowieka, który w nas mieszka na mocy sakramentu chrztu i ma wrastać przez wiarę. Dlatego mamy odrzucić nasze ja (ego) gdyż jest ono zafałszowane przez grzech pierworodny. W Jezusie Chrystusie Nowym Adamie jest pełnia człowieczeństwa i pełnia naszej osoby.  

Ks. Łukasz Szlak

Straż serca. (Homilia na sobotę XXXIV tydzień Okresu Zwykłego).

 "Jezus powiedział do swoich uczniów: "Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask" (Łk 21, 34). Co znaczy, że mamy uważać? Jak katolik powinien to czynić? Jak winien czuwać i modlić się w każdym czasie?


Obecnie mamy wiele propozycji modlitwy nieustannej, dostosowanej nawet do życia w świecie. Tymczasem warto zwrócić uwagę na kontekst kulturowy słowa: uważajcie (gr. prosechete). Jak zaznacza wybitny francuski filozof i historyk Pierre Hadot, słowo prosoche jest jednym z podstawowych terminów dla filozofii stoickiej.

Ta uwaga wiąże się z ćwiczeniem pamięci (meme) i medytacją (melete). Warto zaznaczyć jednak, że Grecy i Rzymianie inaczej rozumieli medytację. Podczas, gdy we współczesnym świecie kojarzy nam się medytacja ze wschodnimi technikami mantrowania, w starożytności melete (meditatio) to było ćwiczenie retoryczne, przyswojenia tekstu, także proste uważne czytanie. Bliżej jest więc tej medytacji do tego co w Kościele Katolickim określamy jako rozmyślanie, czy też medytacja chrześcijańska. Jest to więc medytacja typu dyskursywnego, brak w niej koncentracji na powtarzaniu jednej sylaby czy zdania, co jest charakterystyczne dla hinduizmu i buddyzmu (Warto zaznaczyć, że do 6. Szlachetnych prawd Gautama Budda doszedł przez dyskurs właśnie).

Melete polega np. na rozmyślaniu o trudach życia, świata, aby nie być zaskoczonym gdy przyjdą na nas. Choroba, cierpienie, śmierć, bieda. Wszystko to i tak nie zależy od nas, a przyjdzie na nas. Nie jest to wszystko złem, jak stwierdzą uczniowie Zenona z Kition. Człowiek przez taki dialog ze sobą, drugim, pisanie, czytanie porządkuje wewnętrznie swoje myśli. Jest to w pewnym sensie terapia słowem. Warto zaznaczyć, że podobne podejście możemy spotkać u św. Augustyna w dziele "O Porządku". Zło nie istnieje, stwierdzi Augustyn, ze względu na to, że ostanie słowo będzie miała Boża Opatrzność, która wiedzie wszystko do dobra.

Podobne ćwiczenia praktykowali epikurejczycy i neoplatonicy.Wraz z przejęciem filozofii klasycznej przez chrześcijan, ćwiczenia te zostaną ochrzczone. Św. Klemens z Aleksandrii (II w po Chr.) czy Diadoch z Fotyki używają w swoich pismach pojęcia prosoche, jako istotnego elementu życia duchowego. Dla św. Bazylego Wielkiego prosoche będzie już związane z czymś co my znamy jako rachunek sumienia codzienny. Chrześcijanie określali prosoche jako straż serca, co oczywiście ma konotacje biblijne. Dojrzałą formę zyska on oczywiście u św. Ignacego z Loyoli (XVI w.) w "Ćwiczeniach Duchownych". Pozwolę sobie zacytować:

Rachunek sumienia "zawiera w sobie trzy pory i dwukrotne rachowanie się z sobą

Pora pierwsza: Rano, zaraz przy wstawaniu z łóżka, powinien człowiek postanowić sobie wystrzegać się pilnie tego określonego grzechu lub tej wady, z której chce się poprawić i wyleczyć.

Pora druga: Po obiedzie. Powinien człowiek prosić Boga o to, czego chce, a mianowicie o łaskę przypomnienia sobie, ile razy upadł w ten grzech określony lub w tę wadę, i o łaskę poprawy na przyszłość. Potem niech zrobi pierwszy rachunek sumienia, żądając od swej duszy zdania sprawy z tej rzeczy określonej i postanowionej, tj. z tego, z czego chce się poprawić i wyleczyć. Niech zatem przechodzi w myśli godzinę po godzinie lub poszczególne pory dnia, poczynając od godziny wstania aż do godziny i chwili tego rachunku sumienia, i niech zaznaczy na pierwszej linii podanego niżej rysunku tyle kropek, ile razy upadł w określony grzech lub w wadę. Następnie niech ponownie postanowi poprawić się aż do najbliższego rachunku sumienia, który ma odprawić.

Trzecia pora: Po kolacji. Odprawi się drugi rachunek sumienia podobnie przechodząc godzinę po godzinie od pierwszego rachunku aż do obecnego. Na drugiej linii tegoż rysunku zaznaczy się tyle kropek, ile razy upadło się w określony grzech lub w wadę" (ĆD 24-26).

Niby tak niewiele, ale trzeba przyznać, że to właśnie dzięki tej metodzie jezuici doszli do tak wielkiego znaczenia. Dziś uczą rachunku sumienia nawet biznesmenów. Św. Ignacy po swym nawróceniu i pozbyciu się skrupułów czynił rachunek sumienia co godzinę... Dla nas ta krótka refleksja nad swoim życiem trzy razy w ciągu dnia w zupełności wystarczy. "Ów" Dzień nas nie zaskoczy.

xłszlak

źr.

https://priestarche.blogspot.com/.../uwaga-homilia-na... 

Janua Caeli - Brama niebios (homilia na Wspomnienie Matki Bożej Bolesnej).

 „A Twoją duszę miecz przeszyje”, mówi prorok Symeon do Maryi. Zagadkowe słowa, możemy postarać się objaśnić za pomocą Pisma. Ewidentnie mieczem jest Słowo Boże. Tak świadczy wiele miejsc w Piśmie:

„Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4, 12). Podobnie (Łk 22, 36-38) gdy mówi o tym by apostołowie na nadchodzący czas zaopatrzyli się w dwa miecze ma na myśli Słowo Boże – Stary i Nowy Testament. Tak samo św. Paweł „Miecz ducha to jest Słowo Boże” (Ef 6, 17). Wreszcie miecz wychodzący z ust Zbawiciela jest częstym motywem Apokalipsy św. Jana.
A więc serce Maryi, jej duszę przeniknie na wskroś Słowo Pana Boga, posiądzie Ona całą Jego tajemnicę. Celem tego jest jeszcze bardziej zagadkowe sformułowanie:
„Aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.
Egzegeci podkreślają, że chodzi o to, że nauczanie i dzieło Chrystusa rodzi sprzeciw. I słusznie, ale słowa te bezpośrednio odnoszą się do Maryi. Co więc znaczą? Dlaczego fakt przeniknięcia Słowa przez Maryję powoduje odkrycie tajemnic wielu serc? Na pewno Jej rola w Ewangelii przypomina nam o smutnej konieczności, jakby fatum. Jest zmuszona poddać owoc swego życia cierpieniu, przy czym Jej zaufanie Bogu nie chwieje się. Po pierwsze więc w konfrontacji z Nią, Jej pokorą, zaufaniem weryfikuje się nasza wiara. I nie tylko, stosunek do życia i cierpienia też. Albo staje się dla nas etycznym wzorem, albo wręcz przeciwnie.
Maryja przeniknięta Mieczem Słowa, cały czas przekazuje Kościołowi proroctwa i orędzia. Nic dziwnego, że Kościół Katolicki otoczył Maryję wieńcem tytułów i dogmatów związanych z Dziewictwem, Niepokalanym Poczęciem, Wniebowstąpieniem i innymi, które stoją w absolutnej kontrze do mentalności współczesnego świata. Czyż nie w kontrze do tego co Ona reprezentuje wychodzą na jaw zamysły serc? Spróbujmy odnieść do tego popularne objawienia maryjne. Maryja zawsze daje ludziom orędzie pokuty za grzechy, zapowiada wielkie klęski, odstępstwo ludzi i duchownych od wiary, ale na koniec Ona i Jej Syn triumfują.
W Tradycji Kościoła istnieje modlitwa i nabożeństwo do Matki Bożej Bolesnej. Ma ona siedem tajemnic boleści, którym przeciwstawia się z kolei siedem radości Matki Bożej. Matka Boża Bolesna przedstawiana jest często z sercem przebitym przez siedem mieczy. Liczba siedem nie pojawiła się tu bez przypadku. Ma ona wielkie znaczenie symboliczne nie tylko w w Biblii, ale i w innych tradycjach religijnych. U Dantego w Boskiej Komedii siedem poziomów liczył sobie czyściec. Przy czym ostatni najwyższy poziom ziemskiego raju był wstępem do nieba.

Liczba siedem ma też pewne znaczenie w „geometrii Boga”, oznacza bowiem sześć możliwych kierunków Wszechświata, przy czym centrum, z którego te kierunki wypływają to akt stworzenia, działanie Boga, który tworzy. Geometryczna definicja Boga u filozofów i teologów brzmiała następująco: „Bóg jest figurą geometryczną, której centrum jest wszędzie a obwód nigdzie”. Ta definicja pojawia się u św. Klemensa Aleksandryjskiego, Hermesa Trismegistosa, Alaina z Lille, św. Bonawentury ni Blaise’a Pascala.

Serce i siódemka oznacza źródło stworzenia, ale i miejsce pośredniczące, bramę między niebem a ziemią. Prostym przykładem jest akt stworzenia – dzień siódmy spoczynku jest jednocześnie powrotem do źródła zakończeniem cyklu. Serce to miejsce pośrednie miedzy królestwem duchowym a rzeczywistością materialną. W tradycji sufich np. jest to barzakh, miejsce pośredniczące w człowieku pomiędzy duchem (Ruh), a duszą (nefs), jak twierdzi np. Shaikh Si Mohammad Tadili. Podobne teorie znajdziemy w hinduizmie. W mistycznej tradycji judaizmu serafin, który strzeże ogrodu Eden z płonącym mieczem pełni funkcję właśnie takiego serca, źródła z którego emanuje światło stworzenia.
Maryja jest dla człowieka tym pośredniczącym sercem, bramą między tym światem a tamtym, dlatego w Jej duszy przepełnionej Słowem Bożym, „zdolnym rozdzielać wszystko i osądzać”, wychodzą na jaw zamysły serc.

Ks. Łukasz Szlak

czwartek, 22 sierpnia 2024

De Maria numquam satis cz. 2. Homilia na Święto Maryi Matki Kościoła.

 Jesteśmy ssakami, zwierzętami, które w wyniku ewolucji opanowały ziemię. Wszyscy w naszych początkach jesteśmy żywieni przez matkę mlekiem. To jest nasza siła, moc, która sprawia, że wzrastamy i stajemy się dorośli. Św. Paweł mówi w Liście do Galatów, że górne Jeruzalem jest naszą matką (Ga 4, 26). Jest to myśl zaczerpnięta od Izajasza, który tak mówi o czasach mesjańskich: “Radujcie się razem z Jerozolimą, weselcie się z jej powodu wszyscy, którzy ją miłujecie! Bardzo się z nią cieszcie wszyscy, którzyście smucili się nad nią; Abyście mogli ssać aż do nasycenia z jej piersi wezbranej pociechą” (Iz 66, 10-11). Zadajmy sobie pytanie czym jest to mleko duchowe, które mamy spożywać? Według św. Pawła i autorów Listu do Hebrajczyków, najprawdopodobniej związanych z pawłową szkołą, tym mlekiem jest tzw. kerygmat.


Samo słowo greckie kerygmat nie występuje w Nowym Testamencie. Są tam pochodne tego rzeczownika jako czasownik to słowo wyraża ideę głoszenia, wygłaszania. W kontekście głoszenia Ewangelii przez apostołów towarzyszą temu zawsze znaki, cuda.

Treści kerygmatu są przez egzegetów streszczane do mniej więcej 5-7 punktów.
1. Bóg jest miłością I z miłości stworzył świat i człowieka.
2. Człowiek odpowiedział nieposłuszeństwem na tę miłość i zgrzeszył grzechem pierworodnym.
3. Bóg nie pozostawił człowieka samego w tym grzechu i zesłał swego Syna aby stał się człowiekiem.
4. Ów Syn Boży umarł na krzyżu za grzechy ludzi i Zmartwychwstał.
5. Człowiek musi się nawrócić i uwierzyć, że Jezus Chrystusem jest Panem.
6. Bóg zesłał swego Ducha aby uświęcał ludzi.
Czasami dodaje się punkty o utworzeniu Kościoła (ale to zawiera się w punkcie 6. lub Sąd Ostateczny).

Jednocześnie można powiedzieć, że kerygmat to esencja Ewangelii, jej I s t o t a. To absolutne minimum. Podstawy, na których buduje się życie duchowe chrześcijanina. W religii katolickiej kerygmat jest włączony w różnorodne szkoły duchowości. Najlepiej widać to w Ćwiczeniach Duchowych św. Ignacego z Loyoli. Św. Paweł te podstawowe nauki nazywa właśnie mlekiem, jego uczniowie również: “A ja nie mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do cielesnych, jak do niemowląt w Chrystusie. Mleko wam dałem, a nie pokarm stały, boście byli niemocni; zresztą i nadal nie jesteście mocni” (1 Kor 3, 1-2). Tak o tym piszą jego uczniowie: “Wiele mamy o Nim mówić, a trudne to jest do wyjaśnienia, ponieważ ociężali jesteście w słuchaniu. Gdy bowiem ze względu na czas powinniście być nauczycielami, sami potrzebujecie kogoś, kto by was pouczył o pierwszych prawdach słów Bożych, i mleka wam potrzeba, a nie stałego pokarmu. Każdy, który pije [tylko] mleko, nieświadom jest nauki sprawiedliwości ponieważ jest niemowlęciem. Przeciwnie, stały pokarm jest właściwy dla dorosłych, którzy przez ćwiczenie mają władze umysłu udoskonalone do rozróżniania dobra i zła” (Hbr 5, 11-14).

Na samym początku przywołałem Jerozolimę jako obraz duchowej matki. W kontekście janowym i apokaliptycznym tą matką jest Maryja. “Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie”. Ta Matka, ma również duchowe mleko, podstawy, którymi nas karmi. Jak mówi prefacja dzisiejszego święta o Maryi Matce Kościoła jest Ona “wzorem modlącego się Kościoła”. Tym naszym mlekiem, które zawiera “podstawowe nauki” jest chociażby proste Zdrowaś Maryjo. Modlitwa, która zawiera w sobie i prawdę o Bożej miłości (łaski pełna), Wcielenie (owoc żywota Twojego), Zbawienie (Imię Jezusa), i wreszcie prawdę o naszej grzeszności
i godzinie sądu.

Według św. Teresy Wielkiej (a nie ma chyba większego autorytetu w dziedzinie życia wewnętrznego) prosty pacierz to absolutne abecadło życia duchowego. Bez Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu, Dziesięciu Przykazań i innych, nikt daleko nie postąpi. W ilu z nas siedzi taka wewnętrzna pycha bo chcielibyśmy od razu osiągać jakieś mistyczne stany na modlitwie, prowadzić głębokie medytacje, a nie znamy nawet abecadła... Maryjo, Wszechpośredniczko łask, wspomagaj nasze życie duchowe! 

ks. ŁSZ

Miłość hierarchiczna i zstępujca. Homilia piątek przed Zesłaniem Ducha Świętego.

 Etymologicznie polskie słowo miłość wiąże się z litością, relacją gdzie jedna osoba ma wyższą pozycję niż druga. Może się to zakochanym wydawać oburzające, ponieważ większość współczesnych związków ma – przynajmniej zewnętrznie – partnerski charakter, gdzie nikt nie chce być obiektem litości. Mniej więcej podobnie myślał św. Piotr. Chciał być równy w miłowaniu Synowi Bożemu. No i nie wyszło. Myślę, że w miłowaniu Pana Boga każdy ma podobne doświadczenie.


Trzykrotne pytanie Jezusa o miłość pojawia się w kontraście do trzykrotnego zaparcia się Jezusa przez Piotra w Wielki Czwartek. Trzy razy Piotr wyznaje swoją miłość, jednak czyni to już w pokorze, w przeciwieństwie do sceny z Wieczernika. Tym co tak naprawdę czyni miłość dwojga ludzi silniejszą, jest to co tworzy dystans między osobami kochającymi ( a może lepiej użyć wyrażenia jednym z czynników), trudności, które zakochani czy miłujący muszą pokonać. Miłość bez dramatu jest nijaka. Wzniosłość, tragizm czy ekstatyczność miłości między ludźmi to wszak tzw. jakości metafizyczne, opisane przez Romana Ingardena, do których tęskni człowiek. Mimo że, wiążą się niejednokrotnie z cierpieniem, zaburzają stabilność naszego życia, to jednak rozświetlają naszą szarą rzeczywistość.

Jezus od początku jest świadom dzielącej jego i ludzi przepaści w postaci skutków grzechu Adama i Ewy. Piotr nie. Dlatego potrzebna mu była lekcja w postaci trzykrotnego zaparcia się, by tę barierę pokonać. Widzimy trzykrotne pytanie Jezusa, które różni się w szczegółach, gdzie z każdym kolejnym pytaniem Jezus, jakby zniża się do poziomu Piotra. Mesjasz, w dwóch pierwszych pytaniach używa słowa agape, oznaczającego doskonałą miłość wspólnotową, dar, poświęcenie, coś co tłumaczymy na łacinę jako caritas. Piotr na każde pytanie Zbawiciela odpowiada słowem philia, przyjaźń braterstwo: “Panie Ty wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”. Pierwsze pytanie Jezusa zawiera dodatkowo odnośnik do jakichś “innych” - “Czy kochasz mnie więcej aniżeli ci”?. Ci inni to albo apostołowie, albo zagadkowa symboliczna grupa do której odnoszą się złowione 153 ryby (być może to liczba oznaczająca wszystkie narody na ziemi). Za trzecim razem, gdy Jezus pyta Piotra czy go miłuje również i Jezus używa słowa philia zamiast agape. Widzimy więc Syna Bożego, który w stosunku do pokornego już Piotra obniża niejako poprzeczkę wymagań. Piotr już wie, że jest wobec Pana słabym grzesznikiem, wie na co go stać. Potrzebuje Bożej łaski i to go uczyni świętą opoką Kościoła Katolickiego. Miłość Boga objawia się tu, o zgrozo, jako hierarchiczna, zstępująca, podczas gdy współczesny świat widziałby chętniej miłość jako egalitarną. Zauważmy, że potwierdza się to również w naszych ‘świeckich’ rytuałach. Gdy narzeczony prosi o rękę wybranki, pada przed nią na kolana (uniża się) i czeka na potwierdzenie oświadczyn.

Interesujący jest też również mały szczegół, który występuje w potwierdzeniu władzy pasterskiej Pana Jezusa. Otóż za pierwszym razem, Jezus mówi: “paś baranki moje”, za drugim
i trzecim: “paś owce moje”. Katoliccy egzegeci słusznie widzą tu rozróżnienie władzy pasterskiej Piotra i nad wiernymi, i nad innymi pasterzami Kościoła. Baranek przez proroctwa św. Jana Chrzciciela, ofiarę Abrahama na górze Moria, Pachę, Księgę Apokalipsy i in. jest przede wszystkim kojarzony z czynnością kapłańską. Rogi baranka są również symbolem mocy i władzy (Apokalipsa, Księga Daniela). Św. Piotr ma władzę nadaną i potwierdzoną przez Jezusa nad barankami. Potwierdzi się to chociażby w 1 Liście św. Piotra, gdzie zachęca innych pasterzy: “Starszych więc, którzy są wśród was, proszę, ja również starszy, a przy tym świadek Chrystusowych cierpień oraz uczestnik tej chwały, która ma się objawić: paście stado Boże, które jest przy was, strzegąc go nie pod przymusem, ale z własnej woli, jak Bóg chce; nie ze względu na niegodziwe zyski, ale z oddaniem; i nie jak ci, którzy ciemiężą gminy, ale jako żywe przykłady dla stada. Kiedy zaś objawi się Najwyższy Pasterz, otrzymacie niewiędnący wieniec chwały”. (1P 5, 1-4).  

Ks. Łukasz Szlak

De Maria numquam satis. O Maryi nigdy dość. Homilia na Uroczystośc Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski.

 Mam sprzed lat znajomego, który szalenie interesował się neopogaństwem, słuchał muzyki, którą określa się bodajże jako viking metal. Coś tam się parał okultyzmem i raczej nic wspólnego z katolicyzmem nie miał. Nie interesowała Go Biblia. Jedno co na mnie zrobiło wrażenie i co mi zapadło w pamięć to to, że powiedział iż wierzy w potęgę Maryi i jej istnienie, bo doświadczył jej działania i protekcji. Pozdrawiam Go - być może to przeczyta.


Fenomen Maryi jest niesamowity, przekracza również ramy formalne naszej religii. Dla jednych Maryja jest kojarzona z czymś przaśnym, wstydliwym, aintelektualnym. Dla drugich Maryja to głębia kontemplacji, nieodłączna mistrzyni mistyki i towarzyszka wzrostu duchowego. Nawet 'bezbożnik' Józef Piłsudski, który kościoły II RP traktował instrumentalnie, konwertował na protestantyzm by zalegalizować swój konkubinat, do końca życia był przywiązany do Matki Bożej Ostrobramskiej.

Dlaczego Bóg dał Maryję swojemu ludowi? Nie wiem. Jestem tylko kapłanem rzymsko-katolickim, który o Bogu nic konkretnego nie wie. Dzisiejsze pierwsze czytanie daje nam pewna wskazówkę: zestawienie Maryi z Arką Przymierza. Jak wiemy z Biblii Arka była zbudowana z drewna akacjowego i ozłocona z zewnątrz. A wewnątrz niej były świadectwa przymierza: tablice z przykazaniami, laska arcykapłana Aarona i manna z nieba. I to jest obraz odnowionej ludzkiej natury przez Boga. Podstawę stanowi drewno - to co po prostu ludzkie, ale wzmocnione i ozdobione złotem (łaską). I w samym sercu Arki jest Nowe Przymierze - Chrystus. 


xłszlak

Rzemiosło. Homilia na Uroczystość św. Józefa Rzemieślnika.

 Św. Mateusz określa zawód św. Józefa, ziemskiego ojca Jezusa jako cieśla (Mt 13, 55). Słowo greckie tekton, w pierwszym rzędzie tłumaczymy po prostu jako rzemieślnik, rzemieślnik pracujący w drewnie, cieśla, budowniczy. W innych znaczeniach może oznaczać cieślę okrętowego, szkunera, rzemieślnika tworzącego z kamienia, murarza, inżyniera, ale także autora, twórcę poezji, pieśni. O zgrozo, współczesne słowo greckie tekton oznacza również… wolnomularza (poniżej zobaczymy dlaczego). Mamy więc słowo tekton jako oznaczenie funkcji kojarzonych również z intelektem, a nie tylko z pracą fizyczną.


Odpowiednikiem hebrajskim słowa tekton jest słowo ‘charasz’. Rzemieślnicy działali w grupach formalnych o charakterze nie tylko zawodowym, ale i religijnym. Wiemy, że coś na kształt średniowiecznych cechów rzemieślniczych istniało również w starożytnej Palestynie. W starożytnym Rzymie cechy takie były stowarzyszeniami, do których należano pod przymusem prawa (corpus). Na Bliskim Wschodzie organizacje takie miały również charakter kultyczny i formacyjny. To rzemieślnicy określani jako tekton byli odpowiedzialni za budowę Świątyni Jerozolimskiej, oni także według proroków formowali złoto i kamień by robić z nich bożki. Rzemieślnicy mają więc znaczenie religijne. Ciekawa wzmianka pojawia się w genealogii plemiania Judy w 1 Księdze Kronik. Jest tam wzmiankowany Serajasz ojciec Joaba, którzy byli rzemieślnikami i założyli Ge-Haraszim (1 Krn ,14) – jak się można domyślić była to dolina, osada i jednocześnie cech rzemieślniczy, bardzo ważny dla Palestyny.

Interesujący opis roli rzemieślników w czasach ostatecznych zawiera Księga Zachariasza: “Później podniósłszy oczy patrzyłem. I oto zobaczyłem cztery rogi. «Co one oznaczają?» - zapytałem anioła, który mówił do mnie. A on odpowiedział: «To są rogi, które przygniotły Judę, <Izraela> i Jeruzalem».
Następnie pokazał mi Pan czterech rzemieślników. A kiedy zapytałem: «Do jakiej pracy oni spieszą?» - odpowiedział: «Tamte rogi przygniotły Judę, tak iż nikt nie mógł podnieść głowy, ci zaś przyszli, aby napełnić je trwogą i strącić rogi narodów, które powstały przeciw ziemi judzkiej, aby ją zniszczyć» (Za 2, 1-4). W dalszych partiach Zachariasza dowiadujemy się, że ci rzemieślnicy to Cheldaj, Tobiasz, Jedajasz i Chen, którzy przynoszą złoto, z którego robią koronę dla arcykapłana Jozuego. Wraz z nim odbudowują ołtarz świątynny, wskrzeszając kult Boga Jahwe. Z kontekstu wynika, że są kapłanami z rodu Leweigo. Liczba cztery naturalnie kojarzy się z czterema stronami świata oraz z Krzyżem Pańskim. Rogi w kontekście biblijnym oznaczają moc, najczęściej polityczną. Proroctwo więc może oznaczać wojnę Światowego Babilonu z Kościołem. Według Talmudu rzemieślnik, który to termin jest tam oddawany przez słowo ‘naggar’, oznacza mędrca, kogoś kto posiadł znajomość Tory.

Rzemieślnik i jego metafizyczny aspekt pojawia się w pismach Platona. Należy pamiętać, że Platon darzył wielkim szacunkiem rzemieślników, którzy wytwarzali różne rzeczy. Cenił ich nawet więcej niż artystów, którzy według niego tylko naśladowali naturę. Wreszcie rzemieślnikiem jest bóstwo, które odpowiada za uporządkowanie wszechświata według matrycy idei. Słowo, które jest tam użyte to słowo demiurg – rzemieślnik i architekt. Należy zaznaczyć, że demiurg jest nieobcy Biblii – Abraham jest opisywany jako ten, który miał wizję Boga jako architekta: “Oczekiwał bowiem miasta opartego na trwałych fundamentach, którego architektem i budowniczym (gr. technites kai demiourgos) będzie sam Bóg” (Hbr 11, 10). Warto tu jednak zastrzec, że demiurg Platona jest tylko tym, który porządkuje materię wcześniej istniejącą, Bóg Biblii jest zaś twórcą materii jako takiej.

Po szczegółowej analizie widzimy, że rzemieślnik ma konkretne znaczenie religijne, zaś w koncepcji człowieka jako obrazu Boga, rzemieślnik przypomina samego demiurga wszechświata. Św. Józef nie był na pewno zwyczajnym cieślą, który sprawy duchowe ograniczał jedynie do pacierza i znajomości Dekalogu. Był prostym człowiekiem, ale nie prostakiem. Poprzez pracę, którą wykonywał zbliżał się do Boga i dzięki temu , mógł być wychowawcą małego Jezusa, który “tworzy wszystko Nowe”.

Chociaż przywołaliśmy w naszych rozważaniach Platona, warto jednak pamiętać, że starożytność hellenistyczna miała w pogardzie pracę fizyczną. Dopiero chrześcijaństwo podniosło jej godność. Warto w tym miejscu zacytować słowa kard. Stefana Wyszyńskiego: “świat chrześcijański podkreśla doniosłość powiązania pracy duchowej z pracą fizyczną. Widzimy to szczególnie w życiu zakonnym, które łączyło najwznioślejszą kontemplację z pracą ręczną” (“Duch Pracy Ludzkiej”, s. 24).

Czego nas dziś uczy św. Józef Rzemieślnik? Po pierwsze, w reformie społecznej, św. Józef stoi jako przeciwwaga dla procesu alienacji człowieka. Musimy stwierdzić z całą jasnością: diagnoza takich myślicieli jak K. Marks, M. Weber jest prawdziwa. Współczesny system ekonomiczny, (niestety ‘udoskonalany’ przez pandemię) potęguję alienację człowieka, poszerza brak poczucia sensu rzeczywistości i własnego życia, niszczy instytucje pośredniczące między jednostką a państwem i korporacjami. Niszczy dobre relacje seksualne miedzy ludźmi. Niszczy wreszcie Matkę Ziemię, na co zwraca uwagę obecny Ojciec Święty Franciszek. Reakcją na to nie może być żadna ideologia polityczna, która jest zazwyczaj imitacją religii chrześcijańskiej (liberalizm, komunizm, faszyzm etc). Nie znajdziemy w Biblii ani w św. Józefie gotowego programu reform. Święty patron pracy może nam jednak podarować gotowy asumpt do konwersji rzeczywistości, pokazuje swym życiem, że można być zwykłym cieślą i prawdziwym obrazem Boga, Stworzyciela Nieba i Ziemi.  

xłszukasz

Gwarancja przyszłego zmartwychwstania. (Środa III Tydzień Okresu Wielkanocnego).

 Sensem życia ludzkiego jest służba Bogu. Tu na ziemi realizujemy ją przede wszystkim przez nasze zbawienie, ale pamiętajmy, że dopiero po zbawieniu rozpocznie się dla nas Nowe Życie w pełni. Dlatego Jezus mówi, „kto we mnie wierzy, nie będzie pragnąć”. Czas tu użyty to tzw. aoryst, pozostałość po języku praindoeuropejskim, który wyraża nieokreśloność, nieograniczoność. Zdobywanie pożywienia i troska o rzeczy doczesne, po grzechu Adama stały się dla nas przekleństwem. Jezus chce się o nas zatroszczyć jak Bóg o Adama w raju, by człowiek mógł się zająć tym do czego został stworzony – budowania relacji z Bogiem i światem. Przeznaczeniem wiecznym człowieka jest kontemplacja Boga i Jego Chwały.


Sakrament eucharystii jest zaczątkiem tego życia przyszłego. To właśnie w nim czas staje, a człowiek może dzięki kontemplowaniu znaków i słów zaczerpnąć świata duchowego. W dzisiejszej ewangelii można nazwać eucharystię zadatkiem, czy też gwarancja zmartwychwstania. Jezus uczy, że wolą Boga Ojca jest by wszystko, co dał Synowi, zostało przy życiu. Jezus zapowiada jak tę wolę będzie wypełniał – eucharystia jest integralną częścią tego planu.
Wolą Boga Ojca „jest by każdy kto widzi Syna i wierzy w niego miał życie wieczne”. Słowo widzieć jest oddane za pomocą słowa theoron, oznaczającego właściwie kontemplacje. Zbitka widzieć/wierzyć kilkukrotnie pojawia się u Jezusa w janowej Ewangelii. Tu jednak zostaje umieszczona w kontekście chleba zstępującego z nieba, który oznacza ciało Chrystusa wydane za życie świata. Jest to więc katecheza o eucharystii, która wyraźnie mówi o jej celu – jest nim zmartwychwstanie i życie wieczne. Słowo theoron, ujrzeć, kontemplować możemy odnieść do anamnezy (pamiątki), która pojawia się przy opisie ustanowienia eucharystii w ewangeliach synoptycznych i u św. Pawła.

Anamneza w myśli greckiej nie jest zwykłym przypominaniem sobie wydarzeń z przeszłości. Wielokrotnie pojawia się u Platona jako odniesienie do świata idei, który jest pierwotnie dany człowiekowi, a o którym zapomina na świecie. Słowo anamnesis pojawia się w opisie Mitu o Jaskini, który obrazuje proces poznawczy w myśli Platona. Anamneza to nie pamięć materialna, taka jak nasze wspomnienia z wakacji. To jest pamięć metafizyczna. Również w myśli neoplatońskiej anamneza pojawia się jako pamięć duszy, prowadząca do powrotu do pierwotnej jedności z wyższymi hipostazami (Monadą, Nous i Psyche świata).

Według św. Jana Pawła II w Starym Testamencie pamiątka jest głoszeniem cudów dokonanych przez Boga, które w liturgii świątynnej stają się obecne. „Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pana głosicie, aż przyjdzie” (1 Kor 11, 26).
Pamiątka w eucharystii nie jest pamiątką ludzką, jest to pamięć, przypominanie Ducha Świętego „On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (J 14, 26). To właśnie cały proces anamnezy św. Jan Ewangelista ujmuje w słowie „kto widzi Syna”.

Wiemy doskonale, że kontemplacja nie jest rzeczą łatwą. Zwłaszcza w świecie tak bardzo dynamicznym i ruchliwym. Ale pamiętajmy, że pewnego rodzaju wlaną kontemplację naturalną człowiek posiada przecież z natury. Nie może ona być z niego wypleniona całkowicie bez szkody dla integralności człowieka. Zadaniem religii winna być pielęgnacją tej ludzkiej zdolności. Jedną z najciekawszych form kontemplowania mszy jest porównywanie odpowiednich części mszy do etapów życia i męki Jezusa. Gdzie obrzędy wstępne odpowiadają okresowi Narodzenia, liturgia słowa to nauczanie Pana Jezusa, a liturgia eucharystyczna wraz komunią to męka, śmierć i zmartwychwstanie. 

xłsz